Zasadnicze Pytanie

Zasadnicze Pytanie

Zasadnicze pytanie stawia Andrzej Otomański z Afryki Południowej

„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” – ten cytat z Ewangelii wg św. Łukasza nasuwa mi się nieodparcie i to coraz częściej, gdy patrzę na spustoszenie jakie zaraza Covidowa robi wśród wiernych Kościoła katolickiego, zarówno laikatu jak i duchownych wszelkiego szczebla, od zwykłych księży po kardynałów. W tym tekście jest sporo goryczy a pretekstem jego napisania jest sytuacja, która zaszła w mojej byłej parafii św. Franciszka w Vanderbijlpark Piszę „byłej” nie bez żalu, bo niedawno zmieniła patrona, którym stał się św. Sanitajzer na Stojaku, stojący w centralnym punkcie, dwa metry przed stopniami prowadzącymi na ołtarz. Ostatnio proboszcz kazał go przenieść w miejsce mniej eksponowane. Ponieważ nie po drodze było mi z nowym Patronem i obostrzeniami wprowadzonymi przez Radę Parafialną, swoją byłą parafię odwiedzam tylko przy okazji mszy św. po polsku i adoracji w Kaplicy Adoracji. W pozostałe niedziele jadę do Parafii Miłosierdzia Bożego w Walkerville.

Tak więc od Wielkiego Piątku, przez 9 dni o 3 po południu, w byłej parafii św. Franciszka odmawiano Nowennę do Bożego Miłosierdzia. W parafii tej, liczącej nominalnie kilkuset wiernych, frekwencja podczas Nowenny wahała się między 2-5 osób, a na zakończenie w sobotę było ich „aż” 6. Tak, wiem, można modlić się w domu, w internecie są fajne nabożeństwa, Pan Bóg jest wszędzie… etc. więc po co się narażać na tak straszne ryzyko zachorowania przez pójście do kościoła?

Dlaczego pytanie Pana Jezusa nie daje mi spokoju? Ano dlatego, iż coraz częściej pojawiają się opinie twierdzące, że żyjemy w końcu czasów. Pogląd ten podzielam, ale bez wdawania się w jałowe spekulacje nt. terminu, czy dokładnych znaków świadczących o nieuchronnej Paruzji. Wobec tego przekonania, całkiem spora liczba katolików zaczyna, prawie dosłownie, żyć różnymi przepowiedniami zapowiadającymi szczegółowe znaki oraz radzące jak się zachować przed Paruzją, jak na przykład słynne przygotowanie się do „3 dni ciemności. Tak więc szukają trzęsień ziemi, wybuchu wulkanów itp. podobnych zjawisk dziejących się w naturze, pomijając znak-pytanie: Czy Pan Jezus znajdzie wiarę na ziemi, gdy znów przyjdzie? Bo jesteśmy dziś świadkami masowego odejścia od wiary na skalę niespotykaną w historii i według mnie ten fakt świadczy bezspornie o tym, iż Apokalipsa zaczyna się dziać na naszych oczach. Co więcej, ten zanik wiary polega nie tylko na życiu tak jakby Boga nie było, lecz rodzi dewiacje i zabobon religijny u uważających się za osoby wierzące.

O czym mówię? Dobrze zilustrują to trzy konkretne przykłady. Pierwszy to magiczna wręcz wiara w ochronę masek i różnych środków, jako rzekomo zapobiegających zarażeniu się; u osób niewierzących takie podejście specjalnie nie dziwi, ale gdy ktoś wierzący ignoruje Bożą Opatrzność, ufając swej własnej zapobiegliwości i sposobom, no to kogo stawia na pierwszym miejscu? Gdzie się podziała ufność w Bożą opiekę i ochronę? Przykład drugi jest szokujący; otóż w Kaplicy Adoracji, jedna z parafianek zdezynfektowała Tabernakulum, gdzie jest obecny Pan Jezus. Jak zakatalogować ten rodzaj wiary? Wszak to obłęd. Obrazek trzeci. W sobotę, po zakończeniu Nowenny ok. godz. 15:20 podjechałem do Vaal Mall i w wejściu minąłem się w wychodzącym proboszczem, który przez ani jeden dzień tygodnia nie znalazł 15 minut by z garstką fanatyków Miłosierdzia Bożego odmówić Koronkę. Tak więc zanik wiary nie oznacza masowej apostazji, lecz jest sygnałem świadczącym o stopniowej i pogłębiającej się utracie zaufania do Pana Boga, i liczeniu na jakieś zabezpieczanie się przy pomocy tylko ludzkich sposobów. Taka letnia wiara, bez zaufania, jest po prostu mało co, lub zgoła nic nie warta.

Raz jeszcze, choć już o tym kiedyś wspominałem, by nie było wątpliwości: powyższe nie oznacza, że uważam za zbyteczne podjęcie działań ochronnych czy totalną nonszalancję wobec zagrożenia, czy tym bardziej opinię wyrażaną przez różnych lunatyków, iż wirusa nie ma. Nie o to chodzi. Sednem jest właściwe ustawienie priorytetów i hierarchii ważności, czyli z wiarą i zaufaniem Panu Bogu na pierwszym miejscu, powierzeniu się Jego Wszechmocnej Opatrzności. Cała reszta jest na drugim miejscu. Czy ta prawda ma się potwierdzać w tragiczny sposób gdy ktoś mimo podjęcia wszystkich środków i zabezpieczeń zachoruje i będzie umierał, a wtedy „jak trwoga to do Boga”?

 I jeszcze jedno. Choć stanowisko Watykanu i wielu episkopatów narodowych aprobuje użycie szczepionek do stworzenia których wykorzystano linie genetyczne abortowanych dzieci zasłaniając się stanem wyższej konieczności i mniejszym złem, to jednak szereg znaczących postaci Kościoła, zarówno świeckich jak i duchownych, mówi wprost, iż użycie takich szczepionek jest moralnie złe. O takich sytuacjach mówi jednoznacznie Katechizm Kościoła Katolickiego nie zostawiając pola do interpretacji, a mimo to postawa zdecydowanej części hierarchów idzie wbrew temu. Czy zapomnieli apel św. Pawła Apostoła „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła”? A przecież w tym wypadku nie mamy do czynienia z pozorami, lecz z konkretnym złem.

Tak więc, jestem głęboko przekonany, iż znakiem wejścia w „koniec czasów” nie są przerażające zjawiska naturalne, choć i takie nastąpią, a poprzedzający je, i występujące już teraz, masowe odejście od wiary przez wiernych uważających się za katolików, lecz będących nominalnie, jak się ich określa na Zachodzie CINO – Catholic in Name Only. Ilu z nich się na czas obudzi?

Website | + posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *