Życie jest jak podróż – Wystawa Malarstwa Wielkiej Tamary Łempickiej

Życie jest jak podróż – Wystawa Malarstwa Wielkiej Tamary Łempickiej

dr Mira Modelska-Creech

 

Tamara Łempicka, wciąż w podróży, wylądowała ostatecznie na Zamku Lubelskim. Możecie ją Państwo spotkać od 18 Marca do 14 sierpnia 2022 w Lublinie.

Pewnie czeka tam na reżysera, który będzie miał odwagę przespacerować się z nią – z Warszawy 1898 r. do Petersburga, z Petersburga 1921/22 do Paryża, po drodze przemierzając Europę, aż wreszcie, z Europy 1939 do USA, a stamtąd  po 1961 do Meksyku, aby zakończyć swą podróż, w Cuernavaca, Meksyk.

Wystawę do Lublina przywiozła, prawnuczka malarki, Marisa de Łempicka. Tak się akurat składa, że ja jestem prawnuczką, ale nie Tamary, a Kornelii Łempickiej. Nazwisko, Łempicka pochodzi od  Rodziny moich przodków, a konkretnie Tadeusza Łempickiego, za którego młodziutka, bo 18-letnia Tamara wyszła za mąż w Petersburgu. Ślub miał miejsce w Katolickim kościele pod wezwaniem Braci Maltańskich. 

Tamara i Tadeusz poznali się, kiedy Tamara miała 16 lat, albo na balu, albo w kancelarii męża siostry Tamary. Tadeusz Łempicki był prawnikiem. Ze wspomnień Tamary wynika, że w chwili poznania, pomieszkiwał w pałacu księcia Jusupowa. Podejrzewam, że to mogła być lekka konfabulacja. Bywanie u księcia na przyjęciach byłoby już niewyobrażalnym awansem społecznym, albowiem trzy największe rodziny Rosji to Romanow, Jusupow i Szeremietiew. Pokazuje to jednak jak wysoko mierzyła Tamara. Interesował ją sam szczyt. I taki właśnie wiatr czuła w swoich artystycznych żaglach. 

Tadeusz był bardzo przystojnym, z dobrej rodziny, wykształconym, bywałym na salonach, nawet arystokratycznych, kawalerem. Była to więc dobra partia. Sama Tamara, określała go jako bob vivanta, a „usidlenie”  takiego, zapewne wymagało nie małego kunsztu uwodzicielskiego. Nie było to dzisiejsze, symplistyczne uwodzenie, polegające na pozbyciu się szczególnej części garderoby.

Wtedy, to był flirt, a flirt to była OPERA; czytanie poezji, portretowanie ukochanego lub ukochanej, siadanie do pianina, do partii na cztery ręce, wspólne śpiewanie romansów pod gitarę, pisanie i recytacja poezji, spacery na łonie natury, przejażdżki konne wierzchem, podróże, bale, rauty, spotkania na wystawach i koncertach, kwestowanie w kościołach i cerkwiach. Romans był wielką częścią kultury tamtych czasów tzw. wyższych sfer. To właśnie romans był najbardziej kulturotwórczy. Wystarczy wspomnieć romanse; Norwida z Marią Kalergis, Chopina z George Sand i właśnie Tamary z Tadeuszem. W wyniku romansu powstawały wiersze, powieści, utwory muzyczne, balety, opery, obrazy, twierdze, a nawet klasztory i kościoły.

Małżeństwo Tamary i Tadeusza było małżeństwem z miłości. Na świat przyszła ich jedyna córka, Maria Krystyna, nazywana Kizette. Małżeństwo trwało od 1916 do 1931 roku. Tadeusz w miarę dojrzewania Tamary musiał się zmagać z armią wielbicieli. Czara się ponoć przechyliła wraz z nagłośnioną znajomością Tamary z  Gabrielem d’Annunzio. Był to wówczas już bohater narodowy  Włoch, pisarz, dramaturg, poeta, dziennikarz, arystokrata. Nic dziwnego, że osobnik tej miary i zdobywająca salony malarka mogli znaleźć wiele wspólnych inspiracji.

W środowisku Łempickiego, zbyt wybujała fantazja żony, która już na emigracji w Paryżu, dojrzała artystycznie, okrzepła i zrozumiała, że może zawalczyć o najwyższe laury i samorealizację, mogła wywoływać pewien brak akceptacji. Niewątpliwie adwokat, który utracił możliwość uprawiania zawodu na emigracji i pnąca się po drabinie kariery żona, zrozumieli, że w tej sytuacji nie wiele mogą sobie dać. Mąż nie mogący zapewnić ani statusu społecznego ani statusu materialnego tak bardzo wymagającej żonie, może nie chciał stać na drodze do jej kariery i oboje uznali, że przyszedł czas rozstania. Tak się można domyślać, a jak było, pozostawmy to im samym. Oboje jakkolwiek wyszli z imperialnego Petersburga. Mam tu na myśli kulturę i wartości wyższe. Ale imperialny Petersburg nigdy z nich nie wyszedł. Tadeuszowi pozostała Polska, a Tamarze Paryż, Mekka artystów. Dobrze zrobili. A dlaczego? Zaraz wyjaśnię.         

Moi przodkowie z rodu Łempickich, to raczej wojskowi i ziemianie. Obrazy, symfonie i poezje traktowane były przez nich jako ważne, ale był to dodatek życia, a nie jego treść podstawowa. Moja Prababka, Kornelia, późniejsza ziemianka na Starej Hańczy,  miała 3 braci, z których Zygmunt służył w Dragonach Narwskich, Pułkiem dowodził wnuk Puszkina a o Zygmuncie powstaje książka – autor ma już 360 stron. Oczywiście Petersburg znał dobrze. W Polsce po powrocie z Rosji z gen. Dowbor-Muśnickim, również otrzymał nominację na generała i jest jedynym generałem spoczywającym na starych Powązkach w Alei Zasłużonych. Drugi barat Kornelii, Paweł, był głównym zoologiem stajni carskich. Zginął w Rostowie nad Donem, pomiędzy I Wojną a Rewolucją 1917 roku. Ostatnio te miejsca objęte są straszną wojną. A świat nie potrafi jej zatrzymać. Jestem zdruzgotana. Chciałam tam kiedyś pojechać, pochodzić może śladami Pawła i zapalić gdzieś, jakimś Polakom co zginęli, świeczkę. Teraz wszystko przepadło, wszystko w gruzach.

Tamara uciekała z Petersburga. Tadeusza wyciągnęła z więzienia 1920/21. Spotkali się w Danii. Paweł nie zdążył. Odłożyli pieniądze razem z Zygmuntem na kupno ziemi w upragnionej Polsce. Paweł nie dojechał. Zygmunt kupił Młociny i Łomianki. Razem 360 hektarów. Jego wdowa Michalina Łempicka dała ziemię i ufundowała mieszkańcom Młocin kościół w 1944 roku. W 2021 roku wystąpiłam o nazwanie ulicy imieniem fundatora kościoła. Przyjął mnie pan burmistrz w podkoszulku i powiedział, że to niemożliwe, bo trzeba byłoby zmienić adres zamieszkania  w dowodach mieszkańców.

“Panie burmistrzu, pan może być burmistrzem w wolnej Polsce dzięki takiemu Zygmuntowi Łempickiemu, który tę wolność wraz z Mościckim przynieśli na szablach” – odpowiedziałam. Niech sobie burmistrz obejrzy sprawozdania z Ukrainy to będzie wiedział jakie ryzyko ponoszą wojujący.

Tamara mogła wrócić z Tadeuszem do Polski. Wybrała Paryż. W Polsce zapewne nie zostałaby by wielką. Najpierw po spokojnych  latach 20-tych i 30-tych przyszła ta straszna wojna, a po wojnie musiałaby się zapisać do Partii Komunistycznej, żeby być zauważoną. A dziś pewnie burmistrz w podkoszulku nie widziałby uzasadnienia dla nazwania ulicy jej imieniem. Dobrze Tamaro zrobiłaś, jesteś genialna.     

Dlaczego wprowadziłam wątek rodzinny? Chcę dać do zrozumienia czytającemu, że jakkolwiek Marisa de Łempicka siedząca w fioletowym pokoju Tamary nie tylko jest jej spadkobierczynią, najbliższą rodziną ale tą, która miała szczęście znać ją żywą i zapewne przechowuje wiele legend rodzinnych.  Ja, wychowana przez córkę Kornelii Łempickiej, czyli moją Babcię, urodzoną w 1898 roku, lepiej rozumiem klimat i epokę, w której Tamara wyrosła i środowisko, które ją ukształtowało w tych pierwszych formatywnych latach życia.

Polacy w Petersburgu należeli do elity społecznej tego miasta, że już nie wspomnę, że wówczas jeździło się do Rosji na „dorobek”, jak dziś do Ameryki, oraz na bezpłatne studia na uczelniach carskich. Stare filmy z Polą Negri ukazują tę rzeczywistość. Reżyser Kotowski wielu tym filmom nadał nowoczesną formę techniczną. Może to właśnie on powinien zrobić film o Tamarze. Już  rozumie epokę.

Wystawę w Lublinie otwiera motto Tamary:

„Życie jest jak podróż. Spakuj tylko to, co najbardziej potrzebne – bo musisz zrobić miejsce na to, co zbierzesz po drodze”.

To jest genialna rada.

Petersburg w czasach jej młodości i kulturę, jaka tam panowała określano epoką i stylem „dekadencji”. Bale, wachlarze ze strusich piór, suknie wyszywane perłami, mówki z najdroższych futer, gronostaje i sobole, „gonki”, czyli wyścigi konne”, najpiękniejsza biżuteria ówczesnego świata, Foberge i słynny Erte, samowary tulskie, piło się wyłącznie ze srebra, jadło też, albo na porcelanie, w najgorszym wypadku, Kuzniecowa. W okresie karnawału, balom nie było końca.

Bale, mówiąc brutalnym językiem współczesnym, to wieka giełda; towarzyska, dyplomatyczna, businessowa i matrymonialna. A skoro już użyliśmy słowo „business”, to w okresie dekadenckim Petersburga, „romans” był, chyba jeszcze większym „businessem”, niż dziś „Stock Market” w Ameryce.

W pewnym uogólnieniu rzec można, że była to epoka Tołstoja, Czajkowskiego, Dostojewskiego, Czechowa, a nieco później; Diagilewa, Niżyńskiego, Strawińskiego, Benois, Baksta, Szaliapina, Wertyńskiego, który śpiewał do Polki ,”madame Irene, ja wam sierdce, so sceny jak miaczik brasaju, ławitieś, madame, Irene.” To właśnie tu w Rosji narodził się kubizm, Kazimierz Malewicz, syn polskich zesłańców, podobnie jak ojcem rosyjskich rakiet po dziś dzień uważany jest Ciołkowskij, też syn polskich zesłańców. To z Rosji pochodzi muzyka Prokofiewa, Rachmaninowa, Skriabina. To pierwsze nazwiska z przełomu wieku, które wniosły tyle do muzyki światowej, klasyki i awangardy.

Liderką rosyjskiej awangardy malarskiej w Paryżu na początku wieku była też Natalia Gonczarowa. Ona i Malewicz byli awangardowi, ale trochę na postępową, ludową nutę, podczas gdy Łempicka była w każdym calu „arystokratyczna”. Do czego zmierzam wymieniając tych wszystkich wielkich artystów? Ci co emigrowali z Rosji na skutek barbarzyńskiej, bolszewickiej rewolucji październikowej, czuli się w Paryżu jak w domu. Więcej, to oni tworzyli awangardę Paryża. Francja dała im dobre wina i kuchnię i wspaniałą atmosferę, a oni przywieźli wielką kulturę i sztukę i dramatyczne doświadczenia bolszewickich mordów.

Tamara wcześniej wspominała o rodzinie księcia Feliksa Jusupowa, tego, który chcąc uwolnić Carową spod duchowego jarzma Razputina, przeciwko czemu protestował naród i Dwór ostatecznie, w rycerskim uniesieniu w imię honoru Carowej strzelał do niego, ten wciąż żył i dopiero drugi strzał od pomocnika księcia Jusupowa położył kres życiu tej dziwnej i podejrzanej osobowości. Wybucha rewolucja i jeden z najzamożniejszych arystokratów Feliks Jusupow wraz z żoną uciekają na Krym, ale i tam dosięga ich rewolucja. Ostatecznie uciekną do Paryża. Para zmarła w Paryżu. Tamara mogła tam spotykać ludzi, o których wcześniej nie mogłaby nawet marzyć. Z drugiej zaś strony, ta klasa, to znaczy arystokracja rosyjska, nawet na emigracji kupowała obrazy, nawet kiedy z finansami było krucho. Ludzie ci nie mogli żyć bez piękna. Arystokracja była najważniejszą klijentelą Tamary.       

Tamara już w Petersburgu na Akademii Sztuk Pięknych uczyła się rysunku. Na emigracji w Paryżu, w paryskiej Academie Ranson u Maurica Denisa, bardzo wymagającego profesora, zdobywała tajniki kompozycji jako może najważniejszego elementu warsztatu malarskiego. Może w tej szkole pogłębiła jeszcze bardziej petersburskie zamiłowanie do estetycznego i dekoracyjnego waloru każdego obrazu. To zamiłowanie grało w jej duszy i było częścią jej artystycznej identyfikacji.                                       

Po latach powie, że bardzo ważny dla jej malarskiego formowania się był Andre Lhote’a, malarz, dekorator, krytyk sztuki, który postawił na unowocześnienie malarstwa salonowego. Dzisiaj, po tych latach lewackiej indoktrynacji nawet słowo „salonowe” jest politycznie „niepoprawne”, no ale przecież obrazy w oborach nie wisiały. Może szkoda, bo może krowy dawałyby więcej mleka. Może ten absurd dla elegancji nazwiemy surrealizmem. Powracając do Lhote’a balansował on pomiędzy rozwiązaniami szczególnie kolorystycznymi, zapożyczonymi od impresjonistów, po kubistyczne kompozycje postaci i przestrzeni w obrazie. To było bardzo bliskie Tamarze, bo przecież kubizm wyszedł z Rosji i zaczął zdobywać światowe rynki estetyczne. Przestrzegał on jednak ówczesną awangardę, tak kubistów jak i impresjonistów, aby pod żadnym pozorem nie kwestionowali systemu obrazowania zakorzenionego w tradycji renesansu.

Tamara, w swoim malarstwie dokonała unikalnej, tylko sobie właściwej syntezy wskazówek swoich mistrzów, własnej wrażliwości widzenia, własnej sensualności, czyli odczytania natury, nie grzesznej, bo przecież stworzonej przez samego Boga. Wszystko to w połączeniu z doświadczeniami życiowymi z jakimi spotykała się w podróży swego życia, dało jedyne na świecie malarstwo, wielkiej TAMARY ŁEMPICKIEJ.

Uwielbiam tę malarkę, bo na cokolwiek spojrzę, to, to coś, nie jest poza mną, a wyrasta ze mnie. Idźcie Państwo obejrzeć tę unikalną wystawę. Bardzo chciałabym też spotkać Marisę, bo jest bardzo Łempicka.

Mój adres emailowy: miramodelska@supermedia.pl 

          

 

 

+

Website | + posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *