Czy historia musi dzielić?
Tożsamość narodowa opiera się na pamięci
Prof. Wojciech Roszkowski
Szacunek, równe traktowanie a wyższość nad innymi
Rozważając rolę pamięci w relacjach międzynarodowych, dotykamy zjawisk i pojęć trudnych do zdefiniowania, niemal niemożliwych do zmierzenia, a których wpływ umyka precyzyjnemu opisowi. Mimo to jest oczywiste, że pamięć, jak powiada Paul Ricoeur, jest podstawą ludzkiej świadomości, a przez to także podstawą relacji między ludźmi i narodami.
Pojęciem często używanym, gdy chodzi o politykę pamięci, jest tożsamość. W przypadku poszczególnych osób jest to zasób pamięci, który określa to, czym jesteśmy jako ludzie, jako mężczyźni, kobiety lub dzieci, jako Polacy lub w jakiejś mierze Europejczycy. W przypadku dużych zbiorowości, takich jak ludność państwa, sprawy mocno się komplikują. Można bowiem odróżnić tożsamość obywateli od tożsamości migrantów czy turystów. Społeczeństwo jest kategorią o charakterze bardziej demograficznym lub socjologicznym. O narodzie natomiast mówimy albo w sensie czysto politycznym, równoznacznym obywatelstwu – jak w tradycji anglosaskiej, albo w kategoriach kulturowych – jako o wspólnocie połączonej językiem, historią, a czasem także religią – w kategoriach częściej przyjmowanych w Europie kontynentalnej, a zwłaszcza w jej środkowych i wschodnich częściach.
Analiza współczesnefo znaczenia tożsamości narodowej
Francis Fukuyama przypomniał za Platonem istniejący w ludzkiej świadomości element thymos, domagający się szacunku, element isothymia, domagający się równego traktowania, a także element megalothymia, domagający się wyższości nad innymi. Pojęcie narodu zostało w pewnej mierze skompromitowane przez teorię i praktykę nazizmu, zdominowanego przez megalothymię. Pamiętając jednak o tym zagrożeniu, możemy używać pojęcia narodu w tradycyjnym znaczeniu chrześcijańskim, gdzie własny naród należy kochać, ale innych narodów nie można nienawidzić. Niezależnie od pojęć przypomnianych przez Fukuyamę trzeba podkreślić czwarty, może najważniejszy element ludzkiej świadomości, a mianowicie potrzebę przynależności, karmioną poczuciem bezpieczeństwa i przywiązania do wspólnych wartości, postaci, a nawet miejsc. W relacjach między państwami poważny problem stanowią częste przypadki, gdy obywatele jakiegoś państwa nie należą do jednego narodu, ale odczuwają odmienną tożsamość narodową, niejednokrotnie wspólną z narodem sąsiednim.
Tożsamość narodowa jest więc czymś innym niż obywatelstwo, a opiera się na wspólnym języku, historii – tu szczególnie ważna jest historia państwa – lub, choć niekoniecznie, na wspólnej religii. W praktyce sprawy komplikują się, gdy przyjrzymy się niektórym tożsamościom narodowym. W pewnych przypadkach występują bowiem tylko niektóre z tych cech. Amerykanie ze Stanów Zjednoczonych są zjednoczeni przez własną historię i język, ale nie przez jedną religię. Szwajcarom brakuje nawet jednego wspólnego języka, ale są narodem silnie scementowanym przez historię. Dość specyficzne podejście do swej tożsamości narodowej mają społeczności państw powstałych z rozpadu imperiów kolonialnych w Ameryce Łacińskiej, Azji i Afryce, nie mówiąc o takich starożytnych kulturach jak Iran (Persja), Chiny czy Indie. Państwa europejskie o tradycji kolonialnej, takie jak Wielka Brytania, Francja, Hiszpania czy Portugalia, nadal czerpią z tej tradycji dumę, ale i odczuwają problemy z imigrantami z dawnych kolonii.
Jeśli więc pamięć jest podstawą świadomości narodowej, to czy jest to wspólna pamięć, czy suma pamięci poszczególnych osób? Są wprawdzie teorie oparte na założeniu istnienia wspólnej pamięci, ale wydaje się, że osobowość jest zjawiskiem indywidualnym, a więc każdy człowiek ma własną pamięć, tylko częściowo wspólną z innymi przedstawicielami tego samego narodu. Niemniej Ricoeur słusznie podkreślał, że te wspólne elementy są kształtowane przez społeczne przeżywanie wspólnej tradycji, np. w czasie szkolnych lekcji historii, śpiewania hymnu, świętowania rocznic ważnych wydarzeń, podczas wizyt w muzeach historycznych czy przy wspominkach przy rodzinnym stole.
Świadomość narodowa podlega tendencji do upiększania. Ma to związek ze skalą sukcesów wspólnoty narodowej, choć nie ma tu prostej korelacji. Narodowa duma, zamieniająca się czasem w szowinizm, może być efektem imperialnych sukcesów z przeszłości, ale także porażek. Nie przypadkiem w polskim hymnie słyszymy „Jeszcze Polska nie zginęła”. Podobne frazy znaleźć można także w innych hymnach, w których akcentuje się dumę z przetrwania. Świadomość narodowa jest bowiem w dużej mierze zależna od tego, w jaki sposób jest ona kształtowana przez politykę pamięci. Jest ona bowiem faktem, niezależnie od tego, czy ktoś to zauważa, czy nie. Polityka pamięci jest zbiorem działań w sferze publicznej – takich jak lekcje szkolne, muzea, produkcje artystyczne i wiele innych środków, ale także prywatnej – tu ważna jest tradycja rodzinna. Polityka pamięci jest niezwykle ważnym czynnikiem kształtowania tożsamości narodowej, a w konsekwencji także relacji między narodami.
W podejściu Ricoeura do tożsamości narodowej brakuje nieco refleksji nad tym, co powinniśmy pamiętać i dlaczego. We współczesnej literaturze na temat polityki pamięci kwestia celowości i roztropności jest niemal całkowicie nieobecna. Na obronę Ricoeura trzeba stwierdzić, że odwołuje się on do pojęcia prawdy. Bardzo wielu historyków, nie mówiąc o politykach, wzruszy w tym momencie ramionami. Jeśli jednak usunąć to pojęcie, w celach polityki pamięci natychmiast pojawia się akcent na megalothymię. Celem polityki pamięci ma być własny sukces? Za wszelką cenę? Do kwestii tej jeszcze wypadnie wrócić.
Węzły pamięci narodów Europy Środkowej i Wschodniej
Tożsamość narodowa opiera się więc na pamięci, ale problemem podstawowym jest jej zawartość. Każdy z narodów Europy Środkowej i Wschodniej ma własny zestaw „węzłów pamięci”, które określają jego tożsamość. W przypadku Polaków taki zestaw obejmuje chrzest Mieszka w 966 r., ustanowienie unii polsko-
-litewskiej w postaci Rzeczypospolitej Obojga Narodów, „złoty wiek” demokracji szlacheckiej, rozbiory, powstania narodowe w XIX w., odrodzenie Polski po 1918 r., tragedię II wojny światowej, rządy komunistyczne, „Solidarność” i odzyskanie wolności po 1989 r.
Podobny zestaw „węzłów pamięci” Litwinów będzie, mimo długiej wspólnej historii, całkiem odmienny. Obejmie pierwszą wzmiankę o nazwie „Lietuva”, dynastię Gedyminowiczów, polonizację litewskiej szlachty, rozbiory, stworzenie Republiki Litewskiej w 1918 r., konflikt z Polską o Wilno, niemiecką i sowiecką okupację, partyzantkę antysowiecką i Bałtycki Łańcuch Wolności z 1989 r. Podczas gdy Polacy ciepło wspominają królową Jadwigę i króla Jagiełłę, Kopernika, Kościuszkę, Chopina i Mickiewicza, Litwini pamiętają Witolda, Kristijonasa Donelaitisa i Adomasa Mickevičiusa, jak nazywają Mickiewicza. Z tym ostatnim jest wielki problem: napisał bowiem „Litwo, ojczyzno moja!”, ale po polsku. Czy Polacy i Litwini powinni więc walczyć o to, czy był Polakiem, czy Litwinem? Prawda w tej kwestii jest dość skomplikowana, ale osiągalna.
Zbliżone problemy z identyfikacją „węzłów pamięci” lub ważnych postaci mają także inne narody Europy Środkowej i Wschodniej. Dla Węgrów należą do tych „węzłów” przybycie do Panonii ze wschodu, chrystianizacja i święty Stefan, wielcy królowie i święte późnego średniowiecza, biblioteka króla Macieja Korwina, bitwa pod Mohaczem z 1526 r., powstanie 1848 r., Franciszek Liszt, powstanie Austro-Węgier w 1867 r. czy katastrofa traktatu z Trianon. Dla Rumunów natomiast traktat ten jest znakiem sukcesu, gdyż oddał pod ich rządy Siedmiogród. Dumą Rumunów jest romański charakter ich języka, gdyż chętnie sięgają do tradycji Daków i Rzymian.
Podać tu można liczne przykłady problemów z identyfikacją narodową ważnych postaci. Słowacki poeta i dramaturg Hvezdoslav urodził się jako Paul Ország w węgierskiej rodzinie szlacheckiej. Nikola Zrinsky był magnatem chorwackim, ale jako Zrinyi przeszedł do historii Węgier jako dzielny obrońca przed Turkami. Choć w sytuacji zagrożenia ze strony Niemiec i Rosji problemy z identyfikacją Mickiewicza czy Hvezdoslava wydawać się mogą drugorzędne, to niestety zagrożenia te inaczej wyglądają z perspektywy Czechów, Słowaków, Litwinów, Węgrów czy Rumunów, a inaczej z perspektywy Polaków.
Ze względu na swoje położenie w orbicie wpływów potężnych sąsiadów: Niemiec, Rosji, Austrii i Turcji, niewielkie narody Europy Środkowej i Wschodniej odczuwają silną potrzebę zaznaczania swojej tożsamości. Występują tu trzy typy postaw – potrzeba ta jest dla jednych ludzi nadrzędna wobec innych spraw, dla innych jest naturalna, ale mieści się w granicach rozsądku, trzecim wreszcie tożsamość narodowa może przeszkadzać w realnym świecie. Pierwszych trzeba by nazwać nacjonalistami, drugich – patriotami, a trzecich – kosmopolitami. Jak wykazała historia, skrajny nacjonalizm może być w wielu przypadkach niebezpieczny, podczas gdy kosmopolityzm jest groźny, gdyż może pchać patriotów w kierunku skrajności.
Historycy często zwracają uwagę na okoliczności, w których rodziły się współczesne tożsamości narodowe oraz nacjonalizm jako ideologia polityczna. Oskarża się przy tym narody Europy Środkowej i Wschodniej o to, że to tu zrodziły się narodowe ekstremizmy. Jest to pogląd niesprawiedliwy i szkodliwy. W czasach państw dynastycznych tożsamość narodowa odgrywała niewielką rolę. Rola ta wzrosła zdecydowanie wraz z rozwojem społeczeństw masowych w XVIII i XIX w. Dla Anglików czy Francuzów siłą napędową nacjonalizmu była duma z imperialnej potęgi, dla Niemców i Włochów – chęć stworzenia zjednoczonego państwa na miarę ich ambicji.
Dla Litwinów, Łotyszy, Estończyków, Czechów, Słowaków, Słoweńców, Serbów, Chorwatów czy Bułgarów było to marzenie o odtworzeniu lub stworzeniu własnego państwa, choć w przypadku Polaków i Węgrów ambicje te obejmowały również tradycje dawnego państwa wieloetnicznego, co musiało kolidować z ambicjami niektórych mniejszych narodów. Sowietyzacja Europy Środkowej i Wschodniej po II wojnie światowej nie uśmierzyła tych ambicji, ale je zamroziła na dwa lub trzy pokolenia. Wybuchły one z tragiczną siłą na terenie dawnej Jugosławii, choć na pozostałych obszarach regionu dało się te ambicje wdrożyć we wspólną drogę do Unii Europejskiej i NATO. Przykład Jugosławii oraz członkostwo w strukturach atlantyckich skutecznie osłabiły tu nastroje nacjonalistyczne.
Polityka i kultura
Nacjonalizm jest groźnym instrumentem politycznym, ale tłumienie nastrojów tego rodzaju jest kontrproduktywne, gdyż często jest dolewaniem oliwy do ognia. W polityce krajowej naturalnym i koniecznym elementem cementującym wspólnotę jest zdrowy patriotyzm. W relacjach między państwami szacunek dla odrębnych tradycji narodowych jest niezbędny, o ile nie zagrażają one pokojowi i poczuciu sprawiedliwości. Znajomość tych odrębnych tożsamości jest bardzo ważna, gdyż pozwala odróżnić powierzchowny stereotyp od realiów. Wielka tu rola historyków i nauczania historii w szkołach. I tu wychodzimy z dziedziny polityki, gdzie głównie liczy się interes i skuteczność, w dziedzinę kultury, gdzie obowiązują kryteria prawdy i dobra.
Polityka pamięci jest nieodłączną częścią polityki. Problem w tym, jakie są jej cele i jak się ją prowadzi. Celem polityki państw Europy Środkowej i Wschodniej jest umocnienie ich niezależności i pozycji międzynarodowej. Ze względu na ich niewielkie rozmiary i skromne potencjały jest to zadanie bardzo trudne, ale wymagające odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy lepiej te cele realizować wspólnie, czy osobno, opierając się na „wielkich” tego świata?
Ci ostatni mają na ogół własne cele i to w przypadku najbliższych sąsiadów nieszczególnie zbieżne z celami państw regionu. Dlatego tak ważne jest koordynowanie działań państw Europy Środkowej i Wschodniej, a przynajmniej unikanie działań konfliktogennych. Kraje tego regionu mają różne potencjały społeczne i ekonomiczne, różne położenie geograficzne determinujące w dużej mierze ich spojrzenia na politykę międzynarodową, a w niektórych przypadkach nawet kolidujące ze sobą tożsamości. Podczas gdy Estończycy mogą mało wiedzieć o Bułgarach, a Polacy o Słoweńcach, relacje między sąsiadami są często nacechowane uprzedzeniami.
Pojednanie między narodami jest hasłem niezwykle górnolotnym, zwłaszcza z perspektywy bieżącej polityki. Ułożenie dobrych stosunków między sąsiadami nie jest jednak w przypadku Europy Środkowej i Wschodniej jedynie problemem akademickim. Jest ważne z perspektywy celów polityki tych państw. Wspólnie osiągnąć mogą one więcej niż osobno, o czym świadczy Inicjatywa Trójmorza. Jedną z przeszkód może być historia w sensie zaszłości z dawnych czasów. Powstaje więc pytanie: czy historia musi dzielić, czy może także, w jakimś zakresie, łączyć?
Prawdą jest, że historia może dzielić, jeśli ją wykorzystywać instrumentalnie lub ulegać takim instrumentalnym podszeptom spoza regionu. Współcześni przywódcy europejscy często starają się unikać odniesień do historii właśnie z przekonania, że w historii tkwią jedynie demony konfliktu. Zapominanie jest jednak rozwiązaniem ryzykownym, gdyż w tę próżnię demony mogą wejść jeszcze łatwiej. Przykład rozpadu Jugosławii i wojny na jej terenie jest tego dobitnym dowodem. Rozbrajanie politycznej manipulacji nacjonalistycznej jest możliwe jedynie na gruncie kultury. Świat polityki jest zdominowany przez analizy korzyści, interesu i skuteczności. Tylko świat kultury rozumianej jako szukanie prawdy, dobra i piękna daje szansę umocnienia tego, co narody Europy Środkowej i Wschodniej łączy, oraz rozbrojenia tego, co nas dzieli.
Czy historia musi dzielić?
Czy istnieje jednak szansa na to, by prawda o historii zbliżyła narody regionu? Ci, którzy negują istnienie prawdy w badaniach historycznych, niestety zbliżają się do politycznego rozumienia historii jako arsenału argumentów na pokonanie przeciwnika. Jeśli nie będziemy traktować się jak przeciwników ani nawet rywali, to możemy w Europie Środkowej i Wschodniej zbudować lepszą przyszłość. Potrzeba do tego dobrej woli, by realizować w życiu codziennym, także politycznym, zasady obiektywizacji twierdzeń historycznych: 1 – ściśle określić problem, 2 – zgromadzić wystarczającą wiedzę w oparciu o krytyczną analizę źródeł, 3 – zważyć znaczenie problemu i poszczególnych argumentów, 4 – uwzględniać okoliczności i kontekst, 5 – unikać sądzenia typu pars pro toto [część za całość] i zbyt prostego generalizowania pojęć, 6 – określić kryteria ocen.
Czy politycy Europy Środkowej i Wschodniej powinni zarzucić politykę pamięci? Wręcz przeciwnie: jeśli chcą osiągnąć poważne cele, powinni zawsze pamiętać o powyższych zasadach.
ARtykul oryginalnie opublikowany w lutowym wydaniu miesiecznika Wpis – Wiara Patriotyzm Sztuka tu: https://bialykruk.pl/wpis