Elementy apologetyki (część I)

Elementy apologetyki (część I)

Uwaga autora: W opracowaniu tego cyklu, pomocny był podręcznik ks. Stanisława Bartnowskiego T.J.
pt. „ Apologetyka podręczna. Obrona podstaw wiary katolickiej ”. Na początek pewien cytat i pytanie dla Czytelników, skąd pochodzi: „Mówi głupi w swoim sercu, nie ma Boga”?

Greckie słowo apologeomai znaczy „bronię, uzasadniam”; w kontekście katolickim apologetyka odnosi się do obrony prawd wiary. Jak sam tytuł tego cyklu wskazuje, przestawię Państwu tylko pewne, ważne i łatwe dla nas laików do pojęcia elementy apologetyki, bo nie sposób tego trudnego tematu przedstawić w pełni (jest to wszak przedmiot studiów w seminariach duchownych). Mimo to spróbuję przybliżyć ten temat z punktu widzenia większości z nas, czyli osób dalekich od dysput filozoficzno – religijnych. Dlaczego się o to pokusiłem ? Otóż niezależnie od trudności na jakie z pewnością natrafimy, krytycznym jest, byśmy mieli broń intelektualną, będąc narażeni na różnego rodzaju wyzwania podczas dyskusji z wrogami katolicyzmu czy Kościoła. By móc sprostać takim wyzwaniom, koniecznym jest rozumowe poznanie podstaw nauki katolickiej, a słowo „nauka” oznacza, iż katolicyzm jest oparty na faktach, logice i nauce. Bo wszak chrześcijaństwo to nie fantazja…

Może wydawać się dziwne, że fakty naukowe i logika mogą grać jakąś rolę w kwestii wiary w Boga, ale gdyby ktoś nieuprzedzony, popatrzył na stopień skomplikowania i budowę wszechświata, istotę życia i prawdopodobieństwo jego powstania w formach jakie spotkamy na naszej Ziemi, obiektywnie musiałby dojść do wniosku, iż Bóg musi istnieć. Lecz jeśli ten hipotetyczny „ktoś” zaakceptuje Jego istnienie, nadal postawi pytanie nam chrześcijanom: Dlaczego mam przyjąć, że Bóg jest taki, jakim Go wy katolicy przestawiacie ? Wszak masoneria ma swego Wielkiego Architekta, muzułmanie Allacha, by nie wspomnieć o religiach animistycznych, buddyzmie, hinduizmie etc. I właśnie ten cykl ma w moim zamierzeniu pomóc Państwu w umocnieniu waszej wiary, jej rozumowych korzeni oraz dać ewentualnie argumenty, gdyby przyszło wam zmierzyć się z wrogim kwestionowaniem samego katolicyzmu. Od razu też uprzedzam: „oblejecie ten test ”, gdy nie będziecie znali Pisma Świętego, szczególnie Nowego Testamentu (zalecam też choć raz przeczytać Stary Testament ). Nie tylko dlatego iż „nieznajomość Pisma jest ignorancją Chrystusa” ale dlatego, że wasze argumenty będą mieć oparcie w Piśmie św. więc nieodzownym jest jego rzetelna znajomość. Dobra znajomość Pisma jest krytyczna !

W zasadzie to szkoda mi ateistów, bo praktycznie stoją na straconej pozycji; wydaje się, iż ich podejście kwalifikuje się do refrenu jednej z piosenek: „By nazwać Światło, nie trzeba języka, wystarczy oczu przed Nim nie zasłaniać”. Faktycznie, jeśli zasłoni się narząd wzroku, to jak można dostrzec rzeczy oczywiste ? I jak traktować kogoś, kto te oczy zasłoniwszy, skarży się na to, że nic nie widzi ? Czyja to wina ? Wystarczy oczu przed Nim nie zasłaniać… Św. Paweł w liście do Rzymian pisał: „Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła tak, że nie mogą się wymówić od winy. Ponieważ choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu, ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce”, a Księga Mądrości mówi: „Głupi już z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga. Z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest; patrząc na dzieła nie poznali Twórcy”.
To tyle tytułem wstępu, a teraz ad rem…

Kwestią naczelną, jest odpowiedź na pytanie, czy istnieje Bóg, i to niezależnie od tego jak Go nazwiemy, choć z drugiej strony, nawet w religiach monoteistycznych czyli judaizmie, chrześcijaństwie czy islamie rozumienia pojęcia „Bóg” są (szczególnie w wypadku islamu) całkiem odmienne. Nie da się zaprzeczyć, iż rodzaj ludzki ma naturalną skłonność do wiary w istnienie Boga, więc trzeba będzie przedstawić argumenty rozumowo uzasadniające Jego istnienie. Ponieważ Bóg jest duchem, czyli istotą nie dającą się „poczuć” zmysłami, nie możemy Go poznać bezpośrednio, lecz przez Jego dzieła składające się na świat materialny. Przekonuje o tym istnienie istot żyjących i rozumne urządzenie świata, tj. celowość, prawa i porządek panujące we wszechświecie. By to udowodnić, należy się oprzeć na zasadzie logicznej, iż każda rzecz musi mieć swoją przyczynę, więc powstanie wszechświata i zasady nim rządzące wymagają istnienia rozumnej przyczyny, która świat do bytu powołała, a sama z siebie istnieje niezależnie od niego. Tą właśnie przyczyną jest Pan Bóg. Ludzkość ma w swoim DNA głębokie przekonanie o istnieniu Boga, przy czym Jego określenia i przypisywane mu działania są oczywiście całkiem różne. Ale z pewnością człowiek jest istotą religijną od samego początku swego istnienia.

W świecie nauki można wyodrębnić dwa różne działy prowadzące do nieodpartego wniosku o istnieniu Boga, które umownie nazwałbym „makro” i „mikro”. „Makro” ze względu na skalę, obejmuje budowę i specyfikę wszechświata, przy czym i tutaj wkracza strefa „super – mikro”, gdyby wziąść pod uwagę budowę cząstek elementarnych oraz praw rządzących fizyką kwantową. Z kolei „mikro” zajmuje się obiektami ze znanego nam świata widzialnego, ich powstaniem, strukturą i wzajemnymi wpływami. Sam w sobie dział „makro” jest tak złożony i skomplikowany, iż tylko totalny laik mógłby uwierzyć w jego przypadkowość, z całym zespołem wzajemnych powiązań i relacji, których zmiany nawet na szczeblu atomowym, uniemożliwłyby jego egzystencję. Rozum i logika nie mogą się zgodzić z przypadkowością praw rządzących wszechświatem; tylko ideologicznie uprzedzeni naukowcy (a i tacy są), mogą zamknąć oczy na celowość zjawisk panujących w świecie „makro” i „mikro”.

Najbardziej dobitny dowód na istnienie Boga jako praprzyczyny wszystkiego, znajduje się w skali mikro a dokładnie w odpowiedzi na pytanie: jak materia nieożywiona mogła stworzyć życie, i to na poziomie tak skomplikowanym jak ludzki mózg (naukowcy zajmujący się badaniami nad nim uważają iż jego struktura jest bardziej skomplikowana od budowy wszechświata). Tak więc materia nieożywiona, „sama z siebie”, jak twierdzą ateiści, nie mogła „wynaleźć” życia. Dlaczego? W tym miejscu muszę poprosić Czytelników o wyrozumiałość, bo by dobrze przedstawić i udowodnić konieczność nie tylko istnienia lecz i działania Pana Boga w powstaniu życia, koniecznym jest odwołanie się nauki, a dokładnie biologii i matematyki. Postaram się przedstawić to w miarę zrozumiale.

Czy uderzenia meteorytów zrodziły życie na Ziemi? - Geekweek w INTERIA.PL
Pan Bóg nie zna słowa „przypadek”

Komórka jest najmniejszą żyjącą „jednostką życia” zbudowaną z cząsteczek kwasu nukleinowego (będę używał dalej nazwy aminokwas); istnieje tylko 20 aminokwasów tworzących materiał budowlany każdej żywej komórki. Ich „produkcja” jest sterowana przez instrukcję składającą się 3-literowych „słów”, a te z kolei są zbudowane (w dowolnym układzie) z 4 „liter”. Tak więc z 4 liter można utworzyć 64 rozmaite 3- literowe słowa, zaś „budulcem” koniecznym do utworzenia struktury komórki są enzymy, pod kierunkiem centrali sterującej czyli DNA. Jeżeli enzym ma zostać utworzony z 20 aminokwasów zawiera 100 członów, to liczba warianów cech takiego enzymu osiąga niewyobrażalną nawet w skali kosmicznej liczbę, bo jest to 20 do potęgi 100-ej (tak wynika z rachunku prawodpodobieństwa). Oznacza to teoretyczną możliwość istnienia takiej liczby różnych aminokwasów, z odmiennymi cechami biologicznymi. By enzym spełniał swoją funkcję w żywym organizmie, musi mieć zaprojektowaną przez DNA sekwencję budowy. Proszę więc sobie teraz wyobrazić np. przypadkowość powstania enzymu zwanego cytochrom c, tzw. enzymu oddechowego, odpowiedzialnego za przekazywanie do wewnątrza komórki tlenu dostarczanego przez krew. U ludzi ma on 104 człony, więc prawodpodobieństwo jego dokładnego powstania wynosi 20 do potęgi 104; i ateiści mamroczą coś o „przypadkowości”, „ewolucji” i tym podobnych wyjaśnieniach „naukowych”. Pan Bóg nie zna słowa „przypadek”…

Przedstawiony powyżej opis niemożliwości przypadkowego powstania choćby jakiegoś enzymu, jest tylko obrazem szerszego i bardziej uniwersalnego spojrzenia na kwestię samego powstania życia, nie mówiąc już o jego rozwoju, aż do punktu szczytowego, jakim jest człowiek. Jeśli przypadkowe powstanie enzymu czy nawet komórki jest z naukowego punktu widzenia zupełnie wykluczone, to co powiedzieć o poszczególnych organach i ich wyspecjalizowanych zadaniach jak np. oko czy całego organizmu? Sami Państwo doskonale wiecie jak bogate i różnorodne jest życie roślinne i świat zwierząt z niezliczoną ilością mechanizmów zarządzających ich funkcjonowaniem; ich stopień skomplikowania rośnie wraz z rozwojem biologicznym. Od poziomu budowy atomu, przez strukturę całego wszechświata i aż do świata materii ożywionej widać piękny, stały i celowy porządek w którym wszelkie zjawiska można wytłumaczyć jedynie istnieniem Bytu zwanego przez nas Bogiem, będącego Stwórcą i Panem tego stworzenia. Gdy słyszę argumenty typu „a co z ewolucją” lub, iż życie na Ziemię przywędrowało z kosmosu, ich nielogiczność jest porażająca. Choć sama teoria ewolucji „trzeszczy w szwach” (Darwin jakoś nie potrafił znaleźć słynnego brakującego ogniwa między małpą a człowiekiem i wielu innych) to Pan Bóg mógł jej elementy tak jak chciał wykorzystać. Natomiast teoria panspermii czyli rozsiania życia po wszechświecie i jego przywędrowania na Ziemię z kosmosu (nawet zakładając, iż tak faktycznie się stało), jest wprost dziecinna, bo żaden z tych teoretyków nie potrafi odpowiedzieć na logiczne pytanie: a skąd się wzięło życie, gdzieś tam w kosmosie ?
Warto tu zacytować J. Goethe, który obserwując świat zwierząt stwierdził: „Kto widzi go a nie wierzy w Boga, temu już nie pomogą Mojżesz i prorocy”. Nic dodać, nic ująć. Ateiści zaprzeczający istnieniu Boga, zachowują się dokładnie tak, jak w przytoczonym wcześnie cytacie z refrenu piosenki, tj. zasłaniają sobie oczy, przez które mogliby poznać istnienie Stwórcy widząc Jego dzieła i następnie będąc ślepymi skarżą się iż nic nie widzą. Dla mnie z takiego ich zachowania wynika, że są upośledzeni intelektualnie, lub zasługują by być określonymi, jako… brakujące ogniwa w teorii Darwina (wiecie Państwo, do czego nawiązuję… ? )

Kolejna infantylność w wykonaniu tym razem tzw. głębokich ekologów, tłumaczy celowy porządek rzeczy dający się zaobserwować, prawami natury; i znów jak w przypadku zdeklarowanych ateistów nie idzie za tym refleksja i pytanie: a kto te prawa ustanowił ? Ot, tak wzięły się same z siebie? Totalna intelektualna i logiczna pustka. Jeśli ma się chociaż odrobinę starego, a tak obecnie brakującego, zdrowego rozsądku, to nie sposób dostrzec, iż porządek, celowość i mądrość urządzenia wszechświata oraz życia, nie mogą wynikać z prostego przypadku. Istnieje tylko jedna możliwość: wszystko to jest chcianym dziełem Bytu duchowego, osobowego i myślącego, czyli po ludzku Boga, będącego pierwszą i ostateczną przyczyną wszechrzeczy. Nie zmieni tego faktu liczba istniejących wszechświatów, kwestia obcych cywilizacji itp. bo zawsze w taki przypadku trzeba będzie powrócić do pytania: a kto je stworzył ? Posuwając się lekko w obszar filozofii, można dodać, iż wszechświat nie jest bytem koniecznym i mógły nie istnieć, lecz skoro istnieje, to musiał otrzymać swą egzystencję od bytu istniejącego przed nim. Ten Byt, który istnieje od zawsze (trudno tu nawet mówić o początku czasu, bo jest On ponadczasowy), konieczny sam z siebie, nazywamy Bogiem. Na pewien kompromis poszli agostycy, którzy nie zaprzeczają istnieniu Boga, lecz twierdzą, iż nic o Nim nie wiemy i nie możemy go poznać naszymi zmysłami. Ich argumenty można tylko skomentować tak: „By nazwać Światło nie trzeba języka, wystarczy oczu przed Nim nie zasłaniać”. Sądzę, że dla osób używających logiki i niezasłaniających sobie oczu, więcej argumentów już nie potrzeba, by uznać, iż Pan Bóg istnieje nie teoretycznie, a Jego imię JA JESTEM, doskonale oddaje jego odwieczne trwanie. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości… no cóż, składam szczere kondolencje.

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *