Kpt. „Warszyc” i Konspiracyjne Wojsko Polskie

Kpt. „Warszyc” i Konspiracyjne Wojsko Polskie

Sowiecki komunizm w PRL-u był

usankcjonowaniem wszelkiej podłości, zła i zdrady

Kpt. „Warszyc” i Konspiracyjne Wojsko Polskie

Dr Marek Klecel, autor „Sybiru”

 

Komunistyczny system sowiecki powstawał w powojennej Polsce przy użyciu zbrojnej przemocy i podstępu. Opierał się na zbrodniach, które można nazwać mordem założycielskim, dokonywanym zarówno na ludziach, którzy wychodzili z wojennej konspiracji, jak i na tych, którzy na nowo podejmowali walkę o niepodległość Polski.

Młody kapitan Jaruzelski robi karierę

Wkrótce po wojnie, w połowie 1946 r., 23-letni kapitan Wojciech Jaruzelski został ze swym oddziałem zwiadowczym skierowany na nowy front walki. Rozpoczynał wtedy, w czasach pokoju, nową wojnę z własnymi rodakami; zakończy się ona, jak wiadomo, pół wieku później stanem wojennym przeciw całemu niemal polskiemu społeczeństwu. Na początku sprawdzał się jako żołnierz „cudzej sprawy” w Hrubieszowie. Jego pułk wspólnie z siłami NKWD, UB, MO i KBW zwalczał tam partyzantkę ukraińską, która przeciwstawiała się deportacjom okolicznej ludności ukraińskiej. Zetknął się tam też z polskimi oddziałami partyzanckimi, które powstawały po rozwiązaniu AK, z ugrupowaniami WiN, a także NSZ.

W 1946 r. skierowano go do Piotrkowa, gdzie miał zwalczać już tylko polską partyzantkę, która rozwinęła się na terenach centralnej Polski od Częstochowy po Łódź. Z licznych, ale niewielkich grup powstawało tam Konspiracyjne Wojsko Polskie, scalane przez kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”. Kpt. Jaruzelski zaczynał więc swą karierę od ścigania ludzi, którzy po wojnie chcieli bronić swej ojczyzny, nie godzili się na jej sowietyzację i komunizm. Jak wynika z jego licznych wiernopoddańczych raportów sztabowych, które już wtedy zdradzają całkowite podporządkowanie przyszłego generała komunistycznej strategii sowietyzacji Polski, partyzanci byli dla niego zawsze tylko bandytami. Ich oddziały nazywał „bandami”, „grupami terrorystycznymi”, „bojówkami”, które wyjęto spod (nowego) prawa, by całkowicie je zniszczyć.

W nocy z 19 na 20 kwietnia 1946 r. oddziały Konspiracyjnego Wojska Polskiego pod dowództwem por. Jana Rogulki „Grota”, komendanta okręgu Piotrków Trybunalski, opanowały Radomsko. Poszczególne grupy partyzanckie zaatakowały siedziby Urzędu Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, opanowały więzienie, ubezpieczały ważniejsze punkty miasta. Uwolniono 57 więźniów, co było głównym celem akcji. Trwała ona godzinę i zakończyła się bez strat. Zademonstrowano jednocześnie gotowość bojową i zdecydowanie do walki z nową, komunistyczną dominacją. Miejscowe władze zostały na jakiś czas skutecznie spacyfikowane.

Walka z drugą okupacją

Polacy walczący w czasie wojny z dwiema okupacjami stawali po wojnie przed narzuconym politycznie wyborem: walczyć dalej na różny sposób o własne państwo czy włączyć się w budowę w Polsce obcego państwa – zrezygnować, poddać się, ujawnić jako żołnierze podziemia, do czego namawiały władze komunistyczne. Istniał dylemat, czy ryzykować represje, procesy i wyroki, czy też podjąć dalszą walkę zbrojną; wybrać konspirację czy ucieczkę na Zachód; ginąć z bronią w ręku czy też od strzału w tył głowy. Wielu po prostu nie mogło zgodzić się na nowy rodzaj okupacji i podjęło walkę zbrojną.

Na wschodzie i południu Polski, na Podlasiu, Mazowszu, na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie, na Podkarpaciu i na Podhalu powstało najwięcej oddziałów partyzanckich z ugrupowań po Armii Krajowej, Narodowych Siłach Zbrojnych oraz Wolności i Niezawisłości. W środkowej Polsce największe działały na Kielecczyźnie oraz w okolicach Piotrkowa i Radomska. Zanim powstało Konspiracyjne Wojsko Polskie, największe w tym rejonie regularne ugrupowanie po AK, działały tu liczne grupy partyzanckie, z których najbardziej odznaczył się oddział Ruchu Obrony Armii Krajowej (ROAK) Aleksandra Arkuszyńskiego, działający w okręgu Łódź, kierowany przez mjr. Adama Trybusa, czy też oddział ppor. Stanisława Karlińskiego „Burzy” z 25 pp. AK. Pierwszy z nich dokonał brawurowego zdobycia więzienia w Pabianicach, gdzie więziono partyzantów AK, drugi, o wiele większy, liczący około stu ludzi, stoczył regularną bitwę z oddziałami NKWD i UB w okolicach Piotrkowa. „Burza” Karliński podjął nawet rozmowy z Sowiecką Komendanturą Wojenną w Piotrkowie, ale warunki, które mu postawiono, były nie do przyjęcia. Po odmowie współpracy służby UB podpaliły jego gospodarstwo, a rodzinę aresztowano i zamknięto w obozie dla volksdeutschów w Piotrkowie. Karliński ze swym oddziałem zdobył obóz i uwolnił bliskich. W połowie 1945 r. stoczył największą w tym rejonie bitwę z 64. Dywizją NKWD pod wsią Majkowice, zaznaczając tym samym realną siłę wojskową na tym terenie.

Konspiracyjne Wojsko Polskie powstało z tych różnych ugrupowań poakowskich pod jednym dowództwem kpt. Stanisława Sojczyńskiego, ps. „Warszyc”. Obejmowało swym działaniem najpierw okolice Radomska, Piotrkowa i Łodzi, później Sieradza, Wielunia, rozszerzając się na południe w stronę Częstochowy i sięgając Śląska, a także, choć w mniejszym stopniu, na zachód ku Wielkopolsce. Liczyło, jak szacują historycy, ponad dwa tysiące partyzantów. Historyk IPN Tomasz Toborek w swej gruntownej książce o „Warszycu” i KWP podaje liczbę 2550 żołnierzy tej formacji.

Do organizacji KWP Sojczyński przystępował już jako doświadczony żołnierz i konspirator. Przed wojną zakończył służbę wojskową jako podporucznik rezerwy, pracował jako nauczyciel pod Częstochową w rodzinnych stronach, które stale będą terenem jego działań. Po kampanii wrześniowej w rejonie Hrubieszowa i Janowa Lubelskiego wrócił do rodzinnych Rzejowic pod Radomskiem i od razu rozpoczął tam działalność konspiracyjną, organizując lokalne struktury Obwodu Radomsko, wchodzącego najpierw w skład Obwodu ZWZ Łódź, a później Obwodu Radom-Kielce. Akcje bojowe rozpoczęto dopiero w 1943 r., po dobrym przygotowaniu i mobilizacji konspiracyjnej. Pierwszą większą akcją była likwidacja szefa gestapo w Radomsku Willy’ego Bergera i jego zastępcy Johanna Wagnera za egzekucję ludności cywilnej w Dmeninie w lipcu 1942 r. Największą akcją oddziału Sojczyńskiego, wówczas „Zbigniewa”, było odbicie więzienia w Radomsku w sierpniu 1943 r., po pacyfikacji Rzejowic i aresztowaniu licznych mieszkańców, w tym partyzantów AK. Prawie setka partyzantów opanowała miasto, poszczególne grupy zdobywały więzienie, ubezpieczały teren akcji i odwrót. Uczestniczył w tym także oddział Jana Rogulki, który będzie dowodził w podobnej akcji na powojenne Radomsko w 1946 r. Uwolniono ponad 50 osób. Cała akcja trwała 20 minut i odbyła się bez strat. Zaskoczenie Niemców było całkowite.

Konspiracyjne Wojsko Polskie kontynuowało wojenną walkę w czasach nowej okupacji sowiecko-komunistycznej, sprawowanej pod pozorami zachowania władz i instytucji polskich, pod ideologicznymi hasłami społecznych rewindykacji, pełnej demokratyzacji i modernizacji kraju. Gdy zachęty do współpracy, ujawniania się żołnierzy AK, amnestii okazały się taktycznym podstępem, Sojczyński przystąpił do ściślejszej organizacji wielu rozproszonych, rozbitych bądź zdezorientowanych pod koniec wojny grup partyzanckich na tych terenach, skupiając je pod swoim dowództwem. Przystąpiono do planowej walki z oddziałami zbrojnymi władz komunistycznych UB, MO, ORMO, a także z oddziałami sowieckimi NKWD. Rozpoczęto od pacyfikacji władz lokalnych, zastraszania ich funkcjonariuszy, działaczy partyjnych, zbyt gorliwych urzędników, od likwidacji konfidentów. Wymierzano kary także podszywającym się pod nich zwykłym przestępcom, najczęściej rabusiom, żerującym na trudnej sytuacji powojennej. Wyroki wydawał Sąd Specjalny KWP, formułując wyraźnie akt oskarżenia. Najczęściej były to kary publicznego napiętnowania, chłosty.

Wyzwolenie Radomska

Jedną z pierwszych takich akcji była likwidacja szefa sekcji śledczej w Radomsku Jakuba Cukiermana w sierpniu 1945 r. Następnie, w końcu października, oddziały 80 partyzantów KWP przeprowadziły akcję pacyfikacyjną w Radomsku i Stobiecku Miejskim. Uprowadzono z nich, jak podaje Tomasz Toborek, „13 konfidentów i funkcjonariuszy UB. Część z nich zwolniono po wymierzeniu kary chłosty. Zaplanowano także wykonanie pięciu wyroków śmierci – na Władysławie Jaworskim i Bolesławie Chodaczyńskim z Radomska oraz Janie Zbroi, Stefanie Chobocie i Kazimierzu Kipigrochu ze Stobiecka. W czasie akcji w Radomsku zlikwidowano Jaworskiego, agenta UB i wykonawcę wyroku na żołnierzach AK w czasie okupacji niemieckiej. (…) Chodaczyńskiego – funkcjonariusza UB – nie udało się zlikwidować. Ze Stobiecka zlikwidowano natomiast dwóch konfidentów – Zbroję i Chobota”.

Wydano także wyroki śmierci na najwyższych funkcjonariuszy w tym rejonie – szefa UB w Łodzi Mieczysława Moczara i wojewodę łódzkiego Jana Dąb-Kocioła. Nie udało się ich wykonać z powodu słabej siatki organizacyjnej KWP w Łodzi. W uzasadnieniu wyroku „Warszyc” oskarżał Moczara o: „oddanie się na usługi zaborczo nastawionego w stosunku do Polski ZSRR i działanie w myśl dyrektyw i inspiracji NKWD. Kierowanie terrorem, zmierzającym do zgnębienia przeciwnej czerwonemu reżimowi większości Społeczeństwa Polskiego. Stosowanie metod terroru, określanych przez prawo polskie i międzynarodowe jako zbrodnicze”.

Największa akcja KWP odbyła się wiosną 1946 r., gdy oddziały ugrupowania „Warszyca” – „Motor”, „Żniwiarka” i „Turbina” – opanowały znowu całe Radomsko i rozbiły więzienie, uwalniając ponad 50 osadzonych, ku przerażeniu miejscowych władz komunistycznych UB i MO. Było to dokładne powtórzenie akcji z 1943 r. przeciwko okupacyjnym władzom niemieckim. Komuniści byli bardzo zaniepokojeni tą sytuacją, jak wynikało z meldunków. Narazili się także sowieckim zwierzchnikom swą biernością i nieudolnością, zwłaszcza z powodu likwidacji całego oddziału NKWD przez oddział KWP „Klingi” Glapińskiego, podczas wycofywania się z akcji w Radomsku. Oddział sowiecki został zaskoczony w pobliżu miasta, wzięty do niewoli i zlikwidowany, co było zresztą niesubordynacją dowódcy wobec rozkazów „Warszyca”. Nie dążył on bowiem do likwidacji wszelkich przeciwników, ale ich najgroźniejszych, szkodliwych przywódców, nie chciał zabijać szeregowych żołnierzy czy ideologicznie zdezorientowanych cywili. Podkreślał to wielokrotnie w swych rozkazach i odezwach, które prócz bojowych instrukcji miały też charakter wychowawczy, polityczny w duchu niepodległościowym.

Pobudzały one do zachowania wojskowego morale, pozbycia się prywaty, chęci zemsty czy pokusy łatwych zdobyczy, co groziło rozkładem ideowych racji walki.

Najazd oddziałów KWP na Radomsko odbił się głośnym echem i wywołał gwałtowną reakcję wyższych władz UB. Rozpoczął się wściekły odwet szefa UB w Łodzi Mieczysława Moczara, który nakazał wszystkim swym siłom rozpracowanie całego KWP i schwytanie samego „Warszyca”. Moczar zmobilizował specjalną grupę operacyjną złożoną z 350 żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW), 400 Wojska Polskiego, 200 radzieckich oraz 50 milicjantów. Już wcześniej prowadzono czynności śledcze i operacyjne na terenie działania KWP. Wkrótce aresztowano dziesiątki osób w rejonie Piotrkowa i Częstochowy, natrafiając na te, które miały powiązania lub kontakty z KWP. Brutalne śledztwa doprowadziły do częściowego rozpracowania siatki organizacyjnej KWP, zwłaszcza otoczenia „Warszyca”.

Kluczową osobą, która zdradziła organizację i rozpoczęła czynną współpracę z UB, był Henryk Brzóska, później agent „Żbik”. Wskazał on miejsce pobytu „Warszyca”, zakonspirowanego wtedy w Częstochowie. Kpt. Sojczyński został zaskoczony w mieszkaniu w Częstochowie i aresztowany razem ze swą sekretarką Haliną Pikulską „Ewunią”. Nie stawiał oporu, myśląc, że zatrzymują go funkcjonariusze miejscowego UB, gdzie miał zaufanych ludzi i mógł liczyć na zwolnienie; nie wiedział, że to ludzie Moczara. Zaraz po aresztowaniu „Warszyca” jego „kontakt”, szef częstochowskiego UB Stanisław Korol, popełnił samobójstwo. Wkrótce nastąpiły dalsze aresztowania najważniejszych osób w kierownictwie KWP – szefa wywiadu KWP Stanisława Żelanowskiego, ps. „Nałęcz” i adiutanta „Warszyca” Ksawerego Błasiaka, ps. „Albert”. Po przejęciu archiwów KWP służby UB mogły już dotrzeć do komendantów obwodów w Łodzi, Częstochowie, Łasku, Sieradzu i w dużym stopniu rozbić całą organizację.

Rozpracowanie

Prócz Brzóski „Żbika” wprowadzono w szeregi KWP kolejnych agentów. Najważniejszym i najbardziej szkodliwym był Zygmunt Lercel („Z-24”, „Siwiński”), który przyczynił się do rozbicia i zniszczenia następnych oddziałów KWP już po aresztowaniu „Warszyca”. Posłużył on do prowokacji, która polegała na wymianie władz KWP, podobnej do tych jak przy opanowywaniu kolejnych Zarządów WiN. „Siwiński”, uwiarygodniony w środowisku KWP, powołując się na kontakty z władzami emigracyjnymi, zdobył zaufanie kilku następnych dowódców KWP; przedstawiał się jako wyznaczony przez gen. Andersa następca „Warszyca”. Plan nie w pełni się udał, ale wyeliminowano w ten sposób kilka oddziałów KWP. Henryk Glapiński „Klinga”, zwabiony ze swą obstawą do Warszawy na spotkanie z rzekomym angielskim oficerem łącznikowym, został aresztowany w hotelu „Polonia”. Podobnie agent „Z-24” doprowadził do likwidacji niewielkiego już oddziału Adama Dulęby, ps. „Jur” z Radomska. Miał on zostać przeniesiony w Lubelskie i dołączyć do oddziału Glapińskiego. Dowódca długo wahał się, nie dowierzając „Siwińskiemu”. Uległ, szantażowany przez „Anglika”, jak go nazywano, że ten zerwie kontakty z organizacją. Wyjechali dostarczoną przez „Siwińskiego” ciężarówką PCK. Pod Garwolinem czekała na nich zasadzka. Na postoju agent i kierowca uciekli, a żołnierze na ciężarówce zostali zaatakowani i zabici przez grupę UB.

Mimo tych zasług agent „Z-24” nie spotkał się z większą wdzięcznością ze strony Urzędu Bezpieczeństwa. Zgubiła go też zbyt wielka pewność siebie oraz przekonanie o agenturalnych zdolnościach. Miał coraz większą wiedzę o działaniach UB, a sukcesy wywiadowcze tak mu uderzyły do głowy, że zaczął przechwalać się rzekomymi kontaktami z „Łupaszką”, czyli Zygmuntem Szendzielarzem, oraz z „Ogniem”, czyli Józefem Kurasiem. Uznano, że może być niebezpieczny, zwłaszcza że nie był podwładnym UB, postanowiono więc go usunąć. Zrobiono to w majestacie ówczesnego prawa, aresztowano i skazano na śmierć w 1950 r. za to, że w czasie wojny miał być konfidentem gestapo i wydawać władzom niemieckim Polaków i Żydów.

„Pójdę do nieba, bo w piekle już byłem”

Śledztwo i proces przeciw „Warszycowi” zaczęły się zaraz po jego aresztowaniu. Według relacji Czesława Stachury, który był informatorem WiN w Urzędzie Bezpieczeństwa w Łodzi, Sojczyński był w śledztwie torturowany. Miał „poodbijane nerki i stopy od bicia, że nogi ma we krwi i (…) owinięte w gałganach”. Prócz „Warszyca” postawiono przed sądem jedenastu oskarżonych, z czego tylko połowa należała do dowództwa KWP. Pozostali to byli szeregowi członkowie lub osoby przypadkowe, wcale nie związane z konspiracją, jak ks. Mieczysław Krzemiński, mający być kapelanem KWP. Często do takich procesów dołączano właśnie księży.

Sąd w składzie: przewodniczący ppłk Bronisław Ochnio, kpt. Piotr Adamowski, ławnik Leonard Kroze, sekretarz por. Roman Dyhdalewicz oraz prokuratorzy wojskowi Kazimierz Graff i Czesław Łapiński (ten sam, który za rok będzie oskarżał rotmistrza Witolda Pileckiego) obwinił Sojczyńskiego o to, że „usiłował przemocą usunąć organa władzy zwierzchniej Narodu i zagarnąć ich władzę oraz usiłował przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego”. Na pytanie, czy przyznaje się do winy, „Warszyc” odpowiedział: „Uważam raczej, że mam zasługi wobec Narodu, dla dobra którego walczyłem. W świetle obowiązujących przepisów prawnych nie uważam swoich czynów za przestępstwo. Wszelkie czyny, jeśli nie wyszły poza ramy moich rozkazów, są zgodne z moimi zasadami i sumieniem”.

Proces „Warszyca” i KWP wykorzystano propagandowo do ataku na ruch niepodległościowy, przedstawiając partyzantów jako pospolitych bandytów i rabusiów, zaś „Warszyca” jako krwawego herszta, watażkę, który chce obalić panujący porządek. W czasie procesu sfałszowano jego biografię, podając, że nie brał udziału w wojnie, podczas gdy skończył ją w stopniu kapitana i z krzyżem Virtuti Militari, przyznanym przez władze AK. 17 grudnia 1946 r. Sąd Okręgowy w Łodzi wydał na „Warszyca” i jego siedmiu towarzyszy wyrok śmierci. Wykonano go trzy dni przed amnestią, 19 lutego 1947 r. w Łodzi, prawdopodobnie na strzelnicy na Brusie. Nie jest to pewne, podobnie jak nie jest znane miejsce pochówku żołnierzy KWP.

Po procesie sztabu „Warszyca” rozpoczęły się dalsze aresztowania dziesiątków ludzi mniej lub bardziej związanych z KWP, śledztwa i procesy. Represjonowano i inwigilowano ich rodziny, zastraszano sąsiadów. Mimo to organizacja nie została całkowicie rozbita. Dzięki luźnej strukturze i samodzielności oddziałów przetrwało ich sporo. Dowódca kompanii „Kleszcze” i „Motor” Jerzy Jasiński próbował zorganizować z nich II Komendę KWP, podobnie jak działo się to w Zrzeszeniu WiN. Została ona jednak dość szybko rozbita, bo trafił do niej znany już agent UB Henryk Brzóska „Żbik”. Coraz mniejsze oddziały, często już kilkuosobowe grupy, próbował podporządkować sobie samozwańczy komendant Jan Małolepszy „Murat”, dowódca oddziału „Turbina”, który działał w rejonie Wielunia. W końcu 1948 r. został jednak ujęty na skutek donosów coraz liczniejszej w terenie agentury UB i skazany na karę śmierci. W śledztwie i na procesie załamał się zapewne z powodu tortur. Mimo że wykonanie wyroku było przesądzone, wcześniej został zakatowany na śmierć w więzieniu przez funkcjonariuszy UB Tadeusza Strąka, Jana Tralę, Wacława Rzepkowskiego i Jana Banalaka.

Ostatnimi dowódcami coraz mniejszych grup KWP, ściganych bezlitośnie przez siły UB, byli Andrzej Jaworski „Marianek”, Antoni Chowański „Kuba”, Józef Ślęzak „Mucha” i Ludwik Danielak „Bojar”. Najdłużej walczący i ukrywający się Ślęzak i Danielak zostali schwytani dopiero w 1954 i straceni w 1955 r., na rok przed Październikiem’56.

Czarna legenda „Warszyca”

Komunistyczny system sowiecki powstawał w powojennej Polsce przy użyciu zbrojnej przemocy i podstępu. Opierał się na zbrodniach, w które zostali wciągnięci również Polacy, na mordzie założycielskim, dokonywanym zarówno na tych, którzy wychodzili z wojennej konspiracji, jak i na tych, którzy na nowo podejmowali walkę o niepodległość Polski. Ceną wprowadzania tego systemu były tysiące ofiar, krew i cierpienie, tortury w śledztwach, długotrwałe więzienia, zbrodnie i mordy sądowe w majestacie komunistycznego prawa, wreszcie piętno „wroga” często na całą resztę życia w PRL. Jakby tego było mało,

po fizycznej eksterminacji przeciwników następowała najczęściej propagandowa kampania zniesławiania, zohydzania ich postaci, zafałszowania ich czynów i ideowych wyborów. Dążono do usunięcia ich nawet z przyszłego życia publicznego, do zniszczenia na zawsze pamięci o nich w oczach indoktrynowanego społeczeństwa, do zatarcia wszelkich śladów ich istnienia.

W przypadku „Warszyca” największy atak propagandowy nastąpił już w czasie łódzkiego procesu. Partyjna gazeta „Głos Robotniczy” grzmiała wielkimi tytułami: „Krwawy generał Warszyc przed sądem. Sztab NSZ-owski odpowiada za zbrodnie i mordy”. W sprawozdaniu z pokazowego procesu, zainspirowanym niewątpliwie przez UB, znajdziemy sugestywny, sensacyjny niemal obraz zbrodniczej, jak sugerowano, działalności „Warszyca” i jego organizacji: „Sędzia, kapitan Adamowski, przystępuje do czytania aktu oskarżenia, co trwa prawie trzy godziny. Przed oczami widzów zebranych na wielkiej sali Sądu Okręgowego w Łodzi – przesuwają się wstrząsające obrazy krwawych wyczynów groźnego ‘generała’, który uznał pułkownika ‘Radosława’, wzywającego do ujawnienia się dawnych członków AK – za zdrajców, uzurpował sobie władzę nad podziemiem faszystowskim w trzech województwach i ‘tworzył’ jakieś ‘konspiracyjne wojsko’, by siać postrach, mordować bez pardonu i słuchać tylko ‘rządu’ z Londynu, a później czerpać natchnienie od p. Mikołajczyka, z którym starał się nawiązać kontakt”.

Kpt. „Warszyc” nie był żadnym krwawym watażką. Przeciwnie, jak wynika z dostępnych dziś dokumentów, rozkazów, odezw i ulotek, całej kampanii propagandowej i edukacyjnej, którą sam prowadził, był nie tylko wybitnym dowódcą i żołnierzem, ale i patriotycznym wychowawcą, autorytetem dla swych podwładnych, żądającym lojalności, ale zarazem świadomości celów niepodległościowej walki. Podkreślał, że ta walka nie jest celem samym w sobie i surowo karał przypadki samowoli albo bandytyzmu, jakie zdarzały się w niektórych oddziałach, zwłaszcza działających później. Prowadził też akcje uświadamiające okoliczną ludność o sytuacji politycznej i o potrzebie walki o inną Polskę.

Czarna legenda „Warszyca” rozciągnęła się na cały okres PRL. Po 1956 r., gdy rehabilitowano częściowo żołnierzy AK, on pozostał nadal wyklęty niczym działający wciąż zbrodniczy przeciwnik.

Ten sam „Głos Robotniczy”, który zniesławiał go podczas procesu, zamieszczał artykuły znanego później pisarza Zbigniewa Nienackiego (dziś znany jest również jako współpracownik UB), który pisał pod pseudonimem Ewa Połaniecka. Opowiadały one o krwawych wyczynach zwyrodniałego bandyty, który morduje przedstawicieli legalnej władzy, żołnierzy i milicjantów oraz mści się na okolicznej ludności. Ten sam pisarz, niewątpliwie nie bez inspiracji UB i jego materiałów, wykorzystał w podobny sposób dzieje „Warszyca” do napisania powieści „Worek Judaszów”, na której oparto później film „Akcja Brutus” w reż. Jerzego Passendorfera. Ludzie zaangażowani na różny sposób w budowę systemu komunistycznego w Polsce, zwłaszcza jego funkcjonariusze, tacy jak Moczar i Jaruzelski, legalizowali się i nobilitowali na patriotów przy pomocy sądowego, a później cywilnego linczu na prawdziwych patriotach takich jak „Warszyc”.

W październiku 1992 r. unieważniono wyrok śmierci na Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, uznając, że działał na rzecz niepodległości państwa polskiego.

Zarząd Głównego Związku Byłych Żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego wystąpił wtedy do Ministerstwa Obrony o pośmiertne mianowanie „Warszyca” na stopień generała brygady, jednak dyrektor Kadr MON Janusz Bojarski, jeden z byłych szefów WSI, absolwent Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, w imieniu ministra prośbę tę odrzucił. Dopiero w 2009 r. prezydent Lech Kaczyński awansował „Warszyca” do stopnia generała brygady.

 

Artykuł ten został oryginalnie opublikowany w miesięczniku Wpis – Wiara, Patriotyzm i Sztuka z czerwca 2024 roku tu: https://e-wpis.pl/

Website |  + posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *