Ojciec Pio Część II

Ojciec Pio Część II

Przedstawiam II część „wyczynów” o. Pio. Gdyby nie to, że są doskonale udokumentowane, można byłoby je zaliczyć do jakichś pobożnych fantazji. Ale to nie opowieści, bo tak działał Pan Bóg przez Swego sługę.

Ojciec Honorato opowiedział takie zdarzenie:

Razem z kolegą przyjechaliśmy do San Giovanni motocyklem marki „Osa”. Po wizycie u przełożonego udałem się do jadalni, by spotkać O. Pio, który zapytał: – Synu, czy nie ukąsiła cię ”osa”? Zdziwiłem się, bo O. Pio nie widział mnie kiedy zajechałem, a jednak wiedział że użyłem „Osy”. Następnego ranka opuściliśmy klasztor, udając się w stronę pobliskiego St. Michael; w motorze kończyła się benzyna, toteż postanowiliśmy napełnić bak w Monte St. Angelo. Niestety po przybyciu tam okazało się, że wszystkie stacje są już zamknięte. Podjęliśmy decyzje o powrocie do San Giovanni z nadzieją, że po drodze spotkamy kogoś, od kogo będziemy mogli dostać trochę paliwa. Martwiłem się, bo byłoby niegrzecznie nie wrócić na czas południowego posiłku wiedząc, że wszyscy na nas czekają. Ale wkrótce silnik stanął, bak był pusty; do czasu posiłku zostało 15 min.

Nie byliśmy w stanie znaleźć żadnego rozwiązania i wtedy mój kolega z frustracji kopnął nogą starter. To było nie do uwierzenia – motor zapalił! Natychmiast ruszyliśmy w stronę San Giovanni nie zadając sobie pytania, jak to było możliwe, że jedziemy bez paliwa. Kiedy dotarlliśmy na miejsce silnik znów przestał chodzić; sprawdziliśmy bak, był tak samo pusty jak przedtem. Równie wielkie zdumienie nas ogarnęło, gdy spojrzeliśmy na zegarki: posiłek zaczynał się za 10 minut, co oznaczało, że przejechaliśmy 15km w ciągu 5 minut, a więc jadąc 180km/godz. I to bez benzyny. Kiedy poszedłem zobaczyć się z o. Pio, on tylko mi się przyglądał i uśmiechał.

Był maj 1925r.; Maria miała dziecko chore od urodzenia; kobieta była bardzo zatroskana o jego los. Od lekarza dowiedziała się, że chłopczyk choruje na skomplikowaną chorobę i niestety nie było żadnych szans na jego wyleczenie.Wtedy Maria zdecydowała się pojechać do San Giovanni. Mimo że mieszkała w małej miejscowości na południu Włoch, dotarły do niej wiadomości o zakonniku o. Pio, który podobnie jak Jezus czynił cuda, uzdrawiał chorych i dawał nadzieję zdesperowanym. Natychmiast wybrała się w drogę do San Giovanni, jednak dziecko nie wytrzymało trudów podróży i zmarło w drodze.

Biedna matka czuwała przy nim całą noc, a potem ułożyła w kufrze; tak dotarła do San Giovanni. Nie miała już nadziei, lecz na szczęście nie traciła wiary; tego wieczoru poznała o. Pio. Czekała w kolejce do konfesjonału, niosąc kufer z ciałem swego synka. Od czasu jego śmierci minęła już doba; kiedy stanęła przed o. Pio uklękła i z płaczem zaczęła błagać o pomoc. Zakonnik przypatrywał się jej uważnie… Maria uchyliła wieko i pokazała mu zwłoki dziecka. O. Pio do głębi poruszony jej bólem wziął maleńkie ciało i na jego czole położył swą dłoń. Modlił się, kierując wzrok ku górze; nagle dziecko ocknęło się jakby ze snu i zaczęło się ruszać. Zwracając się do matki, o. Pio rzekł: Czemu płaczesz matko? Twój synek już się obudził! Wtedy cały kościół napełniły okrzyki radości i zdumienia; wydarzenie to na zawsze wyryło się w pamięci świadków i parafian.

„Tego wieczoru zostałem długo w klasztorze i kiedy zdecydowałem się wyjść zobaczyłem, że leje deszcz i to mocno. Zapytałem więc o. Pio: „Nie ma parasola, może mógłbym zostać tu do rana? Bo inaczej cały przemoknę.” „Przykro mi przjacielu, to jest niemożliwe; ale nie martw się, dotrzymam ci towarzystwa”– odrzekł zakonnik. Pomyślałem, że dla schorowanego o. Pio byłoby lepiej gdyby nie odbywał takiej pokuty; choć prawdę mówiąc, byłoby dobrze iść nocą w jego towarzystwie. By nie tracić czasu ruszyłem w 3km drogę; na szczęście gdy wyszedłem przestało padać. Kiedy dotarłem domu tylko trochę siąpiło. „Mój Boże, musisz być bardzo przemoczony!” wykrzyknęła znajoma, która otworzyła mi drzwi. „Wcale nie, przecież nie pada”- odparłem. W tym momencie, znajomi, którzy go gościli popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. „Co ty mówisz, przestało padać? Posłuchaj jak leje”. Otworzyli drzwi, lało jak z cebra. „Pada bez przerwy od co najmniej godziny; jak ci się udało dojść tu i nie zmoknąć?” zapytali. No więc powiedziałem: „O. Pio obiecał, że będzie mi towarzyszył”. „No to wszystko jasne, skoro tak obiecał; jego towarzystwo jest z pewnością lepsze od parasola”- zgodnie uznali znajomi, widząc kolejny cud słynnego kapucyna.

Inny przypadek związany z motoryzacją: „Pewnego dnia pojechałem z żoną do San Giovanni, by pójść do spowiedzi; jak zwykle otrzymałem radę, które daje o. Pio. Wieczorem byłem nadal na terenie klasztoru. Kiedy o. Pio mnie zobaczył, zaptał: Ciągle tu jesteś? Tak, auto nie chce zapalić, odpowiedziałem. „No to chodźmy je zobaczyć”- stwierdził zakonnik; po owych oględzinach kazał mi wsiadać i ruszać w drogę, co uczyniłem bez kłopotu. Tak przejechaliśmy kilkanaście godzin; po przybyciu na miejsce odstawiłem auto do przeglądu. Mechanik zapytał jak jechałem, skoro nie działała instalacja elekryczna? Nie mógł uwierzyć, że przyjechałem tym samochodem, ale ja wiedziałem doskonale komu to zawdzięczam”.

W kronice klasztoru z dn.23.10.1953 czytamy: „Dziś rano p. Amelia z dziewczyną niewidomą od urodzenia, odzyskała wzrok. Po spowiedzi u o. Pio, poprosiła go o dar widzenia. „Bądź pełna wiary i wiele czasu spędzaj na modlitwie”- odpowiedział. W tym samym momencie Amelia zobaczyła jego postać – zaczęła widzieć. Kiedy powiedziała o cudzie o. Pio, on tylko rzekł: „Podziękuj Bogu!”. „Chciałabym całkowicie odzyskać wzrok” – nieśmiało zwróciła się do zakonnika kobieta.„Nie martw się, powróci krok, po kroku” – odrzekł kapucyn.

Wielu świętych Kościoła Katolickiego posiadało charyzmat pozwalający im widzieć przyszłość oraz widzieć i odczuwać odległe rzeczy za pomocą zmysłów i normalnych zdolności intelektualnych. O. Pio posiadał charyzmat wiedzy nadprzyrodzonej; poprzez spojrzenie na osobę, mógł zajrzeć w jej najbardziej skryte zakramarki duszy. A oto przykłady:

Duchowy syn o. Pio mieszkający w Rzymie, z grupą znajomych przechodził koło kościoła i nie uczynił znaku krzyża, jak to miał w zwyczaju. Nagle usłyszał głos o. Pio mówiący: „Tchórz!”. Po kilku dniach udał się do San Giovanni Rotondo, gdzie został upomniany przez o. Pio: „Uważaj! Tym razem tylko cię upomniałem, następnym razem dostaniesz klapsa”.

Pewna kobieta z Bolonii opowiadała: „Kiedyś moja matka udała się ze znajomymi do o. Pio; po przybyciu o. Pio odezwał się do niej: „Dlaczego tu przyjechałaś? Wracaj do domu bo twój mąż jest chory”. Matka pomyślała, że przecież gdy wyjeżdżała był całkiem zdrów ale ufając o. Pio szybko udała się w drogę powrotną. Kiedy stanęła w progu domu zaraz zapytała o zdrowie męża; wszystko było w porządku. Ale w nocy tata zaczął mieć poważne kłopoty z oddychaniem, coś powodowało ucisk w jego gardle; tej samej nocy znalazł się w szpitalu i miał operację.Usunięto mu z gardła dwa źródła zakażenia; o. Pio wiedział wcześniej co mu grozi wysyłając mamę do niego.

Pewnego dnia o. Pio rozmawiał z kilkoma parafianami w ogrodzie klasztornym, kiedy zorientował się, że zgubił gdzieś swoją chusteczkę do nosa. Poprosił jednego z obecnych by poszedł do jego celi i przyniósł mu inną chusteczkę. Osoba ta, spełniła prośbę, ale oprócz chusteczki wzięła też, jako relikwię, rękawiczkę o. Pio, wkładając ją do kieszeni. Gdy wróciła do ogrodu, o. Pio rzekł: „Dziękuje, a teraz idź z powrotem i odłóż do szuflady rękawiczkę, którą włożyłeś do kieszeni”.

Jeden z mieszkańców San Giovanni miał opinię dobrego katolika, był podziwiany i szanowany przez wszystkich. Ale naprawdę żył w grzechu, zaniedbał swoją żonę i związał się z inną kobietą, oczywiście w tajemnicy. Gdy poszedł do spowiedzi do o. Pio, zaczął się usprawiedliwiać mówiąc o „kryzysie duchowym”; zapomniał, że był u niezwykłego spowiednika. O. Pio nagle powstał i krzyknął „Jaki duchowy kryzys! Zdradzasz żonę i Bóg jest na ciebie bardzo zły. Idź stąd!”.

Pewna kobieta przybyła z Anglii do o. Pio prosząc o spowiedź; weszła do konfesjonału, lecz o. Pio zamknął okienko mówiąc: Nie mogę udzielić ci spowiedzi. Przez następne kilka tygodni podchodziła codziennie do konfesjonału, by za każdym razem usłyszeć odmowę. W końcu kapucyn zgodził się na jej spowiedź; zapytała dlaczego musiała tak długo czekać.
O. Pio wyjaśnił: Jak długo kazałaś czekać Naszemu Panu? Powinnaś zastanowić się nad tym, jak to jest możliwe by Jezus przyjął cię po tym jak popełniłaś tak wiele grzechów. Odwlekałaś rachunek sumienia przez lata; poza przewinieniami wobec swego męża i matki przyjmowałaś komunię będąc winną grzechu śmiertelnego – usłyszała niewiasta w niezmiernym zdumieniu, postanawiając szczere postanowienie poprawy. Płakała otrzymując rozgrzeszenie; wróciła do Anglii będąc bardzo szczęśliwa.

Z powodu wielkich tłumów zbierających się by zobaczyć o. Pio, 2 policjantów wysłano do klasztoru by go chronić. Pewnego dnia, po odprawieniu Mszy św. o. Pio zwrócił się do jednego z nich: Jak tylko skończę dziękczynienie za Mszę a ty skończysz służbę, przyjdź do mego pokoju, bo muszę z tobą porozmawiać. Policjant ucieszył się z tego zaproszenia i szybko po skończeniu służby udał się do o. Pio, który mu powiedział: Posłuchaj mnie synu, za 8 dni umrzesz w swoim rodzinnym domu.

Policjant na to: „Ale ojcze, ja czuję się doskonale”. O. Pio dodał Nie martw się! Za 8 dni będzie ci lepiej. Co to jest za życie? Pielgrzymka; jesteśmy jak w pociągu, mój synu! Poproś swego przełożonego, aby cię zwolnił byś mógł zobaczyć swoją rodzinę… ty umrzesz… a twoi krewni? Oni nic o tym nie wiedzą… Policjant zdumiony tymi słowami zapytał: „Czy mogę im powiedzieć, co mi przepowiedziałeś?”. Nie teraz, powiesz im jak będziesz w domu – odrzekł o. Pio. Młody człowiek poszedł na komendę policji prosząc swego przełożonego o wyjazd do domu, ale nie uzyskał zgody. Dopiero po naleganiach samego o. Pio, dostał zezwolenie. Gdy dotarł do domu powiedział rodzicom prawdę: „Przyjechałem was odwiedzić, bo o. Pio powiedział mi, że wkrótce umrę”. Po dokładnie 8 dniach policjant umarł.

Pewien ksiądz opowiedział o tym co wydarzyło się jego bratu, który przybył z bardzo daleka by wyspowiadać się u o. Pio. Po spowiedzi mnich go zapytał: Synu, czy masz jeszcze coś do wyznania? „Nie ojcze”- lecz o. Pio nalegał by sobie coś przypomniał. On zrobił rachunek sumienia, ale nic więcej nie mógł sobie przypomnieć. Wtedy o. Pio powiedział mu ciepło: „Synu, wczoraj dotarłeś do Bolonii o 5-ej rano; kościoły o tej porze były jeszcze zamknięte, więc zamiast poczekać poszedłeś do hotelu by przed Mszą wypocząć. Niestety, zasnąłeś tak mocno, że obudziłeś się o 3 po południu, kiedy było już za późno, by zdążyć na jakąś Mszę św. Wiem, że nie zrobiłeś tego umyślnie, ale było to niedbalstwo, które dotknęło Pana Boga!”.

Pewna kobieta została podczas spowiedzi zganiona przez o.Pio: „Później nie mogłam sobie przypomnieć, jaki był tego powód. Gdy odeszłam od konfesjonału i poszłam odmówić pokutę, zaczęłam błagać świętych w niebie, aby pozwolili mi zrozumieć czego żądał ode mnie Ojciec. Nie dawało mi to spokoju, więc znów poszłam do spowiedzi, zaś o. Pio mi powiedział: „Okrążyłaś cały świat uskarżając się”. „Ależ Ojcze, na nic nikomu się nie skarżyłam”- odrzekłam. „O, tak?” – odparł święty. „Na pewno, Ojcze”, na co o. Pio mi powiedział: „Więc mi powiedz, kto przewrócił niebo do góry nogami z powodu twoich pytań?”.

Ojciec Pio miał dar rozeznawania duchów; potrafił np. rozpoznać, że dany mężczyzna był kapłanem lub czy przedmioty były poświęcone. Kiedyś powiedział młodemu człowiekowi, ubranemu jak inni, że powinien odejść i wrócić ubrany w habit św. Dominika. Zmieszany mężczyzna wyznał, że jest kapłanem, dominikaninem. Czasem, gdy dawano o. Pio różańce lub obrazy do poświęcenia, niektóre z nich oddawał stwierdzając, że były już poświęcone. Miał też zdolność rozpoznawania święconej wody; gdy raz ktoś podał mu butelkę wody z Lurdes, nie mówiąc skąd pochodzi, o. Pio ją ucałował.

 

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *