Zapomniana obietnica: Paruzja

Zapomniana obietnica: Paruzja

Paruzja, to greckie słowo oznacza <obecność, przyjście, pojawienie się>, a w potocznym rozumieniu osoby wierzącej, jest określeniem drugiego przyjścia Jezusa Chrystusa przy końcu czasów, jako Sędziego. Zanim przejdę ad rem, czyli do rzeczy, koniecznym jest sięgnięcie do źródeł mówiących o Paruzji, czyli do Pisma Świętego, w którym sam Pan Jezus na prośby uczniów opisał znaki i zjawiska związane z Jego powtórnym przyjściem. Należy tu nadmienić, iż było ze zrozumieniem tego trochę zamieszania, bo współcześni Chrystusowi brali tę zapowiedź raczej jako nieodległą przyszłość (wynikało to pewnie ze złego pojęcia roli Mesjasza), zaś On przedstawił faktycznie jakby „dwa przyjścia”. Pierwsze dotyczyło osądu na Jerozolimą, co dokonało się gdy Rzym ją zniszczył w 70 r. jako finał żydowskiego powstania przeciw imperium i później w 135 r. gdy reakcją Rzymu na kolejne powstanie, była całkowita destrukcja Świątyni i Jerozolimy, z której wygnano Żydów. Ponieważ „fizycznego” przyjścia po zniszczeniu Jerozolimy ciągle nie było, z czasem chrześcijanie zaczęli jakby o Paruzji zapominać, traktując ją jako nieokreśloną obietnicę Pana; zapomnieli zaś, że „u Boga 1000 lat jest jak 1 dzień, a 1 dzień jak 1000 lat”. Drugie przyjście, tym razem dosłowne, na które czekamy, nastąpi przy końcu czasów, i do niego właściwie odnoszą się zapowiedzi Pana Jezusa i wezwanie do czujności oraz obserwowania „znaków”.

Głównym źródłem informacji o Paruzji są Ewangelie synoptyczne a św. Jan w swojej pominął ten temat, bo poświęcił mu osobne dzieło, którym jest Apokalipsa (czyli Objawienie), ukazująca koniec historii ludzkości i zamykająca Księgę Rodzaju, jak klamrę spinającą Stary i Nowy Testament. Poza tym sprawa Paruzji pojawia się w 1 (4.13-5.3) i 2 (2.1) liście św. Pawła do Tesaloniczan i 2 liście św. Piotra (3.1-13). Pan Jezus zapytany wprost (Mt 24.3): „Powiedz nam, kiedy to wszystko nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia i końca świata” udziela odpowiedzi (Mt 24.4-42), zarazem ostrzegając uczniów: „Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. To ostrzeżenie, możemy i powinniśmy także zrozumieć w odniesieniu do nas samych, no nasz „koniec świata” przyjdzie w chwili śmierci, której data jest zwykle zaskoczeniem, stąd apel Chrystusa o naszą gotowość. Ale to tak tylko na marginesie, choć z pewnością powinniśmy zachować czujność…

W Ewangelii wg św. Marka notujemy innego rodzaju ostrzeżenie, które jak najbardziej odnosi się do naszych czasów (Mk 13.5): „Strzeżcie się, żeby was ktoś nie zwiódł. Wielu przyjdzie pod Moim imieniem i będą mówić Ja jestem. I wielu w błąd wprowadzą”. Z kolei św. Łukasz pisze dokładniej o samych znakach poprzedzających Jego powtórne przyjście (przy czym należy tu zachować ostrożność, jeśli chodzi o ramy czasowe), gdy Chrystus mówi: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na Ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających Ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, bo zbliża się wasze odkupienie”.
We wspomnianym już 2 liście do Tesaloniczan, św. Paweł uzupełnia „znaki czasów” w dodatkowy sposób:

„Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo dzień ten nie nadejdzie, dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem, lub w tym co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem. (…) Pojawieniu się jego (Antychrysta) towarzyszyć będzie działanie Szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, z wszelkim zwodzeniu ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, by dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustw, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli sądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość”. Ponieważ św. Jan napisał Apokalipsę ok. 100 r. a więc już po zniszczeniu Jerozolimy, objawienie, którego doznał na wyspie Patmos podczas „internowania” nie zostawiało wątpliwości, że dotyczy ono rzeczywistego końca czasów i przyjścia Pana Jezusa jako Sędziego. Tematem przewodnim Apokalipsy są dzieje ludzkości i Kościoła doprowadzone do samego końca, czyli Paruzji. Ta najbardziej tajemnicza księga Biblii zapowiada ostateczny tryumf nad złem i śmiercią oraz powstanie „Nowego Nieba i nowej Ziemi”, których mieszkańcami będą wszyscy zbawieni. Jest doprawdy zastanawiające, dlaczego z księgi naszej chrześciajńskiej nadziei, zrobiono rodzaj jakiegoś „straszaka”, którego księża w kazaniach powinni używać do „nawracania” grzeszników, co byłoby całkowitym wypaczeniem Dobrej Nowiny.

Dlaczego Paruzja i pisanie o niej, nie jest przedmiotem kazań, nie wypowiadają się na jej temat popularni internetowi kaznodzieje, ignorują hierarchowie i papież ? Owszem pojawia się o Paruzji sporo materiałów na stronach protestanckich i różnych sekt quasi – chrześcijańskich, ale praktycznie w kontekście straszenia swych wyznawców i sensacyjności jej nastąpienia. Natomiast w świecie katolickim jest praktycznie cisza i co najwyżej nawiązuje się do niej tylko w przypadku, gdy pojawią się adekwatne czytania podczas Mszy świętej. O Paruzji, jako ostatecznym zwycięstwie dobra nad złem, Jezusa Chrystusa nad Szatanem, jakoś zapomniano… O ile to „zapomnienie” po IV wieku wydaje się zrozumiałe, bo minęły zagrożenia i masowe prześladowania chrześcijan, zaś świat z czasem stał się chrześcijański, to teraz sytuacja powoli zaczyna przypominać tę z początków chrześcijaństwa, choć oczywiście nie w sposób identyczny. Chrześcijanie coraz częściej są prześladowani i płacą życiem, dając tak świadectwo wiary; nie są to jakieś izolowane przypadki, bo dzieje się to na skalę masową: Korea Północna, Chiny, Indie i duża liczba krajów muzułmańskich dostarczają licznych, idących w tysiące, przykładów. Innego rodzaju prześladowanie dotyka chrześcijan w krajach szeroko rozumianego Zachodu, gdzie na porządku dziennym używa się metod prawo – legalnych, głosząc przy tym, iż odbywa się to w imię wynaturzonej toleracji i wolności.

Właśnie w takich okolicznościach, obowiązek przypominania o Paruzji staje się tym bardziej naglący, bo ona jest zawsze aktualna, zwłaszcza w obecnym stanie zagrożenia duchowego i podmywania wiary na różne sposoby. Świat o Paruzji zapomniał i nie chce by mu o tym przypominać, ale nie pamięta o tym też Kościół (laikat i duchowni), chociaż w każdym „Ojcze nasz” modlimy się: „Przyjdź królestwi Twoje”. A przecież wiara w Paruzję wpływa pozytywnie na naszą postawę wobec przebiegu historii, gwarantując iż to Bóg jest jej Panem i ma kontrolę nad dziejami świata. Wiara w Paruzję daje nam także „pokój, którego świat dać wam nie może”, zaś olbrzymia część wierzących ludzi pragnie tylko tzw. świętego spokoju i mam nadzieję, że rozumiecie Państwo zasadniczą różnicę między tymi pojęciami. Pewność Paruzji nie czyni nas oczywiście automatycznie wolnymi od trosk i obaw, bo jest w nas zapewne zbyt mało wiary i ufności Bogu lecz w chwilach zwątpienia, wiara w Paruzję daje nam podstawy do optymizmu, że zło, którego jesteśmy świadkami jest przejściowe i przeminie, a triumf Jezusa Chrystusa będzie całkowity i pewny.

Na pozór wydaje się, że nieokreślność powtórnego przyjścia Pana Jezusa, bez podania konkretnej daty, jest przeszkodą w uwierzenie w jej realność i nieuchronność. Ale Pan Bóg wiedział co robi, rezerwując wyłącznie dla siebie wiedzę o tej dacie, bo można sobie wyobrazić, jakie byłoby życie, gdyby ludzie znali dokładnie czas przyjścia Jego Syna jako Sędziego; powszechne byłoby podejście typu „jeszcze mam czas by się poprawić…”. Ta tajemniczość nastąpienia Paruzji powinna nas zdopingować do czuwania (do czego wzywa nas Pan Jezus) i bycia gotowymi na nią, a nawet wręcz do oczekiwania jej z utęsknieniem, bo „zbliża się nasze odkupienie”. Niestety, jak się mają fakty to sami dobrze wiemy… Z tekstu Pisma Świętego wiemy, iż akt Paruzji będzie nagły, lecz na pewno nie powinien być dla wierzących zaskoczeniem, bo wszak dostaniemy wiele znaków go poprzedzających i tylko od nas zależy, czy będziemy je w stanie rozpoznać, z tym, że można je będzie dostrzec tylko „oczami wiary” i w stanie „ciszy modlitewnej”, co wcale nie jest łatwe, bo świat współczesny jest pełen zgiełku i hałasu, dlatego niezbędne jest wewnętrzne wyciszenie, by rozpoznać owe „znaki czasu”, o których mowa w Piśmie św. Pan Bóg nie odczuwa bólu w naszym ludzkim rozumieniu, ale gdyby tak było, to cierpiał by pewnie, patrząc, jak Jego stworzenie nie przejmuje się zbytnio zapowiedzią przyjścia Jego Syna…

Trudno powiedzieć, czy obojętność chrześcijan, także olbrzymiej większości katolików, wobec zapowiedzi Paruzji i jej skutków (bo Pan Jezus przybędzie tym razem jako sprawiedliwy Sędzia), wynika z tego, że ludzie liczą, no właśnie na co… Że może Pan Bóg jakoś „zapomniał” czy „rozmyślił się” w sprawie Paruzji?

Przecież ten zapowiedziany w Piśmie akt musi się spełnić i nie zależy zupełnie od biegu historii; w tym sensie jest to pewnego rodzaju fatum wiszące nad ludzkością, lecz „fatum pozytywne”, bo ono pozwoli rozliczyć się ze złem. Czy Pan Bóg mógłby zostawić świat taki jaki jest, bez wyciągnięcia konsekwencji wobec winnych aborcji, pedofilii; by wszystko toczyło się na Ziemi tak jak dotąd? Tak, będziemy sądzeni osobiście, ale osądu potrzebuje też ludzkość jako całość i tego dokona właśnie Paruzja. To nie będzie „zemsta” Pana Boga, ale akt sprawiedliwości dokonany na rodzaju ludzkim i każdym z nas osobna, lecz także, co najważniejsze końcowe pokonanie mocy ciemności i ich władcy – Szatana. Były już w historii sytuacje, kiedy wydawało się, że Pan Bóg powie dość i wykona to co zapowiedział; lecz do tej pory nam się „udawało” i Boże miłosierdzie przeważało na sprawiedliwością, ale ten proces nie będzie trwał wiecznie z prostego powodu: ludzie na Jego miłosierdzie odpowiadają tak jak sami Państwo wiecie. Mam wymieniać?

Chyba część Czytelników pamięta słynny targ Abrahama z Panem Bogiem, który zapowiedział mu zniszczenie Sodomy i Gomory z powodu obrzydliwych występków ich mieszkańców. Krótko przypomnę. Abraham zapytał Pana Boga, czy zniszczy miasta, jeśli znajdzie się tam 50 sprawiedliwych, na co Pan Bóg obiecał, że tego nie dokona, ze względu na nich. Po kilkukrotnym targu, graniczna liczba sprawiedliwych spadła do 10 osób i tu nadal Pan Bóg zapowiedział litość; Abraham się dalej nie targował, bo widać i on uznał, że jest jakaś granica Bożego miłosierdzia. Sodoma i Gomora zostały zniszczone, co jest dowodem nie wprost, iż nie znalazło się w tych miastach nawet 10 sprawiedliwych. Być może i teraz, choć nikt z Panem Bogiem się nie targuje, ma podobny proces i Jego miłosierdzie odsuwa w czasie to, co ma nieuchronnie nastąpić, by ludziom dać czas na nawrócenie. Z pewnością skala jest inna, ale wydaje mi się, że obecnie Pan Bóg „liczy” na Ziemi sprawiedliwych i Paruzja nastąpi wtedy, kiedy będzie ich za mało… Wiele razy miałem też okazję cytować niepokojące pytanie Pana Jezusa: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę gdy przyjdzie?” i jest ono zasadne patrząc na obecny stan nie tyle świata i ludzkości, które są wprost beznadziejne, ale chrześcijan, a dokładnie katolików.

Drogi Czytelniku, nie wiem czy spotkałeś się (pewnie tak) z takim „znakomitym” przekazem płynącym ze strony „postępowych” teologów i hierarchów, zapewniających Cię: nie martw się, piekła nie ma, bo Bóg jest miłosierny i Jego miłosierdzie nie zna granic więc jak mówi pewne amerykańskie powiedzenie, możesz „żyć tak, jakby miało nie być jutra”. Kłamią. Istnienie piekła jest wielokrotnie opisane na kartach Pisma Świętego i jeśli kłamcom uwierzyłeś, to znaczy, że go nie czytałeś; zadaj sobie trud i sprawdź sam, kto ma rację. To prawda, Pan Bóg jest miłosierny, lecz granicą Jego miłosierdzia jest wolna wola każdego z nas; On na nikim nie wymusi przyjęcia swego miłosierdzia, bo szanuje naszą wolność, ale jeśli usłyszy Twoje „nie”, to co może zrobić? „Postępowcy” zapewniają Cię, że sądu nie będzie. I znów kłamią.

Ten sąd nazywa się Paruzja i będzie wylaniem Bożej sprawiedliwości; nie stanie się to „w innym czasie i innej galaktyce”, ale na planecie Ziemia. Miłosierdzie Boże jest proponowane nam, ale sprawiedliwość będzie narzucona i stanie się nagle. Zwykły ludzki rozsądek i roztropność sugerują, by nie podejmować tak wielkiego ryzyka, które może się skończyć wiecznym potępieniem. Czy nie bezpieczniej jest uwierzyć Panu Bogu? Pamiętasz określenie Szatana jako „ojca kłamstwa”? Boże miłosierdzie nie pokona ludzkiej woli i na końcu świata ci, którzy odrzucą miłość Boga, zostaną potępieni i będzie to osąd wieczny. Czy możesz ryzykować, gdzie spędzisz wieczność…?

Wśród wielu pokus i niebezpieczeństw, które na nas czekają istnieje łatwowierność w fałszywe przepowiednie, w tym także te o czasie końca świata. Ci fałszywi prorocy chcą nam odebrać obiecany przez Pana Jezusa pokój, taki którego świat dać nie potrafi i nie może. Kościół nigdy nie ogłaszał, kiedy będzie Paruzja i jeśli kiedyś usłyszysz swojego ulubionego internetowego kaznodzieję, podającego jakąś datę to wiedz, iż przemawia właśnie „fałszywy prorok”. Owszem, jesteśmy wezwani do obserwowania „znaków na niebie i ziemi”, lecz Pismo zapewnia, że o „owym dniu, nikt nie wie”, więc nie ma co sobie zawracać głowy ciągłymi spekulacjami. Tak, Paruzja jest pewna, czy będzie nam dane jej doczekać, to nie nasza sprawa, chociaż powinniśmy się na nią duchowo przygotować, by nas ewentualnie nie zaskoczyła (gdy będziemy w stanie grzechu ciężkiego). Pan Jezus apelował wyraźnie: „Czuwajcie !” Na początku tego eseju wspomniałem o znaczeniu greckiego słowa „parousia”, ale chciałbym je uzupełnić, bo miało ono jeszcze jedno znaczenie, a mianowicie oznaczało uroczysty wjazd cesarza rzymskiego do wizytowanej prowincji. W tym sensie, odnosząc się do Jezusa Chrystusa, Paruzja ma podobne znaczenie.

Trudno powiedzieć, czy ta moja pisanina odniesie jakiś skutek i spowoduje, że ktoś z moich Czytelników się obudzi z letargu (jeżeli w takim stanie się znajduje). Oby tak było. Jeśli nawet ten artykuł o Paruzji spowoduje refleksję u choć jednej osoby, to cel zostanie osiągnięty (z pewnością „im więcej, tym lepiej”), bo nie jestem naiwny. Żydzi nie uwierzyli Panu Jezusowi patrząc na dzieła i znaki których dokonał, więc szansa na to, iż ja kogoś przekonam jest mizerna, ale napisałem to, ponieważ nadzieja zawsze jest…

Proszę, byście zastanowili się nad tym tekstem i zadali sobie pytanie, czy jesteście gotowi na Paruzję oraz konsekwencje odpowiedzi na to pytanie. Jest to samo pytanie, które ja sam sobie zadaję… „Maranatha”.

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *