Elementy apologetyki (część IV -zakończenie)

Elementy apologetyki (część IV -zakończenie)

Przez Pismo święte rozumie się zbiór ksiąg, które zostały spisane pod natchnieniem Ducha Świętego i przez Kościół uznane za słowo Boże; składają się na nie 45 księgi Starego i 27 Nowego Testamentu. Język pierwotny większości ksiąg Starego Testamentu (ST) był hebrajski, tylko niektóre z nich były napisane po aramejsku a 2 po grecku. Cały Nowy Testament (NT) został napisany po grecku z wyjątkiem Ewangelii św. Mateusza spisanej po aramejsku. Najdawniejszym tłumaczeniem ksiąg ST jest tłumaczenie na grecki zwane Septuaginta, zaś księgi NT zaczęto od początku tłumaczyć na język łaciński.

Trzeba zauważyć, iż zrozumienie Pisma św. a zwłaszcza Starego Testamentu, nie jest często sprawą prostą i wymaga specjalistycznej, rozległej wiedzy dotyczącej wielu dziedzin, jak geografia, zwyczaje, kultura, polityka, ówczesne pojęcia budowy świata, nauki itp. Pismo święte nie jest podręcznikiem, jeśli chodzi o takie sprawy, stąd np. nieuzasadniona jest krytyka zarzucająca mu twierdzenie o płaskości Ziemi i tym podobnych sprawach. Księgi Starego i Nowego Testamentu są dziełami religijnymi, autorytatywnie wypowiadającymi się w kwestii moralności. Natchnieni autorzy używali pojęć i obrazów dostępnych dla czasów, w których księgi powstawały, używając często przenośni, nieraz pewne fakty historyczne im się myliły. Należy wziąść także pod uwagę czas ich powstania (2 – 3 tysiące lat temu), kwestie językowe (hebrajski nie ma samogłosek, stąd w języku pisanym ze zrozumieniem znaczenia słów pojawiają się problemy), obyczajowe, etc. co rzutuje na występujące nieraz trudności z ich odczytaniem. Nie zmienia to jednak tego, że są one historycznym źródłem i dokumentem Objawienia Bożego, tj. niezależnie od tego, iż zostały napisane pod natchnieniem Ducha Świętego, mają znaczenie historycznego dowodu, jako wiarygodne świadectwo ludzkie. O prawdziwości ksiąg ST świadczy zgodne świadectwo narodu żydowskiego, który od samych początków uważał je za autentyczne dzieło swych prawodawców, wodzów i proroków. Nad niezmiennością i niezafałszowaniem ich treści czuwali kapłani ST.

Jeśli chodzi o księgi NT, to od samego początku ich powstania, w całym Kościele uważano je za natchnione i autentyczne o czym świadczą wyraźne świadectwa z pierwszych wieków chrześcijaństwa, przekazywane następnie z pokolenia na pokolenie. Ów przekaz stworzył prawdziwie apostolską Tradycję tj. potwierdzenie wszystkiego, co po Apostołach i ich uczniach pozostało. Należy dodać, że już wtedy dokonano krytycznego zbadania tego, co dotyczyło oryginalności ksiąg NT, oddzielając te bezsprzecznie natchnione od tzw. apokryfów. Prawdziwości przekazu ksiąg NT dowodzą świadectwa i fakty historyczne dokładna znajomość stosunków religijnych, społecznych i geograficznych. Konfrontacja Ewangeli i źródeł historycznych, pozwoliła stwierdzić ich absolutną zgodność z faktycznym obrazem Palestyny czasów, kiedy żył tam Pan Jezus. O autentyczności Ewangelii świadczą też wbrew pozorom pewne różnice, bo jest niemożliwym by autentyczne przekazy przez różne osoby, były ze sobą całkowicie zgodne. Ich identyczność świadczyłaby raczej o zwykłym przepisaniu a nie o oryginalności relacji. Swej prawdziwości dowodzą również Dzieje Apostolskie oraz listy z NT. Nieskazitelność obecnej treści NT z Kanonem Biblijnym ST i NT z IV wieku, oraz występujących tam faktów historycznych, jest całkowicie potwierdzona i nie podlega wątpliwości.

Jest zupełnie jasne, że ewangeliści opisali prawdziwe wydarzenia, bo w nich osobiście uczestniczyli jak Jan i Mateusz, lub znali relacje o nich od bezpośrednich uczestników; to samo odnosi sie do innych Apostołów, którzy spisali inne księgi NT. Ponieważ wszystkie zdarzenia działy się publicznie, nie sposób było ich sfałszować, bo spotkałoby się to z potępieniem i oskarżeniem o dawanie fałszywego świadectwa. Także pogańscy historycy z tamtych czasów uznają świadectwa ksiąg NT, zaś pisma talmudyczne z III w. z nienawiścią pisząc o Chrystusie, nie wprost potwierdzają historyczne świadectwo korzeni chrześcijaństwa, bo jak można nienawidzieć coś co nie istnieje? Wobec powyższego można uznać iż dowody przemawiające
za wiarygodnością ksiąg Pisma Świętego są liczne, wszechstronne i przekonujące. Pomysł ateistów, iż postać Jezusa Chrystusa istniała tylko w wyobraźni autorów ksiąg NT jest tak niedorzeczny, że nawet nie wymaga komentarza, bo jak można racjonalnie dyskutować z upośledzonymi intelektualnie?

Jeśli spojrzy się na proroctwa mesjańskie ze ST i zestawi z Ewangeliami przekonamy się, że spełniły się one w osobie Jezusa Chrystusa, będąc rzeczywistymi i potwierdzonymi przepowiedniami rzeczy przyszłych. Ich dokładność i opis nieraz nawet drobnych szczegółów kilkaset lat przed ich zaistnieniem dowodzi, iż w żaden ludzki sposób nie mogły byś „przewidziane”. Tak więc ich wypełnienie prowadzi do logicznego wniosku, iż Ten, którego one dotyczyły jest w osobie Jezusa owym prawdziwym Mesjaszem – Chrystusem.
Jeśli tak, to jest On fundamentem religii, którą światu objawił przez swe boskie posłannictwo, bo trzeba tu wykazać, że Chrystus nie jest tylko wysłannikiem Bożym, lecz iż sam jest Bogiem.

Z Ewangelii wynika niezbicie, iż Pan Jezus sam się podawał wielokrotnie za rzeczywistego Syna Bożego, czyniąc to w ścisłym i właściwym znaczeniu, odpowiadającemu wyłącznie tylko tej osobie, która sama jest Bogiem. Szczytem tego samoobjawienia się było przedstawienie się jako JA JESTEM, tj. świętym imieniem Boga (Ewangelia wg Jana). Zarzuty, iż sam Jezus używał słów, z których by wynikało, że nie jest Bogiem dotyczą tych sytuacji, gdy odnosiło się do Jego ziemskiej, ludzkiej postaci; zresztą powiedział wprost: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Gdyby także przyjąć, iż Jego świadectwo jest nieprawdziwe, to wyjaśnieniem byłoby to, iż uważał się za Syna Bożego było nieświadome, lub jeżeli zrobił to umyślnie, to był oszustem.
Obydwie wersje są fałszywe dlatego, że za słowami Jezusa szły czyny, którymi udowodnił swoją boskość, a mianowicie opisane w Ewangeliach liczne i różnego rodzaju cuda, aż do przywrócenia życia zmarłym.
Nawet jeden z faryzeuszy w przypływie szczerości zauważył, iż takich dzieł jakich dokonywał Pan Jezus, nie może dokonywać ktoś, za kim nie stoi sam Bóg. Cudom łamiącym prawa natury, które czynił Pan Jezus swą Boską mocą, nie da się przypisać też oszustwu lub zasłyszanym opowieściom, bo wszystkie dokonane były w obecności wielu świadków, od kilku aż do wielu tysięcy osób (rozmożenie chleba i ryb).

Osobnym i końcowym dowodem boskości Jezusa Chrystusa był fakt Jego zmartwychwstania, który położył kres wątpliwością, iż jest Bogiem, a nie tylko jakimś tam wspaniałym nauczycielem. Ten akt i to co nastąpiło potem, był kulminacją tego, co sam Pan Jezus przepowiadał o sobie i o tym co musi przejść, czyli o swej męce na krzyżu oraz zmartwychwstaniu. Wątpiący w końcu uwierzyli, szczególnie ci, którzy żyli w tamtych czasach; faryzeusze i saduceusze postawieni przed tymi samymi faktami – odmówili temu świadectwu. Tak samo jest i dziś, bo sam Pan Jezus powiedział, zwracając się do „niewiernego” Tomasza: „Uwierzyłeś dlatego, bo Mnie zobaczyłeś ? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Lecz niestety, większość ludzi neguje rzeczywistą śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, odmawiając akceptacji prawdy historycznej. Bo faktycznie świadkami śmierci Chrystusa byli nie tylko Jego matka, Jan i kilka kobiet, ale głównie wrogowie, którzy uprosili Piłata o opieczętowanie grobu i wystawienie straży; fakt rzeczywistej a nie pozornej śmierci naszego Pana i pochowania w grobie jest nie do podważenia. Tak samo ma się sprawa z Jego zmartwychwstaniem, co nie wprost potwierdziła starszyzna żydowska, która nie mogąc znaleźć dowodów przeciw zmartwychwstaniu, nakazała głoszącym je Apostołom tylko milczenie… Pouczająca jest rada Gamaliela, członka Sanhedrynu, który po usunięciu z sali obrad Apostołów stwierdził: „Odstąpcie od tych ludzi i puście ich. Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa rozpadnie się, a jeśli faktycznie od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem”. 2 tys. lat po tej przemowie, czy konieczne jest jeszcze jakieś „udowadnianie”? Wreszcie, czy Apostołowie i pierwsi chrześcijanie byliby skłonni być torturowani i umierać za mit czy legendę ? I czy wierni umierali by za ten „mit” dwa tys. lat po jego powstaniu ? Jak napisałem w I części tego cyklu, „By nazwać Światło, nie trzeba języka. Wystarczy oczu przed Nim nie zasłaniać”.

Misja Pana Jezusa po zmartwychwstaniu była niewypełniona, dlatego nakazał swym uczniom rozpocząć dzieło nawracania narodów. By im w tym pomóc, zostawił praktyczne narzędzie, którym jest założony przez Niego Kościół, kierowany przez Ducha Świętego. Podziały w chrześcijaństwie są wiecznie bolącą raną i wątpliwe by wezwania do jedności zostały kiedyś zrealizowane, dlatego że większość frakcji protestanckich odeszła do nauczania Chrystusa, a całkiem sporo wręcz temu zaprzecza w tym co głosi, nadużywając prawa określania się chrześcijańskimi. Wszystko to nie zmienia tego, że faktycznym dziedzicem pierwotnej wspólnoty wiernych jest Kościół katolicki, mimo protestów ze strony prawosławia
(które przynajmniej doktrynalnie nie zawędrowało na manowce) i tym bardziej wspólnot protestanckich czy charyzmatycznych. Kościół, który powołał do życia Jezus Chrystus musi być, jak wyznajemy w Credo, „jeden, święty, powszechny i apostolski” i wszystkie te przymioty muszą być wypełnione razem, bo inaczej byłaby to po prostu ludzka wspólnota wierzących, a takie są właściwie inne „Kościoły”.

Należy dodać, iż zarówno Kościoły prawosławne jak i wspólnoty protestanckie w jeszcze jednym nie wypełniają polecenia Chrystusa, a mianowicie gdy nie uznają prymatu papieża. Jezus bez żadnych wątpliwości uczynił Piotra i jego prawowitych następców swoimi ziemskimi „zastępcami”, więc nie uznawanie tego, jest równoznaczne z ignorowaniem życzenia Jezusa. Logicznym jest przy tym, iż Chrystus założył tylko jeden Kościół, bo mówiąc o nim używa zawsze liczby pojedynczej; to, iż np. św. Jan pisał listy do Kościołów w różnych miastach, wskazuje tylko na część Kościoła powszechnego w danym miejscu a nie jakiegoś innego Kościoła katolickiego. O wyjątkowości Kościoła jako jedynego zamierzonego przez Chrystusa świadczy również tzw. sukcesja apostolska, co oznacza, że każdy prawowicie wyświęcony kapłan gdyby cofać się wstecz w czasie, przez rytuał nakładania rąk związany z ordynacją, odnalazł by u samych Apostołów (ma to też zastosowanie wobec duchownych prawosławnych, lecz już nie do protestantów). I to by było w olbrzymim skrócie na tyle, jeśli chodzi o obronę podstawowych prawd wiary.

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *