W drugiej części „Trylogii” padło pytanie: „Czy dialog polsko-żydowski może w ogóle istnieć”, na co ks. Chrostowski odpowiedział tak „Jeśli będziemy pojmowali dialog jako ugrzecznioną formę szukania tanich kompromisów, zamiast żmudnego docierania do prawdy, która może być nieraz dla obu stron bolesna, to taki „dialog” nie ma sensu. Rezygnacja z prawdy zawsze prowadzi do chaosu i zakłamania; nie tylko nie załatwia niczego, ale powoduje utratę rozeznania, uniemożliwia nabywanie wiedzy i podważa zaufanie między ludźmi. Rezygnacja z prawdy jest bowiem podszyta strategią, której elementem jest pytanie, kto kogo przechytrzy. Mamy z tym do czynienia też w relacjach polsko-żydowskich, przy czym trzeba uznać, iż strona żydowska odnosi w tym znacznie lepsze wyniki, także dlatego, że znajduje spolegliwych sojuszników po stronie polskiej”. Tę opinię dobrze zilustruje przykład manipulacji dokonanej wobec słów Jana Pawła II w rzymskiej synagodze 13.04.1986 r. skierowanych do Żydów: „Jesteście naszymi braćmi umiłowanymi i – można by powiedzieć – w pewien sposób, naszymi starszymi braćmi”. Pominięcie w polskim tłumaczeniu słów „w pewien sposób” spowodowało sporo nieporozumień pokutujących do dziś, tym bardziej, że do masowego obiegu medialnego trafiła wersja niepoprawna, i niestety winą za to należy obciążyć stronę polską, w tym abpa Józefa Życińskiego. Nie jest to błahostka, bo taka zafałszowana wersja wpływa na katolicką teologię judaizmu, dlatego że judaizm rabiniczny nie pokrywa się z religią Starego Testamentu, zaś rabini jak wiadomo byli bardzo elastyczni w jego interpretacji, naginając ją do swoich celów. A poza tym biorąc rzecz historycznie, judaizm rabiniczny jest późniejszy od chrześcijaństwa…
Ks. prof. W. Chrostowski w wywiadzie mówi też, że „Przemycanie zasad tzw. poprawności politycznej na teren religii i teologii to bodaj największe zagrożenie dla wiary, grożące ich szkodliwą i groźną ideologizacją”, czego podaje wiele konkretnych przykładów. Typowym jest postulat niektórych teologów by z Nowego Testamentu usunąć te fragmenty, które oni uznają za antyżydowskie i ciekawe dlaczego nie proponują takich cięć wobec Starego Testamentu, gdzie jest dużo dosadnych wypowiedzi proroków pod adresem Izraela (niektóre części zostały przez rabinów wręcz zakazane do czytania zanim Żyd skończy 30 lat). Tak wiele się mówi o chrześcijańskim anty-judaizmie, ale tak niewiele (a już na pewno nie strony żydowskiej) o krzywdzących stereotypach i elementach pogardy zawartych w tradycji żydowskiej i zwróconych przeciw chrześcijanom. Współczesne obrazki opluwania przez Żydów w Jerozolimie księży są na porządku dziennym, co może nie dziwić, kiedy pobożny Żyd zaczyna dzień modlitwą, której jedno z wezwań brzmi: „Błogosławiony jesteś Ty, Panie nasz Boże, Królu wszechświata, że nie uczyniłeś mnie gojem”. Doprawdy trudno nie nazwać takiej „modlitwy” nauczaniem pogardy innych ludzi, gdy ortodoksyjny Żyd jako swój obowiązek uważa ciche wymawianie przekleństw na widok chrześcijańskich symboli religijnych. Żydzi lubią przypominać ich wymordowanie w Jerozolimie przez krzyżowców, którzy ją zdobyli, tylko jakoś wygodnie zapominają, iż wcześniej otworzyli jej bramy dla muzułmanów, którzy tam weszli i wyrżnęli chrześcijan. Taka wybiórcza pamięć, na pewno wystawia na próbę nasze nastawienie wobec Żydów i judaizmu, bo ciężko jest prowadzić dialog ze stroną, która widzi winy tylko po stronie przeciwnej.
W tomie „Kościół, Żydzi, Polska” ks. prof. W. Chrostowski obszernie opisuje kilka zapalnych tematów w relacjach polsko-żydowskich, w których rzeczowa dyskusja jest prawie niemożliwa z powodu nastawienia strony żydowskiej, która ma postawę, iż „jeśli fakty czemuś przeczą, to tym gorzej dla faktów”. Wiadomo, że po wiekach wspólnej polsko-żydowskiej historii, różnych zaszłościach i doświadczeniach, zarówno dobrych jak i złych, niemożliwym jest by jakaś ze strona była w nich bez winy bo po prostu takie jest życie.
Ale niestety rozłożenie win w percepcji żydowskiej jest całkowicie jednostronne i nie mają sobie nic do zarzucenia, jak choćby w przedstawionym poprzednio przykładzie obustronnej rzezi w Jerozolimie, w czasach wypraw krzyżowych. Współczesnym przykładem takiej sfałszowanej narracji jest skomplikowany kontekst zagłady Żydów dokonanej na okupowanych przez Niemcy terenach Polski podczas II wojny i na przestrzeni lat można dostrzec znamienną ewolucję podejścia do całego tematu. O ile po wojnie, przez wiele lat sprawa była całkiem jasna, na zasadzie: Niemcy – oprawcy, Polacy i Żydzi – ofiary, stopniowo ten paradygmat ulegał modyfikacji, wskutek których nastąpił podział na Żydzi – ofiary i Polacy – świadkowie.
Tak strona żydowska rozpoczęła co najmniej nie-etyczny spór o „pierwszeństwo w cierpieniu”, tak jakby można było to wyważyć z powodów narodowościowych, by następnie przejść do eksponowania martyrologii żydowskiej i wyjątkowości zagłady Żydów. I jakoś promotorzy żydowskiego punku widzenia zapomnieli, że wśród ok. 6 mln ofiar, podział był mniej więcej równy, czyli że Polaków zginęło tyle samo.
Finałem tego naginania faktów wobec rzeczywistości, było końcowe stworzenie wizji, w której to Niemcy, a właściwie „naziści” i Polacy byli prześladowcami, a Żydzi ofiarami. I właśnie ta absolutnie fałszywa i szkalująca Polaków, jedynie poprawna wersja, od początku XXI wieku jest usilnie lansowana przez światową wspólnotę żydowską w mediach masowej dezinformacji, w czym znaczący udział mają polskojęzyczni Żydzi. Znakomitym przykładem stronniczego antypolonizmu, rozmijającego się z materiałami historycznymi jest „dzieło” Jana Grossa pt. „Sąsiedzi”, wg którego zagłady żydowskich mieszkańców miasteczka Jedwabne dokonali Polacy po zawarciu umowy z Niemcami, którzy rzekomo bezczynnie się masakrze przyglądali. J. Gross nie jest historykiem, więc tym bardziej powinien zwrócić uwagę na relacje świadków i wyniki ekshumacji; jak mówi ks. Chrostowski „Używanie słowa prawda w kontekście J. Grossa jest obraźliwe dla pojęcia prawdy. Jemu wcale nie chodzi o prawdę, on odkrył, iż na mówieniu fałszerstw można zrobić większy interes, nie tylko finansowy, lecz także społeczny i polityczny. Prostowanie chorej wyobraźni J. Grossa przypomina weryfikowanie bajki o Czerwonym Kapturku. W tej bajce poszczególne elementy są prawdziwe: istnieją wilki i żyją babcie, którym dziewczynki noszą jedzenie, lecz złożenie tych elementów w bajkę jest wytworem fantazji. W bajce Grossa jest podobnie bo odwołuje się do subiektywnie wyselekcjonowanych faktów, przekręcając wiele z nich, ale nawet te, które nie zostały przeinaczone, tracą swą wiarygodność przez to, iż stoją na usługach nieprawdy”. Ja ze swej strony mogę przytoczyć znakomite porównanie iż półprawda=całe kłamstwo. Kiedy historycy z Instytutu Pamięci Narodowej zaprosili Grossa i chcieli mu udostępnić dokumenty, które podważają jego tezę, on odrzekł, że nie jest tym zainteresowany i nie wprowadził odpowiednich poprawek w nowych wydaniach swej książki. Smaczku tej historii dodaje wstęp do niemieckiego wydania „Sąsiadów” (co za niespodzianka) autorstwa Adama Michnika, w którym guru lewackiego Salonu napisał, że „Swą książką J. Gross wpisuje się w długi szereg najświetniejszych polskich intelektualistów, począwszy od A. Mickiewicza i J. Słowackiego a kończąc na W. Gombrowiczu i C. Miłoszu”. No, to trzeba mieć tupet, by w taki sposób uwiarygodniać antypolskiego hochsztaplera…
Konkluzja tej całej historii jest zaś taka: „Tak wygląda nowy paradygmat w relacjach polsko-żydowsko –niemieckich, zakończony szkalującą nas wizją Niemców i Polaków jako oprawców, a Żydów jako ofiar.
Książka J. Grossa, ale nie tylko ona, bo są i inne podobne jej dzieła, otwiera nową fazę w zmianie tego wizerunku: Żydzi nadal pozostają ofiarami a Niemcy stają się świadkami, bo wg Grossa w Jedwabnem mieli tylko robić zdjęcia. Natomiast Polacy są w tej narracji mordercami połowy mieszkańców miasteczka, i tak obraz zagłady Żydów został całkiem zafałszowany. W Polsce postrzegamy to jako niedorzeczność tak wielką, że nie podejmujemy z nią dyskusji, lecz na Zachodzie takiej wiedzy brak i jego mieszkańcy dowiadują się o zagładzie Żydów z telewizji czy gazet. Poza tym nie łudźmy się, to nie jest tak, że wszędzie mamy przyjaciół; nie brakuje takich, którzy sponsorują tą antypolską propagandę, licząc, iż przyniesie skutki. Patrząc na liczbę protestów polskich ambasad wobec pojawiających się w zachodnich mediach terminów o „polskich obozach zagłady” widać, iż ta inwestycja w kłamstwo skutkuje. Jeśli Michnik stawia Grossa obok Mickiewicza i Słowackiego, należy zapytać o stan jego zdrowia psychicznego. Albo pisząc tak na użytek czytelnika niemieckiego, wie doskonale co robi, a wtedy sprawa jest poważniejsza. Dlatego nie mam ochoty polemizować z Grossem czy Michnikiem, bo prezentują oni poziom, na którym nie potrafię się poruszać, bo jest to zadanie dla psychologa, a nie teologa czy historyka. Właśnie psycholog powinien zbadać przyczyny tak mocnego zakłamania oraz skrajnie antypolskich fobii. Pozostaje jeszcze sprawa odpowiedzialności tych, którzy osobiste obsesje Grossa rozdmuchują i podtrzymują, ale to już inny temat”.
Choć nie dotyczy to dokładnie zadrażnień w stosunkach polsko-żydowskich, to jednak ks. Chrostowski przywołuje w wywiadzie sprawę ustalenia liczby ofiar w kompleksie obozów Auschwitz – Birkenau, jako kolejny przykład, no powiedzmy, nierzetelności ze strony żydowskiej. Sprawę zna osobiście, bo w 1989 r. został członkiem Zespołu ds. Przyszłości Muzeum w Oświęcimiu, który zajął się m. in. weryfikacją liczby zamordowanych. Jak podaje, do tej pory podawano liczbę ok. 4 mln, która funkcjonowała jako element 6 mln zamordowanych w ogóle Żydów. Z szacunku, iż Żydzi stanowili ok. 80% ofiar Auschwitz przyjęto, że liczba ta wynosiła ok. 3 mln. Poszukując źródeł informacji o 4 mln ofiar Auschwitz, okazało się, że ta liczba pojawiła się w sowieckim dzienniku „Prawda” zaraz po zakończeniu wojny, a podano ją, „Bo tak mówili świadkowie”. Całkiem zasadne było więc pytanie, kto mógł być tego świadkiem i tak wiarygodnie policzył wszystkie ofiary, tym bardziej, iż w niemieckim rejestrze więźniów, który się zachował były wiele mniejsze cyfry? Po rzetelnych i sprawdzonych badaniach oraz niezależnych ekspertyzach okazało się, że w całym kompleksie Auschwitz – Birkenau wymordowano od 1.1 do 1.5 mln osadzonych tam więźniów, ale nie wyłącznie Żydów, więc narracja o 3 mln nie jest naciąganiem, ale wprost jawnym kłamstwem…
Ks. prof. Chrostowski przedstawił też obszernie zjawisko znane jako „religia Holocaustu” czyli przeniesienia zagłady Żydów ze sfery historycznej, napoziom religijny, a następnie przekształcenia go w mit będący częścią historii Żydów. Jedną z cech tej religii jest obarczanie Kościoła katolickiego i chrześcijan generalnie, zbrodniami popełnionymi na Żydach, więc Henryk Grynberg uważa, że „Nienawiść, która doprowadziła do tej zbrodni, wyrosła z chrześcijańskiego antysemityzmu”. Raczej bulwersujące jest, iż taką narrację „kupują” polscy katoliccy publicyści czy duchowni, będąc ignorantami pomijającymi antychrześcijańskie oblicze ideologii nazistowskich Niemiec, zapominając, że to hitlerowcy wymordowali 1/3 część polskiego duchowieństwa katolickiego. Sporo niereligijnych Żydów uważa, że z powodu rzezi w Auschwitz istnienie Boga jako opiekującego się ich narodem, jest niemożliwe, bo gdyby istniał, byłby moralnym potworem. Ale są i postawy godne podziwu, bo ci którzy przeżyli, wspominają o przypadkach, kiedy w obliczu śmierci wielbili Boga i idąc do komory gazowej oddawali Mu cześć. Wyjątkowa na tym tle to postać rabina Byrona Sherwina z Instytutu Studiów Żydowskich „Spertus” w Chicago, który naraził się swym rodakom w 1994 r gdy na spotkaniu z młodzieżą żydowską, zaczął mówić o męczeństwie Polaków podczas II wojny. Zebrani go zakrzyczeli, wołając iż nie chcą tego słuchać bo to godzi w męczeństwo żydowskie. Oprócz wspomnianego już dzieła Grossa ks. profesor przypomniał też antypolską powieść Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”, traktowaną jako dokument, gdzie polskich chłopów przedstawiono jako okrutnych antysemitów, którzy mieli się na nim znęcać. Po wielu latach, zadano sobie trud i odnaleziono świadków owej historii, którzy zadali jej kłam, bo to właśnie ci „antysemiccy chłopi” uratowali J. Kosińskiego i jego rodzinę, ryzykując życiem, bo wiadomo jaka była kara dla Polaków ukrywających Żydów (ulotna pamięć Kosińskiego).
Jakiekolwiek porozumienie czy próby prowadzenia dialogu ze współczesnym judaizmem rabinicznym są niezwykle utrudnione, o ile wręcz niemożliwe z kilku powodów. Po pierwsze, z powody strasznego rozbicia na wiele odłamów, z których i tak większość nie zamierza prowadzić dyskusji teologicznych z katolikami; nie ma tam żadnego nadrzędnego autorytetu. Obecnie judaizm przypomina w tym względzie chrześcijan z dziesiątkami wyznań i kilkuset quasi – chrześcijańskimi sektami, choć może nie jest tak rozbity. Mało co mają ze sobą wspólnego judaizm ultra – ortodoksyjny, którego wyznawcy nie uznają państwa Izrael i odmawiają służby wojskowej, dalej zwykły odłam ortodoksyjny, następnie reformowany, konserwatywny, odrodzony, nowoczesny ortodoksyjny aż po takie dewiacje jak Synagoga gejów i lesbijek (tak, jest też taka).
Absolutne wyjątki to wspomniany rabin Byron Sherwin, przy czym jest jedna nadzieja, którą jest ruch Żydów mesjanistycznych, obliczany na około 350 tysięcy na całym świecie (ok. 200 tys. w USA i ok. 20 tys. w Izraelu) a więc całkiem pokaźna i nieustannie rosnąca grupa. Żydzi mesjanistyczni, co sugeruje nazwa, sięgnęli po Nowy Testament i uznali Chrystusa za zapowiedzianego Mesjasza, lecz w znaczeniu Starego Testamentu i dlatego nie utożsamiają się z chrześcijanami, zarazem będąc potępionymi przez judaizm z powodu czytania Nowego Testamentu i badania nauczania Pana Jezusa. Nie można ich również nazwać chrześcijanami (zresztą sami tego nie chcą), bo odmawiają Chrystusowi Boskiej tożsamości i w najlepszym wypadku niejasno się o tym wypowiadają, będąc gdzieś pomiędzy judaizmem a chrześcijaństwem. Jest to ruch bardzo spontaniczny bez określonego „Credo”, bez żadnych struktur czy władz hierarchicznych, choć z drugiej strony ich istnienie wpisuje się w zapowiedź nawrócenia Żydów przed Paruzją, jako jej pierwszy znak (dalej to: powszechne głoszenie Ewangelii, ogólne zaburzenia na świecie, zamieszanie i nieład w Kościele, pojawienie się Antychrysta). Gdyby spojrzeć na tą sekwencję, to brakuje już tylko końcowego elementu, więc sytuacja być może naprawdę dojrzewa, do zapowiedzianego w Piśmie Świętym finału…
Bóg, Biblia, Mesjasz, Kościół, Żydzi, Polska, Prawda, Chrystus, Judaizm – tyle głównych tematów mają 3 tomy, każdy po 500 stron, wywiadów z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim; spraw w nich poruszanych jest wielokrotnie więcej, więc stanąłem przed wyborem, czy je wszystkie bardzo „płytko” przedstawić, czy też raczej wybrać kilka bardziej znaczących i opisać jest ciut dokładniej. Wybrałem tę drugą opcję, bo ta pierwsza to byłaby tylko jakaś powierzchowna, niewiele mówiąca statystyka, a tak macie Państwo okazję dowiedzieć się przynajmniej kilku interesujących rzeczy np. tak istotnej, iż judaizm biblijny już nie istnieje.
Potencjalny Czytelnik może się zrazić, gdy usłyszy, że głos zabiera ksiądz, w dodatku profesor no i jeszcze na tak „nudne” tematy. Zapewniam, że w tym przypadku, zarówno erudycja dziennikarzy (co też jest bardzo ważne, by zadawać ciekawe i kontrowersyjne pytania, wykazując się sporą wiedzą) jak i klasa ich rozmówcy który dodatkowo wspaniale i bardzo przystępnie dla nas laików w sprawach biblijnych porusza niezmiernie interesujące sprawy, nie rozczarują tych, którzy pokuszą się o zdobycie tej „Trylogii”. Warto dodać, iż ks. prof. o większości spraw nie mówi teoretycznie, ale jako ktoś, kto w nich brał aktywny udział, co gwarantuje rzetelne informacje, a nie spekulacje czy jakieś rozważania. Polecam „Trylogię” raz jeszcze.