Uchwałą Senatu RP ustanowiono Jana Matejkę patronem roku 2023 bowiem w tym roku mija 185. rocznica urodzin (24 czerwca) i 130. rocznica śmierci (31 października) malarza, autora dzieł prezentujących władców Polski oraz najważniejsze wydarzenia w polskiej historii. Matejko pozostawił ogromną spuściznę artystyczną, obejmującą ponad trzysta dzieł olejnych – portretów, obrazów o treści historycznej, religijnej, alegorycznej – oraz kilkaset rysunków i szkiców (w tym sławny i szeroko spopularyzowany “Poczet królów i książąt polskich”, 1890-92). Odszedł jako zasłużony Polak, wielki artysta, wybitny pedagog i obrońca zabytków Krakowa. Jego malarstwa nie sposób rozpatrywać jedynie w kategoriach czysto artystycznych, w oderwaniu od funkcji, jaką ono pełniło i pełni nadal w społecznym odbiorze. Przekazując wiedzę o ważnych i chwalebnych wydarzeniach polskiej historii przyczynił się do patriotycznego wychowania kolejnych pokoleń Polaków. O przesłaniu, które artysta chciał Polakom unaocznić świadczy chociażby takie wydarzenie: W roku 1866, Jan Matejko, przedstawił XVIII- wieczną tragedię Polski symbolicznym obrazem „Rejtan”, na którym sportretował sejm i czołowych zdrajców. Wzbudziło to gniew wnuków. Jeden z arystokratów, udając zgorszonego patriotę, warknął: – Posłać to do Petersburga, tam kupią! – Kupili żywych, mogliby kupić i malowanych! – odpowiedział wzgardliwie Matejko…
Kiedy dziś zwiedzamy Muzeum Narodowe w Warszawie możemy podziwiać oryginał słynnej „Bitwy pod Grunwaldem” a mało brakowało, aby to monumentalne malowidło zostało zniszczone przez Niemców w czasie II wojny światowej. Podobno w zamiarach hitlerowców było spalenie obrazu, Goebbels wyznaczył nawet nagrodę pieniężną za wskazanie ukrycia dzieła. (Niemcom nie pasowało uwiecznienie strasznej klęski z 1410r. III Rzesza gwałtownie protestowała, kiedy w 1938 r. Poczta Polska z okazji setnej rocznicy urodzin Jana Matejki wydała znaczki przypominające grunwaldzkie zwycięstwo). A jednak dzięki ofiarności wielu ludzi udało się zatuszować miejsce kryjówki i przechować obraz do 1944r. Razem z nim udało się uratować inny obraz Matejki: „Kazanie Skargi”.
W okresie poprzedzającym wybuch wojny dzieła sztuki znajdowały się na całym obszarze II Rzeczypospolitej, przede wszystkim w dużych miastach, takich jak zwłaszcza Wilno, Toruń, Poznań, Warszawa, Łódź, Kraków i Lwów, w wielu mniejszych miasteczkach oraz w rozsianych po całym kraju siedzibach ziemiańskich, zbiorach prywatnych arystokracji, burżuazji i kolekcjonerów, w antykwariatach, kościołach i klasztorach.
Już na jesieni 1938 roku Polacy mający pod swoją pieczą dzieła sztuki przewidywali z dużym prawdopodobieństwem, że wojna z Niemcami wybuchnie – jest to tylko kwestią czasu. W 1938 roku budowano np. specjalne skrzynie obite blachą do przechowywania cennych przedmiotów. W pierwszej połowie 1939 roku zaczęto intensywnie myśleć jakie podjąć działania, aby nie wywoływać nastrojów paniki i pesymizmu. Nie zdawano sobie dokładnie sprawy jak może przebiegać wojna niemiecko-polska i nie przypuszczano, że Niemcy mogą bombardować z premedytacją cele cywilne zwłaszcza dzielnice i obiekty zabytkowe.
Ustawa sejmowa z 30 marca 1939 roku precyzowała plany o wycofaniu urzędów, ludności i mienia z zagrożonych obszarów, w myśl której ochrona mienia miała się dokonywać w drodze ewakuacji na centralne i wschodnie tereny RP lub zabezpieczenia na miejscu. 25 czerwca 1939 roku właściciele ziemscy z zachodnich ziem Polski otrzymali „poufną radę” władz, aby cenne ruchomości, w tym dzieła sztuki, zaczęli ewakuować w głąb kraju w sposób nie wzbudzający niepokoju miejscowej ludności. W rezultacie liczne dobra kultury z wielkopolskich rezydencji ziemiańskich trafiły m.in. do Warszawy, w tym jako depozyty do Muzeum Narodowego.
W czerwcu odbył się także w Gdyni XV Zjazd Delegatów Związku Muzeów Polskich, na którym dyskutowano o zabezpieczaniu i ewakuacji narodowych klejnotów. Postanowiono tam wywieźć na wschód Polski te dzieła sztuki, które najeźdźca może chcieć zniszczyć ze względu na ich treść. Wytypowano Zamość jako bezpieczną kryjówkę. Jednak stolica była na pierwszym miejscu.
Już wiosną zaczęły się wielkie przeprowadzki: ks. M. Czartoryska, opuszczając zamek w Gołuchowie, wywiozła do Warszawy 18 skrzyń z najcenniejszymi obiektami. Skrzynie zamurowano pod bramą wjazdową do jej kamienicy przy ul. Kredytowej 12. Czartoryscy przewieźli też inne muzealia z Gołuchowa oraz bezcenne zbiory z ich muzeum w Krakowie do Sieniawy i ukryli w piwnicach tamtejszego pałacu. Znalazły się tam między innymi takie arcydzieła: Dama z gronostajem Leonarda da Vinci, Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem Rembrandta van Rijn, Portret młodzieńca Rafaela Santi i ryciny Albrechta Dürera (niestety wiele z nich skradziono w czasie wojny, a batalia o uratowanie np. Damy z gronostajem zasługuje na oddzielne omówienie)
Latem, hr. Raczyński do Muzeum Narodowego w Warszawie potajemnie przywiózł bezcenną kolekcję 327 obrazów malarzy polskich i obcych z Rogalina, zbrojownię przeniesiono zaś do Muzeum Wojska Polskiego. Hr. Chłapowski najcenniejsze obrazy ze swego pałacu w Kopaszewie oraz dworu w Sobiejuchach w Wielkopolsce przywiózł do Warszawy i ukrył w Drukarni Technicznej oraz Arsenale. W sierpniu przywieźli swoje cenne zbiory do Muzeum Narodowego: W. z Siemiradzkich Przyjemska z Glinnik, Paweł hr. Potocki z Chrząstowa i Leon hr. Żółtowski z Niechanowa. Już w czasie wojny, 2 sierpnia za sprawą konserwatora pomorskiego Jerzego Chyczewskiego do Muzeum Narodowego w Warszawie dotarły najcenniejsze obiekty z kościoła ewangelickiego na Helu, w tym płaskorzeźba Zaśnięcie Najświętszej Marii Panny z XIV wieku.
Publiczne i prywatne zbiory dzieł sztuki znajdujące się na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej w zasadzie nie były chronione i wywożone, ponieważ te tereny uważano za całkowicie bezpieczne! Właściciele dzieł sztuki z terenów południowo-wschodnich, jeśli już przewozili swoje kolekcje, to głównie do Lwowa. Przygotowania prowadzono dyskretnie, tak, aby nie wywoływać niepokoju u zwiedzających oraz zgodnie z nakazem poufności wszelkich działań mobilizacyjnych. Dyrektor Muzeum Narodowego Stanisław Lorentz na tajnych konferencjach z kustoszami i konserwatorami ustalił zasady postępowania w sytuacjach wymagających szybkich decyzji. Np. zbiory numizmatyczne zostały spakowane do kilkunastu skrzyń i zabetonowane pod jedną z piwnic muzealnych. Zabezpieczono (niestety nie całkowicie) muzeum przy Bibliotece Ordynacji hr. Zamoyskich przy ulicy Senatorskiej 37 i w Pałacu Błękitnym, między innymi z galerią obrazów, zbrojownią liczącą około 400 pozycji, gabinetem numizmatycznym i bogatymi zbiorami rzemiosła artystycznego. Z kolei kolekcja wilanowska Branickich jako jedna z nielicznych należących do prywatnych właścicieli posiadała inwentarz i znaki własnościowe na obiektach- została także zabezpieczona. Znakomite na skalę europejską zbiory hr. Potockich z pałacu w Jabłonnie, obejmujące niemal wszystkie dziedziny sztuki, w tym malarstwo z galerii króla Stanisława Augusta i pamiątki po księciu Józefie Poniatowskim, zostały podzielone i przewiezione do stolicy: do pałacu hr. Raczyńskich przy Krakowskim Przedmieściu, do kamienicy Baryczkowskiej na Starym Mieście (dzisiejsza siedziba Muzeum Warszawy), a najcenniejsze do pałacu hr. Tyszkiewiczów przy ul. Matejki. Tylko mniej wartościowa część pozostała na miejscu. Również Janusz ks. Radziwiłł polecił spakować zbiory Nieborowa. Wojenne i powojenne losy wszystkich wymienionych zbiorów zasługują na osobne omówienie. Szacuje się, że straty od obu agresorów w czasie II wojny wyniosły 516 tys. dzieł sztuki.
Jak uratowano „Bitwę pod Grunwaldem”
Malowana w latach 1872-78 “Bitwa pod Grunwaldem” przedstawia jedno z najświetniejszych zwycięstw oręża polskiego nad niemieckim – całkowite rozgromienie potęgi militarnej zakonu krzyżackiego przez wojska polsko-litewsko-ruskie. Obraz powstał w okresie wzrastającej hegemonii Prus w Europie, po wygranej wojnie z Francją w 1870; był również odpowiedzią artysty na nasilającą się akcję germanizacji Polaków w zaborze pruskim.
Na trzy dni przed wybuchem II wojny światowej, po ogłoszeniu mobilizacji, do stolicy wrócił Stanisław Mikulicz-Radecki, dyrektor administracyjny Zachęty i w obliczu zbliżającego się kataklizmu zarządził pakowanie zbiorów. Do ewakuacji pracownicy musieli przygotować m.in. wielkie dzieło mistrza Matejki „Bitwę pod Grunwaldem”. Obraz eksponowany był w Zachęcie, został odkupiony od spadkobierców warszawskiego bankiera Dawida Rosenbluma – ten wcześniej nabył go u Matejki jako inwestycję.
Zdjęcie „Bitwy” ze ściany nie było proste: ponad 40 metrów kwadratowych pokrytego farbą płótna o wadze około 1,5 tony. Zaangażowano do tego pracowników, którzy nie zostali powołani do wojska i ochotników-przechodniów. Przy próbie zdjęcia, dzieło runęło na ziemię i omal nie przygniotło wicedyrektora Zachęty, malarza Stanisława Ejsmonda. Płótno udało się wyjąć z ram i nawinąć na drewniany wał o średnicy około 1 m – razem z innym zdeponowanym w Zachęcie matejkowskim obrazem „Kazaniem Skargi”. Zwinięte płótna, zaszyte w ceratę trafiły do wyłożonej azbestem drewnianej skrzyni. Włożono do niej jeden z trzech egzemplarzy protokołu ewakuacyjnego i zamknięto wieko. Pakunek o długości blisko 5 m czekał już tylko na wywóz.
Przez parę dni nie można było znaleźć odpowiedniego środka transportu. Mikulicz-Radecki nie dał jednak za wygraną: „Zauważyłem na podwórzu ogromne 4 -metrowe platformy konne, na świetnych resorach i balonowych kołach. Płk Meyer dał mi bez trudności taką platformę, parę olbrzymich koni, zapas owsa i siana na kilka dni oraz furmana, który postawił jako warunek, że będzie wolno mu zabrać w drogę żonę i dwoje dzieci” – pisał po dotarciu do Lublina.
I tak kiedy wojska niemieckie opanowywały centralną Polskę i docierały do przedmieść Warszawy, o godz. 5.30 nad ranem furman z rodziną, Mikulicz-Radecki z żoną i Stanisław Ejsmond ruszyli w drogę do Lublina, by tam ukryć „Bitwę pod Grunwaldem”. Warto też przypomnieć, że jego ojciec Franciszek Ejsmont brał udział w akcji wywiezienia obrazu Matejki do Moskwy w czasie I wojny światowej, gdzie zrolowana „Bitwa” przeczekała wojenną zawieruchę. Do kraju wróciła dopiero w 1922 r.
Pod ostrzałem Luftwaffe przedarcie się ze skrzynią z obrazami na wschód było brawurową akcją ludzi pełnych poświęcenia. Tamtędy ewakuowały się władze, oddziały wojskowe i ludność cywilna. Już w połowie września droga była nieprzejezdna: zasłana poległymi, zniszczonymi kolumnami samochodów, martwymi końmi. Niemcy celowo polowali na uciekinierów z powietrza.
Platforma z „Bitwą” do Lublina dotarła 9 września o 5 rano, skrzynię z „Bitwą” zdjęto na dziedzińcu Muzeum Lubelskiego a Mikulicz-Radecki z żoną oraz Ejsmond z malarzem Surałło-Gajduczenim (ten ostatni dołączyl do konwoju po drodze) rozdzielili się, by załatwić formalności w urzędach. W tym samym czasie rozpoczęło się bombardowanie Lublina. Mikulicz-Radecki z żoną ukryli się w kościele, Ejsmond z Surałło-Gajduczenim byli w magistracie, w który trafiły niemieckie pociski. Obaj zginęli.
„Bitwa” ocalała i to pomimo tego, że jedna z bomb trafiła w budynek muzeum. Zwinięte w rulon dzieła Matejki zostały przeniesione do sali czytelni w gmachu muzeum. Ukryto je, obudowując rulon drewnianą ladą. Po zajęciu budynku Muzeum Lubelskiego przez Niemców obraz, w największej tajemnicy, także stamtąd trzeba było ewakuować. Operację przemyślano w najdrobniejszych szczegółach. W muzeum zainscenizowano prace remontowe. Rozebrano ladę, pod którą znajdowały się cenne płótna, przeniesiono je do komórki na dziedzińcu. Wał, załadowany na wóz drabiniasty, przykryto różnego rodzaju szpargałami domowego sprzętu, by transport wyglądał na przeprowadzkę. „Bitwę” przewieziono w ten sposób przez miasto do budynku Taborów Miejskich, gdzie kierownikiem był Franciszek Galera.
Dzieła Matejki postanowiono zakopać w szopie. W warunkach całkowitej konspiracji wykopano dół. „W Wielki Piątek (marzec 1940) rulon, zawierający obraz Bitwa pod Grunwaldem i Kazanie Ks. Piotra Skargi umieściliśmy w wykopanym dole, który był wyłożony deskami. Sam rulon był owinięty azbestem, następnie ceratą a ceratę owinęliśmy nasmoloną papą. W samym dole tak opakowany rulon poutykaliśmy słomą” – wspominał Galera. Aby Niemcy przestali węszyć radio Londyn nadało fałszywą informację, że dzieła Matejki zostały przetransportowane do Anglii.
Po zakopaniu „Bitwy” w szopie wylano beton dla ochrony obrazów przed pożarem i zrobiono odwodnienie rynny, by ograniczyć przedostającą się wilgoć. Obrazy przeleżały w ziemi do 1944 r. i nikt z zaangażowanych osób nie wydał tajemnicy. Dopiero powożący wozem drabiniastym Michał Grzesiak, poinformował urzędujących w Lublinie urzędników PKWN, że coś cennego zostało zakopane w szopie przy Elektrycznej. Wówczas ukrywający „Bitwę” zdecydowali się poinformować władze PKWN o sprawie i przekazać ukryte dzieła. Wydobycie obrazów było wielkim wydarzeniem. Operację sfilmowała kronika filmowa. Komunistyczne władze odznaczyły zaangażowanych w ukrywanie obrazu. Oczywiście nie wszystkich. „Zapomniano” o lubelskim adwokacie Stanisławie Kalinowskim, zarządcy Muzeum Lubelskiego, polskim administratorze miasta w czasie okupacji Romanie Ślaskim i Franciszku Galerze, którego rodzina była członkami AK. Tego ostatniego odznaczono pośmiertnie w 2016 roku.
Wydobycie dzieł z kryjówki 1944r.
Byśmy mogli podziwiać to wielkoformatowe dzieło Matejki swoją bitwę musieli stoczyć konserwatorzy. Po wydobyciu obrazu z dołu w szopie Taborów Miejskich okazało się, że mimo azbestu, ceraty, papy, rur odprowadzających wodę obraz jest w fatalnym stanie. „Bitwa” odrestaurowana pod kierunkiem profesora Bohdana Marconiego została wystawiona po raz pierwszy w 1949 r. – po 10 latach od ewakuacji z Zachęty. Po 60 latach konieczna była kolejna gruntowna renowacja. Trwała 25 miesięcy. „Ze względu na gabaryty obrazu konserwację przeprowadzono w sali galeryjnej, która została do tego celu specjalnie przystosowana. Do prowadzenia prac wykonano drewniany podest pokryty wykładziną PCV. Dwa specjalne, metalowe podesty jezdne umożliwiały działania konserwatorów bez obciążania powierzchni obrazu. Konserwatorzy w wymuszonej półleżącej pozycji, prowadzili prace” – opisywała ostatnią konserwację Dorota Ignatowicz-Woźniakowska, główny konserwator Muzeum Narodowego w Warszawie.
Gdyby nie akcja ewakuacyjna i ukrycie obrazu w Lublinie, pewnie dziś nie oglądalibyśmy w Muzeum Narodowym oryginału, tylko co najwyżej kopię… Opracowanie Ewa Gulbis
Przy opracowaniu materiału korzystałam z: portalu „Kultura”; A. Niewińska: „Kto naprawdę uratował Bitwę pod Grunwaldem”, Tygodnik TVP,2021; W. Łysiak: „Milczące psy”, wyd. Exlibris, 1997.