Dylematy katolickiego konserwatyzmu

Dylematy katolickiego konserwatyzmu

George Orwell w swoim proroczym „ Rok 1984” wprowadził termin „nowomowa”, oznaczający praktyczne odwrócenie znaczenia używanych słów. Obecnie nowomowa nie oddaje dokładnie oryginalnego opisu autora i raczej jest używana w kontekście niezgodnego ze stanem faktycznym nazywania i opisywania czegoś, co nie ma z rzeczywistością wiele wspólnego. Trochę chyba to zawile przedstawiłem, ale byście mnie Państwo zrozumieli posłużę się dwoma przykładami. Co ma wspólnego z konserwatyzmem Partia Konserwatywna w Wlk.Brytani? Prawie nic. A niemiecka Unia Chrześcijańsko Demokratyczna (CDU) z chrześcijaństwem? Absolutnie nic wspólnego. Przykładów takich jest mnóstwo i pisząc o „katolickim konserwatyzmie”, trzeba by się zastanowić nad zasadnością i poprawnością używania takiej słownej zbitki. Uważam, że podobnie, choć nie w tak wielkim stopniu jak wymienione przykłady nazw partii politycznych, termin ten jest w zachodnim (szczególnie USA i Europa Zachodnia, lecz nie tylko) świecie katolickim zafałszowany i nadużywany, zarówno przez tych, którzy się sami określają konserwatywnymi katolikami oraz ich przeciwników. Tu muszę zrobić zastrzeżenie, iż prawdziwy KK (bo tak dalej o nim będę pisał) faktycznie istnieje, lecz jest na wymarciu.

Pewni komentatorzy z portali popierający faktycznie katolicką ortodoksję uważają, iż Putin zablokował proces rozkładu moralnego na Ukrainie, bo rosyjskie elity polityczne, o hierarchii prawosławnej nie wspominając, są nad wyraz konserwatywne i ratują Europę przed moralną zagładą i masowym przemalowaniem na „tęczowo”.

Jakie są moje zarzuty wobec owego „przefarbowanego” KK? Otóż, wyjaśnienie tego, na co nie pozwala mi ograniczona forma tego eseju, wymagałoby rozbicia na co najmniej kilkanaście podrozdziałów, bo całkiem inaczej określają swą postawę KK w poszczególnych krajach, a rozbieżności między nimi są nieraz ogromne. Najlepszym tego przykładem, bo dotyczącym stosunku KK do wojny na Ukrainie, niech będzie (by to ograniczyć tylko do państw) postawa wobec rosyjskiej agresji. Część konserwatywnych zachodnich portali katolickich (głównie w USA), trudno powiedzieć czy kupiła propagandę kremlowską, czy też sama na to „wpadła” uważa, iż elity liberalno – lewicowe Zachodu wprowadzały w życie plan transformacji Ukrainy na tęczowo, by docelowo kraj ten zaakceptował i zalegalizował takie „dobrodziejstwa” jak aborcja jako prawo człowieka, małżeństwa homo z adopcją dzieci, eutanazję, dyktaturę LGBT etc. Trzeba przyznać, iż pewne elementy owej „postępowości” w wykonaniu władz Ukrainy już widać (uznanie „praw” LGBT), co nie znaczy, że kupiono by ten „postępowy pakiet” w całości. Jestem pewien, iż użyto taktyki „kija i marchewki”, kusząc Ukraińców gospodarczo-politycznymi ofertami; jest to standardowe postępowanie zachodnich postępowców, gdziekolwiek chcą zanieść swe dobrodziejstwa, bez żadnej dyskryminacji: Afryka czy Ukraina, wszystko jedno.

I teraz pewni komentatorzy z owych portali popierający faktycznie katolicką ortodoksję uważają, iż Putin zablokował ten proces, bo rosyjskie elity polityczne, o hierarchii prawosławnej nie wspominając, są nad wyraz konserwatywne i ratują Europę przed moralną zagładą, i masowym przemalowaniem na „tęczowo” Krótko mówiąc, nie popierają inwazji wprost, lecz są wyznawcami teorii mniejszego zła, czyli lepiej, że Rosja najechała Ukrainę, byle ta nie dostała się w łapy tęczowych postępowców. W tym miejscu należałoby ich odesłać do Katechizmu Kościoła Katolickiego, który stwierdza wyraźnie i zdecydowanie, iż nie do zaakceptowania jest użycie środków moralnie złych, do uzyskania jakiegoś dobra. Z pewnością zabiegi, by Ukraina nie stała się kolejną ofiarą postępowców są godne poparcia, pozostaje tylko zapytać: jak możecie określać się konserwatywnymi katolikami i pogodzić to z bestialstwami dokonywami przez rosyjskie żołdactwo? Przypomina to owe żartobliwe powiedzenie, że Związek Sowiecki będzie bronił pokoju tak, że kamień na kamieniu nie zostanie… I taka jest wykładnia owego „konserwatywnego” myślenia wobec Ukrainy: lepiej zniszczyć ten kraj, byle nie wpadł w zniewolenie i upodobnił się do „postępowych krajów”. Ot, taki to konserwatyzm.

Jeszcze dalej poszła postawa KK, na szczęście nielicznych, a której reprezentantem jest Vigano. Tu wyjaśnienie, dlaczego piszę tak o tej postaci po nazwisku, bez szacunku. Otóż ten katolicki (?) hierarcha, arcybiskup C.M. Vigano zasługuje na takie potraktowanie, by odpłacić mu „pięknym za nadobne”, za nazewnictwo jakiego używa wobec papieża, a mianowicie nazywając go per Bergoglio. Nawet nie kard. Bergoglio, ale ot tak sobie, „Bergoglio”. Sam jestem krytykiem i to zdecydowanym wielu dokonań obecnego papieża, o których tu nie miejsce mówić, ale mimo wszystko, nawet gdyby Franciszek nie pełnił funkcji papieża, to i tak po ludzku należy mu się szacunek, a nie traktowanie go jak jakiegoś kumpla. Widać Vigano jest typem luzackiego konserwatysty. Ale to tak na marginesie… 

Bardziej istotna jest jego postawa, którą zaprezentował na łamach katolickiego portalu lifesitenews.com w obszernej wypowiedzi dotyczącej najazdu Rosji na Ukrainę, a było to już kilka dobrych tygodni po inwazji. W całym swym artykule ani na moment nie wspomniał, kto jest agresorem a kto ofiarą (tu niestety Franciszek wpisywał się na początku w tę narrację) ale co istotniejsze, ubzdurał sobie by Putina nazwać Katechonem. Tym z Państwa, którzy nie znają tego terminu, krótko podam, iż pochodzi on z 2 listu św. Pawła do Tesaloniczan, tak nazywając siłę powstrzymującą nadejście Antychrysta i czas Apokalipsy. Dodatkowo Katechon („Powstrzymujący”) w znaczeniu politycznym, jest podobnie uważany za władzę, której się przypisuje powstrzymanie wielkiego zła, przez co legitymizuje się każde jej działanie, nawet te sprzeczne z prawem i okrutne (tak podaje Wikipedia). Tak więc wg tego „pokręconego” hierarchy jakim jest abp Vigano, zgniły Zachód postanowił usidlić biedą Ukrainę, szykując ją do „postępowego, tęczowego obozu”, wobec czego kremlowski watażka musiał zainterweniować, w pełni wypełniając przewrotną i bluźnierczą, diabelską definicję „Katechona”. Czysty Orwell.

Cieszę się, że taka postawa Vigano, została dosłownie zmiażdżona z tradycyjnego, zgodnego z katolickim Magisterium, punktu widzenia przez jednego z publicystów polskiego portalu pch24.pl (mającego wg mnie dwie wady, a mianowicie natrętną promocję przyjmowania Komunii św. do ust jako jedynie godnej postawy oraz Rytu Trydenckiego, lecz poza tym wg mnie, jest to portal faktycznie trzymający się wartości konserwatywnych). Tego gościa i jemu podobnych KK, którzy określają Putina jako „Katechona”, to po prostu pogięło, bo jak inaczej określić, nie używając słów niecenzuralnych tych nominalnie katolików, obojętnie świeckich czy duchownych popierających ludobójstwo, państwowy terroryzm, masowe gwałty i równanie z ziemią Ukrainy? Mogę się założyć, iż Putina gdy się dowiedział o opinii Vigano, uśmiechnął się i powiedział: „Wot gieroj i mołodjec ! „ A czy o stanowisku Kościoła wobec teorii „mniejszego zła” to nie słyszeliście, wy „teoretyczni konserwatywni katolicy”? Polecam przestudiowanie odpowiedniego paragrafu w Katechizmie KK. Ta żenująca postawa byłego nuncjusza Watykanu w USA jest stanowiskiem skrajnym, lecz są też inne niekonsekwencje i nonsensy w postępowaniu KK, dalekim od logiki rzeczywistego konserwatyzmu katolickiego.

Ponieważ przy okazji portalu pch24.pl poruszyłem kwestię „poprawności” postawy w jakiej przyjmuje się Komunię św. pora „dobrać się do skóry” tym KK uważającym, że jedynie właściwą postawą jest ta do ust, a nie na rękę otrzymującego. Naturalnie widzę problem nadużyć i braku kontroli w tej drugiej formie, więc konieczne jest przestrzeganie pewnej procedury jak to, iż spożycie musi nastąpić przy kapłanie a nie gdzieś tam odchodząc. Tutaj nie ma dyskusji bo inaczej otwiera się droga do możliwych, nawet profanacji Hostii. Ale w całym tym skoncentrowaniu się na formie, KK zapominają o fundamentalnej kwestii: czy katolik podchodzący by otrzymać Eucharystię, wierzy w realną obecność Jezusa Chrystusa w Niej ? I to jest realną tragedią wiary owych „katolików”, których (oceniam to na przykładzie kraju gdzie mieszkam – RPA) 90% nawet nie przyklęknie by oddać hołd i cześć swemu Panu i Zbawcy; to prawda, pochodzą sobie by otrzymać chyba „symbol”, wyciągając dłonie po Hostię. Ale wyobraźmy sobie, że lokalny biskup zarządził, iż Komunię można tylko przyjmować do ust; z pewnością KK wychwalali by go pod niebiosa, natomiast ja mam zasadne pytanie: czy coś by taki biskupi dekret zmienił w traktowaniu Eucharystii przez tych ją otrzymujących? Absolutnie nic, potraktowali by to pewnie jako dodatkowe utrudnienie i sarkali po cichu na takiego biskupa. Bo faktycznie, forma przyjęcia Komunii jest wg mnie nieistotna, zaś krytyczna jest wiara, czy się wierzy w realną obecność Jezusa, czy nie. Sposób podejścia KK do tego tematu, przypomina to faryzejskie, które tak ostro skrytykował nasz Pan wyrzucając faryzeuszom, iż dbają tylko o pozory zewnętrzne i ludzkie reguły postępowania, nie licząc się z wymiarem duchowym. Podsumowując, osobiście uważam, że obie formy są poprawne, czyli przyklęknięcie przed przyjęciem do ręki (lub skłon, gdy uniemożliwia to stan zdrowotny) lub postawa klęcząca i do ust, bo krytyczny jest sam akt wiary. Czy tak trudno to dostrzec, owym „ortodoksyjnym” KK ?

Arcybiskup Carlo Maria Viganò

Na koniec została jeszcze sprawa stosunku KK do sprawowania Mszy św. w Rycie Trydenckim, jako wyznacznika pewnej ortodoksji katolickiej i miary przywiązania do Tradycji. Moi Drodzy, jestem z wami całym sercem, jeśli chodzi nie tylko o zamiary, lecz i faktyczne tępienie (bo ograniczenie to były eufemizm) Rytu Trydenckiego przez Franciszka i posłusznych entuzjastów – klakierów, czyli głównie tych hierarchów Kościoła, którzy całkiem jak komuchy widzą w tym „rozbijacką robotę tradycjonalistów”. Jeśli już ktoś rozbija Kościół to właśnie oni, przez brak szacunku do kilkusetletniej tradycji; nie ma żadnych rzeczowych argumentów sprzeciwiających się temu, by wierni i kapłani mogli sprawować Mszę po łacinie.

Ale jeśli ktoś z KK, a takich jest niestety większość, uważa iż tylko oni mają się prawo uważać za wiernych Tradycji i Magisterium, jest już co najmniej, naciąganiem faktów. Powiem wprost: grzeszycie pychą, uważając się za tych lepszych katolików. Podobnie jak w przypadku kwestii, jak się przyjmuje Eucharystię, tak i tu, rzecz nie w jakim języku czy rycie Msza św. jest sprawowana, lecz w „jakości” w niej uczestniczących. Automatyczna degradacja Rytu Rzymskiego jest nadużyciem. Ja sam uważam, że dobre byłoby wyjście trzecie, czyli tabernakulum i ołtarz w centrum z księdzem frontem do nich, ale z przewagą w liturgii języka narodowego tylko z elementami łaciny (sądzę, że jest możliwy jakiś rozsądny kompromis)

By nie wyszło na to, że „konserwatywny katolicyzm”, niezależnie od jego odmian i wad, potrafię tylko krytykować, widząc w jego członkach tylko same negatywy, muszę przyznać, iż taki obraz były zupełnie fałszywy. Bez was, nawet z tymi ww przywarami, których wam „nie daruję”, Kościół byłby skazany na bezkrytyczną papolatrię, manipulacje w „interpretacji” tego, co „miał na myśli Jezus” (celują w tym teolodzy – postępowcy twierdzący np. iż piekło będzie puste), obronie Kościoła przed dewiacjami, jak np. Niemieckiej Drogi Synodalnej i wieloma innymi aktami odwagi nazywania rzeczy po imieniu, za które należy wam się serdeczne podziękowanie. To wierni Tradycji i Magisterium katolicy, już bez „” są odpowiedzialni za to, że Kościół jeszcze nie uległ „duchowi czasu”. Dzięki za: przypominanie papieżowi, że politycy popierający aborcję nie mogą otrzymywać Eucharystii; za to, iż Kościół nie może być tęczowy; za to, iż jego zadaniem nie jest ochrona klimatu; za to, że tolerancja nie oznacza aprobaty grzechu i wszelkiego rodzaju perwersji; za to, iż nasza mowa ma być „tak – tak, nie – nie” i że „półprawda = całe kłamstwo”. Dzięki za „postawienie” się władcy tego świata, którego marzeniem jest zniszczenie Kościoła, którego Założycielem i Głową jest Jezus Chrystus. Dobrze, że jesteście, lecz pamiętajcie o swoich wadach, będąc wiernymi Tradycji z pokorą, bez wynoszenia się nad innych; nie idźcie na kompromisy moralne ze złem jak w przypadku abp Vigano, bo jak się dowiem, że ktoś z was uważa Putina za katechona, to nie będzie z mojej strony zmiłuj się (to taka moja osobista, „czerwona linia”). Tak wię uważajcie na swe postępowanie, bo… ostrzegam nie na żarty.

 

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *