Niespełnione nadzieje

Niespełnione nadzieje

Pamiętacie Państwo jak PiS ogłosił po ostatnich wyborach „zwycięstwo”, którego efektem są rządy Koalicji 13-go grudnia? No i też te naiwne nadzieje na „szybki rozpad tej sztucznej ekipy, skonfliktowanej ze sobą” (tak głosiły niektóre analizy tzw. ekspertów politycznych). Jak jest sami dobrze wiemy… I niestety podobny proces i pobożne życzenia dotyczyły czerwcowych wyborów do Europarlamentu, bo sondaże mówiły, że…

No właśnie, sondaże i przepowiednie partii prawej strony unijnej sceny politycznej, okazały się całkiem różne rozmijając się z faktami i układami, z którymi mamy do czynienia. Dziś gdy już wiadomo, że „marzenia mieć, to piękna rzecz” ale niestety „rzeczywistość skrzeczy” i trzeba nazwać to po imieniu, iż zapowiadane zwycięstwo prawicy unijnej okazało się niestety mrzonką. Oczywiście odnotowano przyrost mandatów i to całkiem spory, co samo w sobie jest pozytywem, ale dopiero po dłuższym czasie przyznano z niesmakiem, iż wrzucenie do jednego prawicowego worka tak odmiennych partii mija się z celem, bo na dobrą sprawę coś takiego jak jednorodna prawica unijna to po prostu fikcja. I niestety nic nie zapowiada zmiany układu rządzącego różnymi agendami UE by można mieć jakieś realistyczne nadzieje na zmianę tego stanu rzeczy, a wynika to z prostego faktu, czyli powyborczej matematyki. Dotychczasowy establishment rządzi nadal, zaś konserwatywno – prawicowe partie nie mają nawet tzw. mniejszości blokującej, co oznacza, że będą mogły sobie tylko poprotestować, bo unijna „grupa trzymająca władzę” trzyma ją mocno i realnie. Tak więc nadzieje na powstrzymanie partii systemowych „poszły się czochrać” jak mawia R. Ziemkiewicz, więc przyjdzie nam patrzeć na postępujące samobójstwo UE.

Nazywanie „odmiennością” charakteru nominalnie prawicowych partii będących w Europarlamencie jest raczej eufemizmem, bo nie tyle ich programy polityczne, co faktycznie prowadzone polityki często do siebie nie przystają, a jedynym punktem je łączącym jest nieskrywana niechęć do napływu (legalnego lub też nie) imigrantów oraz zdecydowany opór wobec prób federalizacji UE. Obecnie, mimo inwazji Rosji na Ukrainę, widać również lekko kamuflowaną pro-rosyjskość kilku z nich. Oto kilka przykładów. Najbardziej skrajnym jest Alternatywa dla Niemiec, której program składa się właściwie z dwóch punktów, czyli usunięcia nielegalnych imigrantów i powstrzymania ich dalszego napływu oraz hasła „dogadajmy się z Rosją”. Może nie jest to tak wprost wyartykułowane, ale jednak pro-rosyjskość jest też obecna w programie i polityce węgierskiego Fideszu.

Znamienny jest tu przypadek francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, która 10 lat temu po zaanektowaniu Krymu otwartym tekstem stwierdziła, że „Popieram tą aneksję, bo referendum było legalne a Moskwa ma prawo do Krymu ze względu na tradycje historyczne oraz swe interesy na Morzu Czarnym”. W kontekście tej wypowiedzi nie dziwią więcej niż aluzje o finansowaniu, przynajmniej w początkach działalności partii Le Pen przez Kreml (podobnie jak dziś AfD, na której czele stanęła lesbijka wychowująca dwoje adoptowanych dzieci) ). Od nich odstają trochę (ale nie za bardzo) nasza Konfederacja i włoska Liga Matteo Salvini’ego (w 2019 r. określił Putina jako najlepszego polityka i męża stanu, zaś kiedy prez. E. Macron wyraził chęć wysłania wojsk NATO by pomóc Ukrainie, Salvini nazwał go „przestępcą”) kryjące się pod apelami o zakończenie wojny na Ukrainie, tak jakby to od niej to tylko zależało. Z kolei Bracia Włosi premier Georgi Meloni i tradycyjnie polski PiS należą, poza oczywistym oporze wobec nieograniczonej, nielegalnej imigracji do krajów UE, do obozu radykalnie antyputinowskiego, popierając Ukrainę (pominę tu historie związane z wysyłką ukraińskiego zboża). W tym nurcie mieści się też brytyjska Partia Konserwatywna oraz szereg pomniejszych partii z innych krajów. Dobrym punktem łączącym wszystkie wspomniane grupy jest obawa przed stworzeniem Stanów Zjednoczonych Europy, zamiast Unii państw i narodów. Na to wszystko dodatkowo nakładają się interesy partykularne poszczególnych partii, co wcale nie dziwi, bo chyba tylko duża część naiwnych Polaków zapomina o tym, że nie tylko państwa, ale i partie nie mają przyjaciół, a tylko interesy…

Pewnym pocieszeniem są tylko osiągnięcia antyunijnej prawicy w kilku krajach, z których najbardziej szokującym jest Holandia, gdzie lider zwycięskiej Partii Wolności (PVV) Geert Wilders odłożył na bok osobiste ambicje i plany (wyjście Holandii z UE, zakaz budowy meczetów) byle tylko doprowadzić do odsunięcia lewactwa od władzy. Plany rządzącej koalicji wywołują wściekłość unijnych elit ze zrozumiałego powodu, bo kraj wycofuje się z łagodnej polityki azylowej i migracyjnej (imigrant musi udowodnić, że należy mu się prawo azylu, tylko jedno odwołanie od decyzji odmownej, brak łączenia rodzin „z automatu” i pierwszeństwa w przydziale mieszkań socjalnych, przyśpieszone deportacje), wzmocnienie kontroli granic oraz złagodzenie skutków Zielonego Ładu. Z drugiej strony zapowiada się dalsze wsparcie dla Ukrainy, silne zaangażowanie na rzecz NATO i przemysłu obronnego, budowę 4 elektrowni jądrowych, obniżenie podatku dochodowego, wyższe zasiłki na dzieci, zniesienie przepisów o podatku węglowym, przymusie instalacji pomp cieplnych i wysokich norm energooszczędności domów.

„Holenderska kontrrewolucja” miała być przykładem dla Francji, po ryzykownym pociągnięciu prez. E. Macrona, który po kiepskich wynikach wspierającej go partii w wyborach do europarlamentu, ogłosił nowe wybory narodowe. Po pierwszej rundzie i znakomitych dla Zjednoczenia Narodowego M. Le Pen wynikach, liderka tej partii juz zaczęła marzyć o rządach prawicy, ale kontratak lewicy i centro-liberalnego establishmentu był bardzo skuteczny. Przed drugą rundą wyborów, opozycyjne wobec Le Pen partie porozumiały się co do głosowania na najmocniejszych kandydatów, rezygnując z konkurencji wobec siebie i taktyka ta przyniosła niebywały „sukces”, gdy Macron wpadł z przysłowiowego deszczu, pod rynnę. Tą „rynną” jest zwycięstwo lewicowego Nowego Frontu Ludowego, którego jeden z twórców Jean-Luc Melenchon jest politykiem otwarcie antyamerykańskim, antyunijnym i prorosyjskim, nawet po agresji na Ukrainę. Uważa on, że Putin został sprowokowany do wojny przez NATO, popiera ideę rokowań pokojowych na warunkach rosyjskich, zaś samego Putina określił jako „wiarygodnego partnera”. Sądzę, że E. Macron bardzo żałuje decyzji o przyśpieszonych wyborach, które przyniosły zwiększone poparcie dla partii M. Le Pen, a największą francuską siłą polityczną stał się lewicowy sojusz. Warto też odnotować, co nie jest raczej niespodzianką, że francuscy muzułmanie w olbrzymiej większości głosowali na lewicę (podobnie jak w Wlk. Brytanii, gdzie na Partię Pracy głosowało 4 z 5 mln muzułmańskich wyborców). Należy też zwrócić uwagę na wagę ordynacji wyborczej wpływającej na zafałszowanie wyników, bo na „przegrane” w drugiej rundzie Zjednoczenie Narodowe głosowało ponad 10 mln wyborców, zaś na „zwycięski” Nowy Front Ludowy ponad 7 mln. I jak tu nie mówić o legalnym politycznym przekręcie?

Tak więc olbrzymia mobilizacja pod hasłem „wszyscy przeciw Le Pen”, podobnie jak w rok temu w Polsce przeciw „pisiorom”, spowodowała pogrążenie nadziei na jakiś poważny polityczny zwrot w Europie, tym bardziej po łomocie jaki dostali brytyjscy konserwatyści od Partii Pracy (abstrahując od „konserwatyzmu” Partii Konserwatywnej). Tak przy okazji to wybory w Wlk. Brytanii, oprócz spodziewanej porażki partii rządzącej, przyniosły szereg innych szokujących rezultatów. Tak więc Szkocka Partia Narodowa, straciła aż 38 miejsc, i będzie miała ich tylko 9, co można porównać proporcjonalnie do wyniku konserwatystów, którzy będą mieć w Izbie Gmin o 250 mniej mandatów. Nigel Farage z Partią Reform odnotowali pewien sukces, bo głosowało na nich ok. 4 mln ludzi, co jednak z powodu większościowej ordynacji wyborczej przełożyło się zaledwie na 5 mandatów.

Odnotowano też najniższą od 1885 r. (to nie pomyłka) frekwencję wyborczą (straszliwa apatia elektoratu), co skutkuje tym, iż zwycięska Partia Prac y mimo oddania na nią mniejszej ilości głosów, niż w poprzednich wyborach, będzie miała przewagę 231 głosów nad konserwatystami. Podobnie jak we Francji, ordynacja wyborcza spowodowała potężną deformację woli wyborców, bo jak nazwać następujące fakty: Liberalna Demokracja w 2019 zdobyła 11 mandatów, a obecnie kiedy głosowało na nią o 180 tys. mniej dostała 76 mandatów, zaś partia Reform UK, na którą oddano o 600 tys. więcej głosów niż na liberałów ma tylko 5 miejsc w parlamencie. Poza tym, gdzie jest proporcja, jeśli na Partię Pracy głosowało 33.7% wyborców i ma 347 mandatów, a na Konserwatystów 23.7% i mają zaledwie 116 mandatów. Jak 10% różnica może się przełożyć na tak ogromne dysproporcje w liczbie mandatów parlamentarnych? Czy to jeszcze demokracja?

Poza wyłomem, który dokonał się w Holandii oraz wcześniej we Włoszech, zjednoczone siły lewicowo-liberalno-zielone, będą nadal dominować w najważniejszych krajach UE oraz w instytucjach UE (Parlament, Rada, Komisja) co oznacza, że unijne elity nie odstąpią od projektu budowy „Państwa Europa”
Nie można mieć w tym względzie żadnych złudzeń, gdy partie „grupy trzymającej władzę” w UE mają w Europarlamencie 553 miejsca na 720 i pytaniem jest tylko, jaką drogę wybiorą by to osiągnąć. Nadzieje na przebudzenie społeczne obywateli opornych wobec Zielonego Ładu i Transformacji Energetycznej okazały się niestety nieuzasadnione, mając również takie paradoksy jak postawa Włochów, których 63% nie chce wzrostu wydatków na obronność, mimo iż Rzym wydawał do tej pory tylko 1.5% PKB (dopiero od 2025 r. zapowiedziano 2%). Kordon sanitarny, którym otoczono anty-systemowe partie (też przecież nie prezentujące jakiegoś zjednoczonego frontu) jest jak na razie nie do przełamania, lecz o wiele gorszym na przyszłość prognostykiem jest stan umysłów społeczeństw państw Unii, którym mózgi wyprano tak skutecznie, iż jak „głodne pelikany” łykają lewacko-liberalno-zieloną karmę, którą są żywione. Patrząc na to wszystko i realnie oceniając sytuację, trudno być optymistą, choć z drugiej strony, życie jest pełne niespodzianek i może nas kiedyś bardzo pozytywnie zaskoczyć, czego oczywiście nam wszystkim życzę…

+ posts
author avatar
Andrzej Otomański

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *