„Wiele osób umiera z powodu spożywania bakterii znajdujących się w nieodpowiednio wyprodukowanych serach” – oświadczył główny biolog w kulminacyjnym punkcie konferencji dotyczącej przyszłości ludzkości.
„To prawda” – odparł główny socjolog. „W rezultacie zakłócona została demograficzna i ekonomiczna równowaga oraz generalne dobro ogółu”.
„Przy tym rozbudzone nierozumne siły mogą wymknąć się spod kontroli, powodując jeszcze większe straty w infrastrukturze globalnej pomyślności” – powiedział główny ekonomista.
„I zakłócić pokój na całym świecie” – dodał naczelny politolog.
Taka wyliczanka trwała do czasu, aż każdy z uczestników konferencji zabrał głos. Nikt nie zaprzeczył stwierdzeniom wypowiadanym przez ekspertów uczestniczących w spotkaniu gromadzącym największe umysły rodzaju ludzkiego. Na koniec powstał bardzo uczony i wpływowy człowiek. W sali zapanowała absolutna cisza.
„To oczywiste, że na świecie różnych rodzajów sera jest za dużo” – powiedział tonem mędrca i z wielkim autorytetem w głosie – „W procesie produkcji serów brakuje powszechnego monitoringu i kontroli jakości. Marketing powoduje, że sery produkowane w Szwajcarii, Francji, Holandii czy USA bardzo różnią się od tych wytwarzanych w państwach słabo rozwiniętych. Współzawodnictwo między producentami serów przyczynia się do biedy, systemu klasowego, przemocy w rodzinach i wojen. Państwo światowe zapewniłoby, że te drastyczne problemy zostałyby rozwiązane raz na zawsze”.
Sielankową atmosferę zakłóciło pewne wydarzenie. Na sali w imię demokracji wydzielono mały obszar dla publiczności gdzie było 40 miejsc, w większości pustych. Na tablicy przymocowanej do barykady oddzielającej ją od znanych osobistości był napis „Głos ludu”. Prowadzący konferencję zaprosił osoby z tej grupy, by zabrały głos. Do mikrofonu podeszło dziecko i powiedziało z uśmiechem: „Lubię kanapki z serem i dżemem, mama robi mi je w każdą sobotę”.
„Jaki ser lubisz?”- zapytał prowadzący z uśmiechem. – „Mocny cheddar z pieprzem i dużo dżemu winogronowego”- odpowiedziało dziecko. „Rozumiem”, powiedział prowadzący z gasnącym uśmiechem. „Dziękuję ci za udział” i dziecko wróciło na miejsce. Następnie podeszła do mikrofonu starsza pani i powiedziała: „Lubię ser gorgonzola. No, prost uwielbiam, a nawet mój kotek zje czasem jego kawałek”. – „Dziękuję za zabranie głosu” – odrzekł prowadzący, robiąc minę.
Teraz podszedł mężczyzna w średnim wieku, stwierdzając, że przepada za serem limburskim, bo jest dla niego największym przysmakiem. – „Dziękuję za cenną opinię” – powiedział prowadzący z ironią.
„Jeśli mogę coś dopowiedzieć” – odezwał się biolog – „Ser limburski nie ma szczególnych walorów biologicznych, które nie mogłyby zostać zastąpione przez inny, mniej cuchnący ser”. – „Cuchnący?” – mruknął pod nosem mężczyzna, spuszczając głowę z zawstydzeniem, wracając na miejsce. Natychmiast zainterweniował socjolog: „Ser limburski ma obrzydliwy zapach, porównywalny z wonią rozkładającego się ciała. Ludzie jedzący taki ser byli od wieków ciężarem dla innych. Nadszedł czas, by państwo interweniowało dla naszego wspólnego dobra !”- zakończył ostro.
–„No tak, jedzenie takiego sera jest patologiczne” – wtrącił główny psycholog. „Chciał pan powiedzieć: socjopatologiczne” – poprawił go politolog.
W tym momencie zwolennik sera doskoczył do mikrofonu i trzęsącym się głosem rzekł: „To dla mnie jasne, że dziobak jest dowodem na to, iż pseudonaukowy ewolucjonista nie ewoluował z mniej prymitywnych gatunków. Jest on degenerującym się reliktem !”, co wywołało konsternację na twarzach ekspertów, a mężczyzna z uśmiechem zakończył: „Jesteście antyróżnorodni, a co za tym idzie homogeniczni !”. Prowadzący skinął na ochronę, kazał go wyprowadzić z sali Wielkiego Zgromadzenia Przedstawicieli Demokrartycznych Ludów Planety. Innych „głosów ludu” już nie dopuszczono do mikrofonu. Incydent wywołał ogólną dezaprobatę wśród ekspertów, ale konferencja toczyła się dalej. Kiedy wszyscy obecni, zgodzili się się, że ze względu na konieczność ujednolicenia produkcji sera i w konsekwencji uratowania ludzkości trzeba uczynić wszystko, by powstało jedno państwo światowe, rozległy się gromkie brawa.
10 lat po utworzeniu Światowego Rządu, każdy obywatel miał sera pod dostatkiem; nie był on ani twardy, ani miękki, wyglądał jak masło, w smaku był łagodny, homogenizowany, sztucznie barwiony i „doskonale bezpieczny”. Na całej planecie nie było innego sera i ludzie byli bardzo szczęśliwi. Jednak gdzieś w górach, w małej zapomnianej dolinie, żyła rodzina, która miała łąki oraz jedną krowę. Przez pokolenia robiła z mleka świetny, zdrowy ser, nie tylko smaczny ale i mający enzymy wpływające leczniczo na reumatyzm, artretyzm, cukrzycę i inne schorzenia. Oczywiście jego produkcja była nielegalna i kiedy Zjednoczona Policja to odkryła, ojciec rodziny został wtrącony do więzienia, matka zesłana na roboty do fabryki „właściwego” sera, a dzieci oddane do rodziny zastępczej celem właściwej opieki i reedukacji. Koniec bajki.