Biskup Stanisław: nietuzinkowy humanista i wyjątkowy świadek Chrystusa

Biskup Stanisław:  nietuzinkowy humanista  i wyjątkowy świadek Chrystusa

 

Biskup Stanisław Stefanek TChr: nietuzinkowy humanista i wyjątkowy świadek Chrystusa

Zdzisław Malczewski TChr*

 

Celem napisania tego tekstu nie jest przygotowanie przeze mnie elaboratu o charakterze ściśle akademickim. Rozpoczynając pisać ten tekst pragnę podkreślić, że chciałbym poświęcić moje słowa bardziej osobistym wspomnieniom związanym z okresem prawie 50 lat znajomości, spotkań, rozmów w różnych miejscach Polski i Brazylii, jak też bardzo osobistych i korespondencyjnych kontaktów z Biskupem Stanisławem. Zamierzam w tym tekście ukazać konkretnego człowieka, który bardzo zdecydowanie wpływał na moje życie zakonne, kapłańskie, misyjne. Trzeba na pierwszym miejscu podkreślić Jego wpływ na moją formację duchową, intelektualną w trakcie studiów seminaryjnych. Oczywiście, że nie mogę pominąć Jego wpływu – poprzez osobisty przykład, a także w trakcie naszych spotkań przy różnych okazjach – na pogłębianie mojego patriotyzmu, ukochania naszych polskich, narodowych wartości, ale bez jakiegokolwiek przejawu szowinizmu. W rozmowach Biskup Stanisław podkreślał ważność kontaktów z różnymi ludźmi, o których wspominaliśmy, a którzy aktywnie uczestniczyli w życiu publicznym naszej Ojczyzny!

Po raz pierwszy spotkałem ks. prof. Stanisława Stefanka TChr – późniejszego hierarchę  – z początkiem roku akademickiego w 1970 r, wówczas pełnił funkcję wicerektora Seminarium Zagranicznego Towarzystwa Chrystusowego w Poznaniu. Natomiast funkcję rektora pełnił ks. prof. Bogusław Nadolski. Po rocznym nowicjacie i złożeniu pierwszych ślubów zakonnych rozpoczęliśmy studia filozoficzne. W seminarium wychowawcy zastosowali metodę tzw. samowychowania.  Ks. prof. Stanisław Stefanek dał nam się wówczas poznać jako dobry organizator nie tylko zajęć akademickich, ale w tamtym okresie „ wyprzedzał czas”. Jeżeli za obecnego pontyfikatu papieża Franciszka wielu katolików jest  zaskakiwanych zwracaniem uwagi na rolę laikatu w Kościele, czy też nominacjami kobiet do pełnienia różnych funkcji w Stolicy Apostolskiej, to cóż powiedzieć o tamtych latach, kiedy wicerektor wprowadzał w mury seminaryjne osoby świeckie, a szczególnie kobiety, które uczyły języka angielskiego, francuskiego, psychologii. Dla nas dwudziestokilkuletnich seminarzystów pojawiająca się na przykład na wykładach psychologii o zaledwie parę lat starsza, ale ładna i młoda kobieta, to dla nas było wydarzeniem wybiegającym poza realia ówczesnej polskiej mentalności kościelnej. Ponadto wykłady z socjologii i nauk społecznych prowadził prof. Jerzy Ozdowski, członek Klubu Inteligencji Katolickiej. Nasz ks. wicerektor miał wiele kontaktów z inteligencją miasta Poznania. Owe kontakty przenosił na teren naszego seminarium, kiedy pojawiali się ludzie z konferencjami dla naszej seminaryjnej wspólnoty. W tamtym okresie nasze seminarium w środowisku kościelnym Poznania uchodziło za nowoczesne, gdyż przynajmniej raz w miesiącu należało być w teatrze, operze, czy filharmonii, nie zapominając o możliwości pójścia do kina w popołudniowy czwartek, kiedy mieliśmy czas wolny na tzw. przechadzkę.  Jestem głęboko przekonany, kiedy po tylu już latach wspominam okres formacyjny, że współpraca ks. Stanisława z rektorem seminarium ks. Bogusławem Nadolskim TChr wniosły do naszych murów seminaryjnych i zakonnych nowy powiew nie świeckości, ale bycia na bieżąco z ówczesną kulturą, sztuką, literaturą. Spotkania z ludźmi nauki, teatru, odbywały się w audytorium, czy na korytarzu drugiego pietra, którzy przybliżali nam wielorakie bogactwo związane z naszą polską szeroko rozumianą kulturą. Już na pierwszym roku ks. Stanisław wykładał nam wstęp do Pisma świętego, prowadził kurs nauki języka greckiego. Także z Nim z Nim mieliśmy wykłady egzegezy Starego Testamentu. Jeżeli użyję słowa, że był On zafascynowany Słowem Bożym i świetnym wykładowcą, to i tak nie wyrażę pełnej rzeczywistości, którą dane nam było przeżywać na wykładach z naszym Starotestamentowym biblistą. Jeżeli wspominam ówczesnego wykładowcę Starego Testamentu, to staje mi często przed oczyma Jego postać głoszącego Słowo Boże podczas homilii we Mszy św. sprawowanej w naszej kaplicy seminaryjnej. Jako młodzi seminarzyści wprowadzani w świat Pisma świętego czekaliśmy z niecierpliwością i zarazem duchową radością na Mszę św. podczas której ks. Stanisław w homilii snuł przed nami rozważanie Bożego Słowa. On miał swój styl interpretacji Słowa Bożego, potrafił wkomponować w rzeczywistość czasów biblijnych nasze, ówczesne polskie realia. W porównaniu z innymi naszymi wykładowcami, którzy głosili nam Słowo Boże, ks. Stanisław był inny, potrafiła nas fascynować głoszoną treścią, wkomponować ją w nasze życie zakonne, ale też i ludzi, na których narzucony był – na różne sposoby – system polityczny oparty na ateistycznej ideologii marksistowskiej. Nie mogę pominąć gestykulacji rąk głoszącego homilię, bo była ona specyficznie zsynchronizowana z wypowiadanym przez Niego słowem. Słuchanie homilii ks. Stanisława to była prawdziwa uczta duchowa, a zarazem spojrzenie na otaczający nas świat i wydarzenia z perspektywy Bożego Słowa!

 W seminarium naszym, podobnie, jak i w innych domach formacyjnych diecezjalnych czy zakonnych, obowiązywał odpowiedni regulamin, zobowiązujący nas do przestrzegania pewnych zasad, norm, wyznaczanych godzin itp. Ks. Stanisław, jako wicerektor wobec któregoś z seminarzystów, łamiącym regulamin potrafił być bardzo wyrozumiałym, po prostu uzewnętrzniał swój charakterystyczny dla Niego humanizm. Co pewien okres rektor czy wicerektor seminarium przeprowadzał z naszą wspólnotą seminaryjną konferencje mające nas wprowadzać w klimat chrześcijańskiego wychowania. Spotkania te  miały inny charakter niż konferencje ascetyczne prowadzone przez ojca duchownego. Kiedyś podczas jednej konferencji  ks. Stanisław dał nam konkretny przykład. Otóż któregoś wieczoru, już po godzinie 22, kiedy to obowiązywała w seminarium tak zwana cisza nocna, ks. Stanisław spotkał jednego z kleryków na klatce schodowej, trzymającego w rękach buty. Ponieważ alumn wracał z miasta o tak późnej porze i nie chciał swoimi butami robić hałasu i może kogoś wybudzić, więc zdjął obuwie. Ks. wicerektor powiedział do nas, że właściwie powinien następnego dnia poprosić do siebie seminarzystę na rozmowę i wydalić go z seminarium za nie przestrzeganie obowiązującego regulaminu. Jednak postawa tego młodego adepta do kapłaństwa wpłynęła na człowieczeństwo naszego wychowawcy, że to co wydawało się nie właściwe, ukazał nam w perspektywie dobra, gdyż zadbał ten młody człowiek o dobro współbraci, by swoim tupaniem kogoś nie wybudzić.

Inne wydarzenie z życia seminaryjnego. Przy naszym seminarium działało koło PTTK (Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze). Na pieczątce był zamieszczony tekst „Koło PTTK przy WSD w Poznaniu”. Przez pewien okres pełniłem funkcje prezesa tego koła. Co pewien czas udawałem się do biura PTTK, które w tamtym okresie mieściło się na starówce poznańskiej. Czasem, kiedy nieznana osoba pytała, co znaczy WSD odpowiadaliśmy: Wyższa Szkoła Dyplomatyczna. Nie mam pewności, czy w okresie socjalizmu odpowiednie służby wiedziały o istnieniu naszego seminaryjnego koła PTTK. Gdyby wiedziały, to z pewnością by je nam zamknięto. W początkach moich studiów seminaryjnych  był taki zwyczaj, że po zakończeniu roku akademickiego organizowana była 3-dniowa wycieczka krajoznawcza. Nasi wychowawcy wychodzili z założenia, że kiedy w przyszłości będziemy jako kapłani posługiwali duszpastersko wśród Polonii w różnych krajach, to powinniśmy lepiej znać nasz kraj. Czasem imigrant mógłby nas zapytać, „a czy zna ksiądz Kalisz, Koło? Z tamtych regionów pochodzili moi przodkowie…” Nie zapomnę jednej z takich wycieczek zorganizowanych przez ks. wicerektora Stanisława. Poprosił o pieczątkę naszego koła PTTK, co nam umożliwiało wynajem autobusu, rezerwację noclegów, czy też zapewnienie przewodnika turystycznego. Kiedy przybyliśmy do Warszawy, ks. wicerektor poprosił nas, abyśmy pozostali na starówce, gdyż On uda się do biura PTTK, aby poprosić o przewodnika. Po pewnym czasie wraca nasz wychowawca w towarzystwie bardzo młodej i ładnej przewodniczki, którą nam przedstawił i że ona będzie nam towarzyszyła przez cały dzień w poznawaniu najważniejszych historycznych miejsc stolicy. Tak też było. Ale dopiero po kilku latach, kiedy byłem księdzem (już nie pamiętam czy podczas spotkania w Domu Głównym w Poznaniu, kiedy przyleciałem na wakacje z Brazylii, czy też w tym kraju, kiedy będąc prowincjałem służyłem Biskupowi Stanisławowi za kierowcę i przewodnika) mój były wychowawca i wykładowca przypomniał mi naszą wycieczkę i problem z przewodnikiem. Bowiem przy przygotowywaniu programu naszej wycieczki krajoznawczej zapomniał z wyprzedzeniem zamówić przewodnika w Warszawie. Kiedy nas zostawił na starówce i udał się do biura PTTK, aby poprosić o przewodnika, dostrzegł, że w poczekalni było kilku przewodników czekających na swoje wycieczki. Wśród nich dostrzegł młodą, ładną kobietę i zapytał czy ma pracę w tym dniu. Odpowiedziała, że nie, że właśnie czeka, że może pojawi się jakaś wycieczka potrzebująca przewodnika. Wówczas ks. wicerektor powiedział do niej, że właśnie potrzebuje przewodnika do kilkudziesięcioosobowej grupy. Można sobie wyobrazić zdziwienie seminarzystów, kiedy ks. wicerektor przyszedł do nas z młodą przewodniczką i nas poinformował, że będzie nas oprowadzać po miejscach historycznie ważnych dla nas Polaków.  Po latach, wspominając podczas naszego spotkania to wydarzenie, ks. Stanisław mówił, że kiedy zauważył wśród przewodników tę młodą i ładną znawczynię historii stolicy, to od razu pomyślał, zaangażuję do pracy tę przewodniczkę, a wówczas moi podwładni nie będą się rozpraszali, ale będą blisko niej słuchając z uwagą jej wyjaśnień…. Wspominając tamto nasze zwiedzanie Warszawy w towarzystwie młodej, ładnej przewodniczki, myślę sobie, jak ks. Stanisław był przebiegłym („chłopaki będą mi się trzymać razem przy przewodniczce”), dojrzało patrzącym na obecność kobiety w środowisku seminarzystów i to w tamtym okresie, kiedy „święci ojcowie duchowni” tak przestrzegali przed kobietą, jak by była wcieleniem samego diabła. Przepraszam za te słowa, ale po tylu już latach postać ks. Stanisława ciągle pozostaje dla mnie, jako osoba, która postrzegała inaczej rzeczywistość obecności kobiety w naszym zamkniętym środowisku, w porównaniu od postaw i konferencji głoszonych nam przez ascetycznych wychowawców seminaryjnych. Taki był nasz ks. wicerektor: wybiegający swoją postawą, decyzjami, słowem o wiele, wiele lat do przodu. Po prostu uczył nas normalności w relacji do płci pięknej.

W późniejszym czasie, kiedy spotykałem się z biskupem Stanisławem wspominałem Mu ten przykład Jego ludzkiego podejścia do płci przeciwnej. Na to wspomnienie biskup Stanisław uśmiechnął się swoim charakterystycznym dla Niego uśmiechem i zauważył żartując: „przynajmniej dzięki przewodniczce chłopaki trzymali się razem, nikt się nie odłączył od grupy…”

Z czasów formacji seminaryjnej wspominam często postać ks. Stanisława. Wzbudzał we mnie wielki podziw i szacunek, kiedy przybywał do naszego seminarium Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy TChr – współzałożyciel naszego Zgromadzenia zakonnego. Nie potrzeba było mieć dobrej znajomości psychologii, aby dostrzec, z jakim szacunkiem i miłością ks. Stanisław odnosił się do O. Ignacego. Ze strony O. Ignacego było podobnie, kiedy spotykał się i rozmawiał z naszym wychowawcą i wykładowcą. Ojciec Posadzy co pewien okres przyjeżdżał z Puszczykowa do Poznania, aby nam głosić konferencje ascetyczne podczas seminaryjnych dni skupienia. Do dziś jestem zafascynowany postacią, mądrością, elokwencją Ojca Ignacego. Był świetnym erudytą, o duchu poety, który potrafił nas wznosić ku Bogu, ale także uwrażliwiać na polskich emigrantów. W swoich konferencjach wracał wspomnieniami do Brazylii i spotkań z naszymi osadnikami, których odwiedzał 2 razy, kiedy Sługa Boży kard. August Hlond, Prymas Polski i nasz Założyciel wysyłał Go  do Ameryki Południowej, aby się zapoznawał z rzeczywistością naszych osadników i ich potrzebami duchowymi. Konferencje Ojca Ignacego w nowicjacie w Ziębicach, a później w seminarium w Poznaniu pogłębiało we mnie pragnienie wyjazdu do Brazylii, aby w tym kraju pełnić misję Zgromadzenia.

Wspomnieniem duchowej łączności między Ojcem Ignacym, a ks. Stanisławem zamykam okres wspomnień seminaryjnych. Praktycznie odnotowałem tylko niektóre wydarzenia z udziałem wychowawcy i wykładowcy ks. prof. Stanisława Stefanka TChr.

11 maja 1976 r. przyjąłem święcenia kapłańskie wraz z innymi współbraćmi w katedrze poznańskiej. Po krótkim urlopie otrzymałem funkcję zastępcy przełożonego domu głównego, jako że zgodnie z obowiązującymi wówczas Ustawami naszego Towarzystwa przełożony domu wchodził z urzędu do kapituły generalnej. Właśnie w okresie wakacyjnym miała odbyć się kolejna kapituła generalna. Dla mnie zaś ciekawe doświadczenie i poznanie wielu współbraci przybyłych na kapitułę z innych krajów. Mam przekonanie i o tym mówię – przez tyle już lat – wiernym Polonusom i Brazylijczykom, że w naszym życiu nie ma przypadków. Jest wola Boża lub my podjęliśmy taką, a nie inną decyzję. Otóż podczas kapituły został wybrany nowy przełożony generalny ks. dr Czesław Kamiński TChr, dotychczasowy wykładowca prawa kanonicznego, łaciny i teologii emigracyjnej. Natomiast wikariuszem generalnym został ks. dr Stanisław Stefanek TChr. Już kilka dni wcześniej podszedłem do ks. mgr Benedykta Grzymkowskiego TChr – ówczesnego prowincjała i rektora Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii i powiedziałem Mu, ze chciałbym pojechać do Brazylii pełnić charyzmat naszego Zgromadzenia. Ks. Benedykt odpowiedział mi wówczas, że kiedy kapituła wybierze nowego generała, wówczas obydwaj pójdziemy do Niego, aby Mu przedstawić twoje pragnienie. Tak też się stało. Na moją prośbę odpowiedział ks. dr Czesław Kamiński TChr mniej więcej tak „oho, pojedziesz, ale za dwa lata, gdyż musisz odbyć praktykę na jednej z parafii w Polsce”! Po spełnieniu mojego obowiązku w Poznaniu, zostałem skierowany do Stargardu Szczecińskiego w charakterze wikariusza. Po roku czasu ks. generał Kamiński przeprowadzał wizytację kanoniczną w naszej prowincji południowo-amerykańskiej. Otrzymałem wówczas od Niego pocztówkę, w której napisał: „szykuj się powoli, pojedziesz do Brazylii”! Parę miesięcy później, podczas dnia skupienia w Stargardzie dla naszych księży pracujących na Pomorzu Zachodnim poprosił mnie na rozmowę ks. Stanisław wikariusz generalny. Podczas spotkania złożył mi propozycję, aby podjąć studia na KUL. Próbowałem się jakoś wówczas wymówić i powiedziałem, że chciałbym pojechać do Brazylii. Jakoś nie widziałem siebie w roli studenta czy późniejszego wykładowcy w seminarium. Wobec moich ubogich argumentów otrzymałem odpowiedź ks. Stanisława  w tym stylu: no tak, wiem od generała, że chcesz jechać do Brazylii i On się na to zgadza…! Po dwóch latach przełożeni odwołali nas trzech z jednego roku studiów i święceń (ks. Stanisław Małysa TChr, ks. Kazimierz Przegendza TChr) i skierowano do domu głównego w Poznaniu, gdzie mieliśmy uczestniczyć w kursie języka portugalskiego i czekać na przyznanie paszportu oraz wizę brazylijską. W Poznaniu było wiele okazji do spotkań, rozmów z ks. Stanisławem ówczesnym wikariuszem generalnym naszego Zgromadzenia zakonnego. Czasem przełożony wysyłał nas do pomocy duszpasterskiej do którejś z naszych parafii. Przed opuszczeniem Polski, rodziny, w jedną z niedziel lutego 1979 r. odbyła się w mojej parafii rodzinnej Msza św. pożegnalna. W imieniu Towarzystwa Chrystusowego oficjalnie posyłał na misje parafianina Nowobrzeskiego do Brazylii właśnie ks. Stanisław ówczesny wikariusz generalny. On też wygłosił okolicznościowe kazanie. Po raz kolejny Pan Bóg dał mi tę łaskę słuchania rozważania mojego przełożonego. We Mszy św. koncelebrowanej wzięło udział kilku współbraci zakonnych z moim bratem rodzonym ks. Stanisławem, wujem ks. Marianem (który był świadkiem mojego bierzmowania), a także ks. prof. Bogusławem Nadolskim TChr który przez całą formację seminaryjną był moim rektorem. Pod Jego kierunkiem pisałem pracę magisterską z liturgii, a którą w 1976 r. broniłem na KULu, jako, że nasze seminarium było wówczas afiliowane do tej jedynej wówczas uczelni katolickiej działającej na terenie całego bloku sowieckiego.

Po upływie 6 miesięcy od odwołania nas z posługi w parafiach polecieliśmy do Brazylii przez Rzym, w którym zatrzymaliśmy się przez kilka dni. 31 marca 1979 r. wylądowaliśmy w Rio de Janeiro, gdzie na lotnisku czekał na nas ks. mgr Benedykt Grzymkowski TChr ówczesny prowincjał i rektor PMK w jednej osobie. Tak rozpoczęła się nasza misja w Brazylii, kraju, który pierwotnie nazywany był Ziemią Krzyża Świętego. Od tamtego dnia rozpoczęła się dla mnie przygoda z Brazylią, Polonią, ewangelizacją i innymi fascynacjami.

Następnego roku dotarła do nas wiadomość, że nasz wychowawca, wykładowca został mianowany biskupem pomocniczym diecezji szczeciński-kamieńskiej. Przenosząc się myślowo do tamtego czasu, trzeba sobie wyobrazić, że informacje z Polski drugi koniec świata docierały po miesiącu, czy dwóch. Jedynym kontaktem była wymiana listowa przesyłana pocztą. Nie zapominajmy, że to okres dwóch przeciwnych sobie systemów. W Brazylii reżym wojskowy, a w Polsce socjalizm. Więc czasem nasza korespondencja była poddawana podwójnej cenzurze… Prowadząc korespondencję przyjąłem taką praktykę, że po odpowiedzi na otrzymaną korespondencję, przesyłka była niszczona. Teraz po tylu latach życia emigracyjnego, postrzegam, że to była nie chlubna praktyka. Dlatego – pisząc to wspomnienie – też nie jestem w stanie stwierdzić, z jaką częstotliwością była prowadzona korespondencja z wieloma osobami. Mogę jedynie stwierdzić, że jakiś kontakt z biskupem Stanisławem istniał. Czy też sporadyczne spotkania w domu głównym w Poznaniu, kiedy pojawiałem się na wakacjach co kilka lat, a tym czasie biskup Stanisław przebywał w naszym domu. Faktem potwierdzającym jest to, że kiedy zostałem w 1995 r. mianowany przełożonym prowincji południowoamerykańskiej Towarzystwa Chrystusowego zaprosiłem biskupa Stanisława do odwiedzenia Brazylii. Argumentem na to, aby hierarcha – a  były wykładowca i wychowawca z czasów seminaryjnych – przyleciał do Brazylii było skierowane do Niego zaproszenie, aby poprowadzi kurs duszpasterski dla naszych księży w Kurytybie i wziął udział w uroczystościach stulecia parafii Matki Boskiej Częstochowskiej w Dom Feliciano. Zaproszenie biskup Stanisław przyjął i 25 lipca 1996 r. przyleciał do Rio de Janeiro. Następnego dnia nasz Dostojny Gość udał się do stołecznej Brasilii, gdzie odwiedził (kolegę z okresu studiów kulowskich) biskupa Augustyna Januszewicza OFM Conv., ordynariusza diecezji Luziânia. Miasteczko położone jest blisko stolicy Brasílii. 27 lipca przyleciał do Kurytyby arcybiskup Zenon Grocholewski, ówczesny sekretarz Sygnatury Apostolskiej, kolega szkolny ks. proboszcza Józefa Poszwy TChr pełniącego funkcję proboszcza parafii św. Piotra i św. Pawła. Teren parafii sąsiaduje z naszym domem prowincjalnym. Mieliśmy zaszczyt gościć arcybiskupa Grocholewskiego w naszym domu prowincjalnym. Za dwa dni, czyli 29 lipca wieczorem przyleciał nasz współbrat biskup Stanisław. Na lotnisko po Dostojnego Gościa udałem się z ks. Władysławem Hoffmannem TChr, który pełnił wówczas posługę wśród Polaków w Niemczech, a spędzał wśród nas swoje wakacje. Był On z pokolenia biskupa Stanisława, więc mieli wiele okazji, aby powspominać dawne czasy seminaryjne…

Następnego dnia ks. proboszcz Benedykt Grzymkowski i zarazem rektor PMK w Brazylii podejmował obiadem w Balsa Nova: arcybiskupa Z. Grocholewskiego i biskupa S. Stefanka. W obiedzie uczestniczyli też: prowincjał i bracia księża Poszwowie: Józef i Piotr.  Po okazałym obiedzie u ks. rektora PMK, Udałem się samochodem z dwoma hierarchami oraz ks. J. Poszwą na słynne wodospady w Foz do Iguaçu. Po drodze Goście zwiedzili Vila Velha (wioskę skał). Na nocleg dotarliśmy do Virmond do gościnnego ks. proboszcza Jana Sobieraja. Viromod leży w połowie drogi z Kurytyby do Foz do Iguaçu. Następnego dnia, po porannej Mszy św. i śniadaniu w Virmond  udaliśmy się w dalszą drogę do Foz do Iguaçu. Arcybiskup Z. Grocholewski, Biskup S. Stefanek mieli możliwość podziwiania piękna wodospadów w Foz do Iguaçu oraz zobaczyć wolny handel w paragwajskim przygranicznym mieście – Ciudad del Este. W godzinach wieczornych hierarchowie z przewodnikami-chrystusowcami powrócili na nocleg do ks. Jana Sobieraja do Virmondu. Kolejnego dnia (to już 1 sierpnia) po odprawieniu porannej Mszy św. i śniadaniu w Virmondzie udajemy się w drogę powrotną do Kurytyby. Po drodze zajechaliśmy do Bateias do ks. proboszcza Piotra Poszwy, obchodzącego właśnie tego dnia swoje imieniny. Solenizant podjął  gości dobrze przyrządzonym churrasco**. W obiedzie wziął udział także zaproszony ks. rektor PMK Benedykt Grzymkowski TChr. Po obiedzie u ks. Piotra, już w godzinach popołudniowych  powróciliśmy do naszego domu prowincjalnego w Kurytybie. W późniejszym czasie ks. Józef Poszwa odwiózł na lotnisko – swojego kolegę z niższego poznańskiego seminarium – arcybiskupa Zenona Grocholewskiego, odlatującego do Rio de Janeiro.

Następnego dnia biskup Stanisław podejmowany jest obiadem przez arcybiskupa metropolitę Kurytyby Pedro Fedalto. W spotkaniu u hierarchy kurytybskiego bierze także udział przewodnik biskupa Stanisława, który w godzinach popołudniowych i następnego dnia pokazuje Gościowi z Polski miasto Kurytybę, a także przewozi Go słynną kamienną drogą „Graciosa” prowadzącą w kierunku portu w Paranaguá. Przy dobrej pogodzie widoki są przecudne. Piękna natury tego kraju nie można wyrazić słowem pisanym, czy mówionym. To trzeba widzieć na własne oczy i zachować w pamięci zachwyt nad pięknem stworzenia. W niedzielę (4 sierpnia) odbywa się uroczystość odpustowa w Balsa Nova, gdzie duszpasterzuje ks. rektor B. Grzymkowski TChr. Biskupowi Stanisławowi towarzysz ks. W. Hoffmann oraz przewodnik. Hierarcha przed kościołem poświęca nasiona, kwiaty, maszyny rolnicze i samochody. Następnie przewodniczy uroczystej liturgii, wygłaszając okolicznościowe kazanie tłumaczone przez autora niniejszego wspomnienia. Podczas obiadu biskup Stanisław żartując pokazuje nam odcisk na prawej dłoni, mówiąc, że nigdy w życiu nie trzymał tak długo kropidła podczas poświęcenia, jak właśnie w Balsa Nova. Zapamięta na całe życie to długie kropienie wodą święconą tyle kwiatów, ziół, samochodów, traktorów.

6 sierpnia rozpoczynamy trzydniowy kurs duszpasterski dla chrystusowców  posługujących w Brazylii. Biskup Stanisław prowadzi wykłady na temat problematyki współczesnej rodziny. Wieczorami podczas wspólnego spotkania przybliżamy biskupowi Stanisławowi rzeczywistość naszej posługi Polonii i Brazylijczykom.  Oczywiście, że nie mogło brakować pytań ze strony naszego Dostojnego Gościa odnośnie naszego życia i pracy w Brazylii.

Po południu 9 sierpnia wyjeżdżam z Biskupem Stanisławem i ks. Hoffmannem do Rio Claro do Sul (położonego około 200 km na południe od Kurytyby), gdzie posługuje w parafii ks. proboszcz Gerard Pilich TChr. Gospodarz podejmuje Współbraci – jak zawsze – bardzo gościnnie. Wieczór mija nam na rozmowach i wspomnieniach. Następnego dnia udaję się z Czcigodnymi Gośćmi na obiad do Mallet do ks. proboszcza Zdzisława Nabiałczyka TChr. Droga ponad 20 km z Rio Claro do Sul – jak w interiorze brazylijskim – jest bez asfaltu, jedynie wysypana kamieniami. Przypuszczam, że dla biskupa Stanisława i ks. Władysława była to nowość podróżowania taką drogą polną drogą… Po wykwintnym obiedzie udajemy się do kolejnej naszej parafii w Cruz Machado. Po drodze wstępujemy do miasta União da Vitória, gdzie składamy wizytę kurtuazyjną ordynariuszowi diecezji biskupowi Walterowi Ebejerowi OP pochodzącemu z Malty. Tego samego dnia biskup Stanisław przewodniczy koncelebrowanej  Mszy św. wieczornej w miasteczku Cruz Machado. Ks. Zygmunt Szwajkiewicz TChr. podejmuje nas kolacją, podczas której jest okazja do dłuższej rozmowy. Następnego dnia, po śniadaniu u ks. Zygmunta, zawożę biskupa Stanisława i ks.  Władysława do Santany do ks. proboszcza Daniela Niemca TChr. W Santanie biskup Stanisław sprawuje Msze św. i głosi kazania. Ks. Daniem ma możliwość zapoznać swoich Gości ze swoją posługą w rozleglej parafii. Wieczorem Siostry Rodziny Maryi podejmują nas kolacją. Na nocleg powracamy na plebanię w Cruz Machado. Kolejnego dnia, po śniadaniu wiozę Współbraci do kolejnej parafii chrystusowców w Guarani das Missões, położonej w stanie Rio Grande do Sul. Po drodze Goście zwiedzają Erechim, Ijuí, Santanę koło Ijuí. Wieczorem sprawowana jest pod przewodnictwem biskupa Stanisława uroczysta koncelebrowana Msza św. w miejscowym kościele. Nasi Współbracia z Guarani ks. Alojzy Laimann i ks. Jerzy Sowa  wraz z radą parafialną podejmują kolacją Biskupa Stanisława i towarzyszących Mu księży. Kolejnego dnia udajemy się do miasta Santo Ângelo, gdzie składamy wizytę biskupowi Estanislau  Kreutz. Po spotkaniu z sympatycznym hierarchą władającym kilkoma językami – także j. polskim – jedziemy do miasteczka Cândido Godoy, gdzie jest proboszczem ks. Alojzy Laimann TChr. Gospodarz zaprasza nas na obiad do miejscowej restauracji. Po pożegnaniu ks. Alojzego udaję się z Gośćmi do São Miguel, gdzie znajdują się ruiny redukcji jezuickich z czasów tzw. Republiki 7 Narodów. Wieczorem tego dnia docieramy na kolację i nocleg do Santo Antônio do Palma do ks. proboszcza Fr. Adamczyka TChr. Podobnie jak w innych placówkach, tak i tutaj Gospodarz mile i gościnnie podejmuje swoich Gości. Następnego dnia,  po śniadaniu u gościnnego Ks. Franciszka, wyjeżdżamy do Dom Feliciano.

15 sierpnia odbywają się uroczystości 100-lecia w Dom Feliciano, w których uczestniczą nasi współbracia: ks. Stanisław Nowak TChr z Holandii (przed laty pracował w tej parafii przyczyniając się między innymi do powstania municypium), ks. W. Hoffmann z Niemiec oraz kilku innych naszych księży z Brazylii z miejscowym proboszczem ks. I. Macieskim na czele. Uroczystej koncelebrowanej Mszy św. polowej przewodniczył  ordynariusz diecezji Santa Cruz do Sul biskup Sinésio Bohn. Dłuższe, Maryjne kazanie wygłosił Biskup Stanisław. Dla mnie to kolejna uczta duchowa, kiedy mam możność słuchać z atencją bogactwa duchowego mojego wykładowcy z czasów seminaryjnych. Tak jak w innych parafiach tak i tutaj zajmuję się tłumaczeniem kazania. Miejscowy ordynariusz dokonuje proklamacji kościoła parafialnego sanktuarium diecezjalnym pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej. Po uroczystej Mszy św. wszyscy uczestniczymy w odpustowym churrasco[1]. W poniedziałek 16 sierpnia, po  Mszy św. i śniadaniu z biskupem Stanisławem wyjeżdżam do Capo Eré, gdzie dojeżdżamy pod koniec dnia. Ks. proboszcz Kazimierz Długosz TChr. podejmuje nas kolacją. Następnego dnia o godz. 15,oo odbywa się  Msza św. koncelebrowana w miejscowym kościele w Capo Eré. Biskup Stanisław przewodniczy koncelebrze i wygłasza okolicznościowe kazanie.  Natomiast o godz. 17,oo udajemy się z biskupem Stanisławem, ks. proboszczem Kazimierzem ze Mszą św. do Barão de Cotegipe. Po uroczystej Eucharystii Polonusi podejmują biskupa z Polski i towarzyszących Mu księży posiłkiem w salonie parafialnym. Na nocleg powracamy do Capo Eré. Kolejnego dnia, po śniadaniu u Sióstr Rodziny Maryi i po pożegnaniu gościnnego ks. Kazimierza wyjeżdżam z biskupem Stanisławem  do Áurea, gdzie pełni posługę proboszcza ks. Czesław Piela TChr. W drodze do miasteczka (oczywiście jadąc kamienistą drogą), w pierwszej kaplicy na terenie parafii Pani Jasnogórskiej, kilkadziesiąt osób oczekuje na biskupa z Polski. Nie brak transparentu po polsku ze słowami powitania, kwiatów i radości wśród potomków polskich wychodźców. Wszyscy udajemy się do kaplicy. Następuje chwila modlitwy. Z kolei biskup Stanisław kieruje do zebranych Brazylijczyków polskiego pochodzenia słowa pozdrowień z Polski oraz zachęty, aby trwali w wierze ojców. Po spotkaniu z potomkami polskich osadników udajemy się w dalszą drogę do centrum parafii. Przed kościołem parafialnym ks. Czesław Piela TChr. wraz z tłumem parafian zgotowali owacyjne powitanie biskupowi z Polski. Nie brakowało kwiatów, śpiewów, radości. Następnie była sprawowana  koncelebrowana Msza św. odpustowa ku czci patronki parafii Matki Boskiej Jasnogórskiej. Biskup Stanisław wygłasza piękne, głębokie w treść kazanie. Jak stało się zwyczajem służę biskupowi Stanisławowi za tłumacza. Bardzo bogata, sugestywna  liturgia trwała 2 godziny. Po uroczystej Eucharystii następuje obiad czyli churrasco. Dojechał na spotkanie przy stole ks. Kazimierz z Capo Eré. Po południu z biskupem Stanisławem oraz ks. Czesławem wyjeżdżamy do parafii w Carlos Gomes (to była moja pierwsza placówka duszpasterska w Brazylii). W drodze do Carlos Gomes odwiedzamy ks. proboszcza Stanisława Gogulskiego przebywającego w szpitalu w Viadutos. Wieczorem sprawujemy niedzielną Mszę św. koncelebrowaną w Carlos Gomes. Ze względu na pobyt proboszcza w szpitalu nie było przed południem Mszy św. Pomimo późnej godziny, świątynia jest  wypełniona wiernymi. Modlimy się w łączności duchowej z chorym proboszczem parafii. Po Mszy św. duża grupa wiernych  podejmuje Gości tradycyjnym churrasco w salonie parafialnym. Ks. Czesław powraca do parafii w Áurea. Biskup Stanisław ze swoim przewodnikiem pozostają na nocleg na plebanii w Carlos Gomes. Następnego dnia po Mszy św. i śniadaniu u Sióstr Rodziny Maryi w Carlos Gomes, udaję się z biskupem Stanisławem do Erechim. Składamy wizytę ordynariuszowi diecezji biskupowi Girônimo Zanandréa w miejscowej kurii. W spotkaniu uczestniczy wikariusz generalny diecezji ks. Stefan Kfieciński. Tego samego dnia – w późnych godzinach popołudniowych – docieram z biskupem Stanisławem do  Itaiópolis (w stanie Santa Catarina) do ks. proboszcza Mirosława Michalczewskiego TChr. Następnie z Dostojnym Gościem udaję się w odwiedziny do Alto Paraguaçú do  ks. proboszcza Stanisława Małysy TChr.  Siostry Misjonarki przygotowują uroczystą kolację, na którą przybywa ks. Mirosław z siostrami służebniczkami z Itaiópolis. Następnego dnia po porannej Mszy św. i  śniadaniu w Itaiópolis u sióstr służebniczek udajemy się z biskupem Stanisławem do Campo de Tenente (stan Paraná) z odwiedzinami do ks. proboszcza Stanisława Jamróga TChr.  Po miłym braterskim spotkaniu u gościnnego współbrata, z Biskupem Stanisławem docieramy do Kurytyby, do naszego domu prowincjalnego. Po obiedzie w domu prowincjalnym następuje wyjazd do miasta Londrina, gdzie Biskup Stanisław pragnie  odwiedzić swoją  rodzinę. Brat mamy biskupa Stanisława wyjechał do Ameryki. Po latach nawiązał kontakt z rodziną w Polsce, pisząc list z Brazylii. Jednak kilka lat przed przybyciem biskupa Stanisława do tego kraju, jego wujek przeszedł do wieczności.

Pragnieniem biskupa Stanisława było poznanie żony wujka, ich dzieci, wnuków… Jeszcze przed przylotem do nas, biskup Stanisław przekazał mi adres rodziny w Londrina, więc poinformowałem ją o dniu naszego przyjazdu z odwiedzinami. Do domu wdowy po wujku przybyły wszystkie dzieci, wnuki, aby poznać krewnego z Polski ze strony ojca, dziadka…. Biskup Stanisław zaś mnie zaskoczył swoją postawą, na którą nie byłem przygotowany. Otóż poprosił o krzesło i usiadł na nim na podwórzu i poprzez swojego tłumacza przedstawił się kim jest dla nich, jakie były losy rodziny w Polsce w okresie zaborów i dlaczego brat mamy opuścił rodzinę, kraj, aby szukać wolności i lepszych warunków życia. Następnie biskup Stanisław poprosił wszystkich zebranych, aby ustawili się w kolejkę i podchodzili do Niego, aby się przedstawiać, przybliżając Krewnemu z Polski jakie są między nimi więzy rodzinne. Hierarcha przygotowany na to spotkanie miał w ręku duszy skoroszyt, długopis, i zapisując sobie imiona przedstawiających się krewnych tworzył drzewo genealogiczne brata swojej mamy, który założył rodzinę w Brazylii. Wybranką jego serca była Brazylijka polskiego pochodzenia z São Mateus do Sul, miasteczka położonego 180 km na południe od Kurytyby. Cały tamten region południowej Parany zamieszkały jest w licznych koloniach przez potomków polskich osadników przybywających do Brazylii w okresie tzw. gorączki brazylijskiej. Przedstawianie się krewnych biskupowi Stanisławowi trwało dosyć długo, gdyż rodzina była dosyć liczna. Dzieci wujka mówiące po polsku rozmawiały z krewnym hierarchą, a ja w międzyczasie rozmawiałem z młodszymi, którzy już nie znali języka polskiego. W pewnym momencie podeszła do mnie młoda, ładna mulatka i przysłuchując się rozmowie swojego ojca z biskupem Stanisławem skierowała do mnie zapytanie: dlaczego mój tato mówi z biskupem po polsku? Skoro dziewczę miało ciemniejszą karnację, więc miałem pewność, że jej tato ożenił się z mulatką i w domu rozmawiali po portugalsku. Dziewczyna nie miała zatem możliwości nauczenia się języka swoich dziadków. Spotkanie z liczną rodziną trwało do późnych godzin nocnych i zakończyło się wspólną kolacją. W moich planach podróżowania z Dostojnym Gościem miałem przygotowany hotel w mieście, gdzie mieliśmy zanocować. Tymczasem babcia, czyli żona wujka biskupa Stanisława zwróciła się do nas mówiąc, że nie pojedziemy do żadnego hotelu, bo ona przygotowała dla nas nocleg w jej domu. Wprowadziła nas do dużego pokoju, gdzie były dwa duże łóżka z pierzynami*. Zwróciłem się do biskupa Stanisława z przeprosinami, aby się nie przestraszył w nocy, gdyż ja chrapię bardzo głośno. Tak więc doznałem swoistego przywileju spania w jednym pokoju z byłym wychowawcą, wykładowcą i hierarchą polskiego Kościoła. Na drugi dzień rano, biskup Stanisław sprawował Mszę św. po polsku w cieniu zadaszenia, bo słońce już przygrzewało dosyć mocno. Współ-koncelebrując byłem zarazem tłumaczem homilii biskupa Stanisława, jaką od serca skierował do swojej brazylijskiej rodziny. Na Mszę św. przybyli licznie krewni biskupa Stanisława, potomkowie jego wujka emigranta. Po Mszy św., wspólnym zdjęciu z krewnymi, udaliśmy się na cmentarz, aby pomodlić się przy grobie brata mamy biskupa Stanisława. Towarzyszył nam jeden z synów zmarłego. Po powrocie z cmentarza i po rodzinnym śniadaniu udaję się z moim Dostojnym Pasażerem biskupem Stanisławem do Aparecida do Norte do Sanktuarium Narodowego Matki Bożej, Patronki tego kraju. Sanktuarium usytuowane jest jakieś 170 km na północ od São Paulo i obok niego przebiega podwójny pas drogi federalnej w kierunku Rio de Janeiro. W Aparecidzie na nocleg zatrzymujemy się w klasztorze OO. Redemptorystów. Następnego dnia (22 sierpnia) sprawujemy Mszę św. w Bazylice Matki Bożej w Aparecida i później w towarzystwie O. Prowincjała Redemptorystów zwiedzamy Sanktuarium.  Tego samego dnia, w godzinach popołudniowych docieramy z Dostojnym Gościem do Rio de Janeiro, gdzie oczekuje na nas ks. proboszcz Jan Flig TChr. Wieczorem Biskup Stanisław, wraz ze swoimi współbraćmi zakonnymi, na zaproszenie Waldemara Kluzy radcy Handlowego Ambasady RP udaje się na kolację do jego rezydencji. Podczas posiłku nie brakowało tematów, które poruszaliśmy we wspólnej rozmowie. Następnego dnia wraz z ks. Jansem zabraliśmy biskupa Stanisława do miasta Petrópolis położonego w regionie górskim, oddalonego około 70 km od Rio de Janeiro (była letnia stolica Cesarstwa i Republiki Brazylii). Nasz Gość ma możliwość poznać ważniejsze miejsca tego specyficznego miasta: katedrę, pałac cesarski będący muzeum… Tego samego dnia, w godzinach popołudniowych p. Waldemar Kluza  radca Handlowy Ambasady RP.  w towarzystwie p. Pawła pracownika tegoż Biura, odwozi biskupa Stanisława na lotnisko „Galeão”. Na lotnisku, dzięki wcześniejszym staraniom p. radcy Waldemara, biskup Stanisław traktowany jest jako dyplomata (sala VIP, i my możemy Mu towarzyszyć do bezpośredniego wejście do samolotu…). Moment pożegnania, podziękowania mojemu byłemu wychowawcy i wykładowcy z czasów seminaryjnych za poprowadzenie kursu duszpasterskiego, a także posługę duszpasterską w parafiach obsługiwanych przez chrystusowców.  Po 3-tygodniowej wędrówce w towarzystwie biskupa Stanisława przybyło na liczniku samochodu Prowincji 7 tysięcy kilometrów. Spędzony czas podczas podróży polnymi i asfaltowymi drogami pięciu stanów Federacji Brazylii miałem możność ubogacenia się rozmowami z Dostojnym Gościem. Z okazji obchodów 40 lat naszej posługi w Brazylii biskup Stanisław napisał „… W czasie pierwszego pobytu, przed ponad rokiem, miałem okazję częściowo dotknąć się tej rzeczywistości, którą znałem od lat czterdziestu z listów i osobistych kontaktów z przyjeżdżającymi na wakacje do Polski misjonarzami brazylijskimi.  To właśnie Ksiądz Prowincjał poświęcił wiele czasu, a Bracia wszyscy otworzyli gościnnie swoje progi, bym mógł chociaż w małym fragmencie zobaczyć wielki misyjny trud naszych współbraci… (16 I 1998)”[2].

W kolejnym roku miałem możność spotkania biskupa Stanisława na ziemi brazylijskiej. Z początkiem października 1997 r. odbywał się w Rio de Janeiro II Międzynarodowy Kongres Rodzin, w którym uczestniczyła kilkudziesięcioosobowa delegacja z Polski. Delegacji przewodniczył biskup Stanisław Stefanek TChr przewodniczący Komisji Episkopatu Polski do spraw Rodziny. Na uprzednio przedstawioną przez biskupa prośbę, uczestniczyłem we wspomnianym Kongresie w charakterze sekretarza i tłumacza polskiej grupy. Punktem kulminacyjnym Kongresu było przybycie Ojca św. Jana Pawła II do hali kongresowej w Rio Centro. Papież wygłosił wspaniałe przemówienie poświęcone tematyce rodzinnej. Jan Paweł II zwrócił się do uczestników Kongresu w kilku językach. Także po polsku. Uczestnicy Kongresu braliśmy udział w publicznych spotkaniach z Ojcem św. w Rio de Janeiro: w sobotę (4 października) na stadionie Maracanã oraz we Mszy św. w  niedzielę (5 października) w parku Aterro do Flamengo nad zatoką Guanabara. W spotkaniu na stadionie wzięło udział 115 tysięcy osób, a we Mszy św. ponad dwa miliony wiernych. Dzięki biskupowi Stanisławowi miałem możność uczestniczenia w tym ważnym dla Kościoła i rodziny wydarzeniu. W tych wspomnianych dwóch wydarzeniach prym wiodła młodzież, która zaskoczyła brazylijskie środki społecznego przekazu. Po prostu media nie spodziewały się tak tłumnego udziału młodzieży w spotkaniach z papieżem Janem Pawłem II[3]. Noszę w sercu wyrazy wdzięczności wobec biskupa Stanisława za powierzenie mi zadania przewodnika i tłumacza polskiej grupy. Dzięki powierzonej mi tej misji mogłem przeżywać to wspaniałe wydarzenia związane z Międzynarodowym Kongresem Rodzin.

Kolejnym wydarzeniem w moim życiu była uroczystość jubileuszowa 25-lecia kapłaństwa, którą obchodziłem w rodzinnej parafii w Nowym Brzesku, w regionie krakowskim. Z wyprzedzeniem czasowym poprosiłem biskupa Stanisława o wygłoszenie okolicznościowego kazania jubileuszowego. Ucieszyłem się bardzo, kiedy otrzymałem od Niego pozytywną odpowiedź. Jubileusz odbywał się 22 lipca 2001 r. z udziałem biskupa Stanisława – ordynariusza diecezji łomżyńskiej, wielu współbraci zakonnych oraz najbliższej rodziny. Pisząc to wspomnienie, wracam myślą do tamtej uroczystości i uświadamiam sobie, że było to przedostatnie kazanie, jakie miałem łaskę od Pana Boga wysłuchać, a które  było głoszone z głębi serca i wiary przez nietuzinkowego kaznodzieję. Po uroczystościach rodzinno-zakonnych, żegnając się z biskupem Stanisławem i dziękując za Jego trud przybycia z Łomży do Nowego Brzeska i wygłoszenia okolicznościowego kazania, usłyszałem z Jego ust zaproszenie do odwiedzenia Go w Jego rezydencji w Łomży. Pojechaliśmy po upływie kilku dni z ks. Benedyktem Grzymkowskim TChr ówczesnym rektorem Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii, który również brał udział w tym świętowaniu i dziękczynieniu Panu Bogu za 25 lat mojej posługi kapłańskiej. Nie zapomnę tego dnia, jaki spędziliśmy u naszego starszego Współbrata, Pasterza diecezji Łomżyńskiej. Osobiście biskup Stanisław woził nas samochodem i pokazywał swoje dzieła służące ewangelizacji i promocji ludzkiego życia. W późniejszym okresie ponownie odwiedziłem biskupa Stanisława w Łomży z bratankiem ks. Pawłem. Spotkania z byłym wychowawcą i przełożonym były dla mnie bardzo ubogacające duchowo, intelektualnie, ale także patriotycznie.

Przed kilku laty będąc na wakacjach w Polsce odwiedziłem dom główny naszego Zgromadzenia w Poznaniu. Już nie pamiętam, który ze starszych księży zmarł w domu seniora w Puszczykowie i wówczas Mszy św. pogrzebowej przewodniczył i wygłosił homilię właśnie biskup Stanisław, który specjalnie przyjechał z Łomży na tę uroczystość pogrzebową. To Jego, biskupie rozważanie, jakby zamknęło klamrą wszystkie homilie, kazania, jakie miałem możliwość wysłuchiwać od 1970 r.

17 grudnia 2001 r., po upływie 5 lat od towarzyszenia biskupowi Stanisławowi w odwiedzinach Jego brazylijskiej rodziny, ponownie wybrałem się do domu, w którym mieszkał brat mamy biskupa Stanisława w Londrina, w stanie Paraná. Będąc wówczas prowincjałem odwiedzałem współbraci posługujących w parafii Quedas do Iguaçu. Pierwotnie miasteczko nosiło nazwę Jagoda, dla uczczenia jednej z córek marszałka Józefa Piłsudskiego. Drugą córkę uczczono po drugiej stronie granicy, w Argentynie, gdzie również Polacy kolonizowali tamten region i osadę nazwano Wanda. Właśnie z Quedas do Iguaçu postanowiłem pojechać do Londrina, aby odwiedzić rodzinę biskupa Stanisława.

Miałem możliwość porozmawiać z kilkoma osobami z rodziny biskupiej i wspólnie z nimi powspominać jedyne i już historyczne odwiedziny ich krewnego z Polski.

Uroczystości jubileuszowe 1050 lat Chrztu Polski – na które jako rektor PMK w Brazylii otrzymałem zaproszenie od arcybiskupa Stanisława Gądeckiego przewodniczącego Episkopatu Polski – były też okazją chociaż do przywitania się i krótkiej rozmowy z biskupem Stanisławem w naszym domu zakonnym w Poznaniu.

Uwieńczeniem spotkań, rozmów z moim byłym wykładowcą, wychowawcą i przełożonym były obchody 60-lecia pracy chrystusowców w Brazylii 25-26 sierpnia  2018 r. Dłuższą rozmowę z biskupem Stanisławem mieliśmy w Rio de Janeiro, już po zakończonych uroczystościach jubileuszowych Prowincji, jakie odbywały się w Kurytybie. Przyjechałem do tego najpiękniejszego miasta świata, za jakie uchodzi Rio de Janeiro, samochodem wraz z biskupem Wiesławem Lechowiczem delegatem Konferencji Episkopatu Polski do spraw Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Wspomniany hierarcha rozpoczął swój pobyt w Brazylii od Porto Alegre, gdzie w kościele polskim pod wezwaniem Pani Jasnogórskiej sprawował Mszę św. w j. polskim i udzielił sakramentu bierzmowania 10 Polonusom. Biskup Wiesław przyleciał do Brazylii, aby uczestniczyć we wspomnianych obchodach 60 lat posługi chrystusowców w tym kraju. Rektor PMK przygotował dla Pasterza Polonii program odwiedzin wybranych placówek, gdzie żyją potomkowie polskich osadników. Ukoronowaniem pobytu wspomnianego hierarchy było Rio de Janeiro, gdzie w apartamencie chrystusowców spotkaliśmy u ks. Jana Fliga TChr proboszcza polskiej parafii personalnej pod wezwaniem Pani Jasnogórskiej biskupa Stanisława. Było więc wiele czasu na wspólne nie tylko nocne „rodaków rozmowy”! Były też szczególne dla mnie momenty w Rio de Janeiro, kiedy rozmawialiśmy tylko z samym biskupem Stanisławem. Ponieważ w tamtym okresie byłem członkiem Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Marszalku Senatu RP p. Stanisławie Karczewskim i każdego roku uczestniczyłem w posiedzeniach tego ciała doradczego, stąd też osobiste rozmowy z biskupem Stanisławem dotyczyły kwestii polonijnych, patriotycznych. Biskup Stanisław dzielił się swoim doświadczeniem, spostrzeżeniami dotyczącymi naszej Ojczyzny! To ostatnie spotkanie z biskupem Stanisławem w Rio de Janeiro i poruszane w rozmowach wiele kwestii pozostają dla mnie, jako duchowy i patriotyczny testament przekazany mi przez Współbrata Hierarchę, który swoim słowem, postawą, przykładem życia mnie zawsze fascynował i zarazem – w dobrym tego słowa znaczeniu – prowokował, aby iść ukazaną przez Niego drogą!

            Przed kilku laty poleciałem do Warszawy na kolejne posiedzenie wspomnianej powyżej Rady Konsultacyjnej w Senacie RP. Któregoś dnia przechodząc ulicą stolicy dostrzegłem w witrynie księgarni pokaźną książkę z podobizną biskupa Stanisława. Zatrzymałem się i spojrzałem na tytuł dzieła „We wszystkim Chrystus”. Wszedłem więc do księgarni i kupiłem te książkę[4], którą pochłonąłem po powrocie do Porto Alegre w kilka dni. Lektura wspomnianej książki stała się dla mnie swoistym filmem, który przesuwał przed moimi oczyma postać Człowieka, którego było mi dane znać przez blisko 50 lat. Ksiądz Stanisław Stefanek TChr: zakonnik, wychowawca, wykładowca, przełożony wyższy w Zgromadzeniu, biskup, patriota, Polak pozostaje dla mnie pewnym wyzwaniem, aby te wartości, którymi żył i je z przekonaniem i miłością przekazywał stawały się także moimi na te dni, które jeszcze Pan Bóg mi daje do przeżywania …

         

_______________________________________               

* Od 1979 r. duszpasterz polonijny w Brazylii. Uzyskał magisterium z teologii na Uniwersytecie Katolickim w Lublinie, a doktorat w Instytucie Historii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Niezależny badacz dziejów emigracji polskiej w tym kraju. Autor wielu monografii wydanych po polsku i portugalsku, setek artykułów i haseł związanych z Polonia brazylijską. Bierze udział w międzynarodowych sympozjach i konferencjach na uczelniach polskich i brazylijskich, przedstawiając owoce swoich badań odnośnie polonijnej społeczności w Brazylii. Od 1991 r. jest stałym korespondentem Radia Watykańskiego. Należy do wielu stowarzyszeń naukowych oraz publicystycznych w Polsce, Brazylii i Wielkiej Brytanii. Od czerwca 2009 r. pełni funkcję rektora Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii.

** Mięso z rożna.

[1] Z. Malczewski TChr, Polonii brazylijskiej obraz własny. Zapiski emigranta 1979 – 2006, Projeções, Kurytyba 2007, s. 88-89.

* Po 17 latach posługi w Brazylii po raz pierwszy spałem pod pierzyną z gęsiego pierza.

[2] Z. Malczewski TChr, Polonii brazylijskiej obraz własny. Zapiski emigranta (2007 – 2010), Biblioteka Iberyjska, Warszawa 2010, s. 74.

[3] Z. Malczewski TChr, Polonii brazylijskiej obraz własny. Zapiski emigranta 1979 – 2006, Projeções, Kurytyba 2007, s. 97-100.

[4] We wszystkim Chrystus. O narodzie, Kościele, mediach, rodzinie z Biskupem Stanisławem Stefankiem TChr rozmawia Marzena Nykiel, Wydawnictwo SPES, Kraków 2015, s. 318.

Website | + posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *