Wizja Ojczyzny wg św. Jana Pawła II

Wizja Ojczyzny wg św. Jana Pawła II
Wizja Ojczyzny wg św. Jana Pawła II

Chciejmy zwyciężać i nie gódźmy się na słabość

Prof. Andrzej Nowak

Wizja Ojczyzny wg św. Jana Pawła II. Jako historyk mam skłonność do „myślenia datami”, zwłaszcza kiedy łączą się one z teraźniejszością. Jedną z takich dat, trochę może zapomnianych, a ważnych zarówno w historii polskiej literatury, polskiej kultury, jak i w ogóle w historii Polski, jest 50. rocznica napisania przez Karola Wojtyłę poematu „Myśląc Ojczyzna” – jednej z najgłębszych chyba refleksji o polskiej Ojczyźnie, jakie powstały w naszej literaturze po „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego. Przypominając wizję Polski na kanwie tego poematu Wojtyły, który powstał w 1974 r., warto nawiązać przy okazji do następnego jego utworu zakorzenionego w polskiej historii, czyli do poematu „Stanisław”, napisanego dosłownie w przeddzień jego wyboru na papieża: krakowski kardynał zakończył go pisać 2 października 1978 r.

Nawiązując do tych dwóch poematów i mówiąc o zawartej w nich wizji polskości, chcę odnieść to do zagadnień, które w obecnej chwili mamy w sercu, a które czasem nas zasmucają. Myślę, że odpowiedzi na owe wyzwania, z którymi spotykamy się tu i teraz, trzeba szukać w tym, co najwartościowsze w dorobku naszych poprzedników; tam bowiem możemy je znaleźć. Warto odnawiać w sobie najdojrzalsze refleksje św. Jana Pawła II poświęcone naszej Ojczyźnie i jej rozumieniu, które zawarte zostały w poemacie „Myśląc Ojczyzna”.

Co parę lat wracam do tego poematu. To nie jest lektura łatwa, ale powtarzam, nie ma w ostatnim półwieczu głębszego namysłu nad polskimi dziejami niż ten poemat. Zanim przypomnę tamte czasy – lata 1970-te, sięgnę na chwilę nieco w głąb, do okrutniejszych jeszcze

czasów stalinowskich, kiedy oprawcom udawało się za pomocą totalnego monopolu na środki masowego przekazu uniemożliwić dotarcie do prawdy.

Choćby do prawdy o prześladowaniach księży, czasem nawet tych najbardziej znanych i wybitnych postaci życia duchowego jak arcybiskupi, prymasi w Chorwacji, na Węgrzech czy do pewnego stopnia także w Polsce. Jednakże to, co stało się później, dało komunistycznym oprawcom, tym, którzy budują świat kłamstwa, świat nienawiści, dużo potężniejsze narzędzie niż monopol informacyjny. A mianowicie udało im się zakłócić narzędzie najważniejsze, którego w roku 1953 milionom Węgrów, Chorwatów, Polaków nie brakowało – dzisiaj zakłócono zdrowy rozsądek. Ludzie wtedy wiedzieli, że pasterz zniknął, że został im zabrany. Czy rację mają ci, którzy mówią, że nic się nie stało? Że to tylko jakieś siły wsteczne usunięte zostały z naszej jasnej przyszłości, którą budujemy? Nie, ogromna większość Chorwatów, Polaków, Czechów, Słowaków wiedziała wtedy doskonale, że nie dzieje się dobrze.

Dzisiaj jest inaczej. Dzisiaj sami głosujemy na tych, którzy tworzą ten świat kłamstwa, i to kłamstwa coraz bardziej bezczelnego, zdolnego powiedzieć dosłownie, że to, co zostało powiedziane wczoraj, dzisiaj już jest nieważne. Dzisiaj można co godzinę dosłownie odwracać swoje stanowisko o 180 stopni i utwierdzać za pomocą posłusznych mediów przekonanie, że zawsze się miało rację. Wystarczy tylko siła mediów, siła wzmacniaczy kłamstwa. Wydaje mi się, że ta zmiana zaczęła ujawniać się, przynajmniej w moim doświadczeniu, w doświadczeniu mojego pokolenia, właśnie w połowie lat 1970, kiedy powstawał poemat „Myśląc Ojczyzna”. Okres ten, „złote lata dobrego króla Edwarda” (Gierka), wielu z nas wspomina dobrze nie tylko jako czas młodości, ale jako czas, kiedy niewątpliwie zelżał ucisk systemu komunistycznego, wspominany przez pryzmat więzień i tortur z epoki stalinowskiej.

Oczywiście wiadomo, że wkrótce potem był rok 1976 – pojawiły się „ścieżki zdrowia” i inne tego typu narzędzia ze starego repertuaru represji Urzędu Bezpieczeństwa. Ale dużo ważniejsze w odczuciu milionów było to, że pojawiło się w telewizji Studio 2. Zwycięstwa sportowców na olimpiadach, trzecie miejsce piłkarzy w mistrzostwach świata, mistrzostwo siatkarzy Huberta Wagnera – wszystko to nagłaśniane było tam jako osiągnięcia systemu, który został stworzony dopiero dzięki nowemu ustrojowi. Dobre wspomnienia z tamtego czasu budzi w nas również to, że łatwiej można było jeździć nad morze, na wakacje. Niektórzy nawet do Bułgarii mogli pojechać, ba, wybrani byli nawet wypuszczani na Zachód. To były zatem „dobre czasy drugiej małej stabilizacji”, bo pierwsza była za czasów wczesnego Gomułki. Nastąpiło pewne otwarcie na Zachód – a więc jest lepiej.

Jest lepiej i dlatego można zapomnieć o Bogu, można zapomnieć o Dekalogu, można po prostu się zabawić i oddalić od tego, co w życiu najważniejsze, a co czasem stawia trudne wymagania. Precyzyjnie opisywał to w tamtym czasie w swoich „Dziennikach” Stefan Kisielewski „Kisiel”, znany jako świetny felietonista „Tygodnika Powszechnego”, poza tym znakomity kompozytor. Warto zacytować jego diagnozę: „Wychowano ją [młodzież owej epoki] bez jedzenia mięsa – bez znajomości historii Polski oraz sytuacji świata, bez wiedzy o genezie wszystkiego, co nas otacza – wobec tego, nie wiedząc, że mięso istnieje, nie może go ona świadomie pragnąć. Pragnie za to strojów (zagranicznych), przegłupich radiowo-telewizyjnych piosenek, celebruje urlop i słońce, jakby tu była co najmniej Nicea, poza tym nic jej nie obchodzi. No i ten żargonik z telewizyjnych kabaretów: pseudodowcipny, nonszalancki, pusty. Polska Ludowa to wielka szkoła półinteligencji, wszyscy będą półinteligentami, nawet (a zwłaszcza) ci, co kończą wyższe uczelnie”.

Odpowiedzią na te zmiany zachodzące około 1974 r., dużo trudniej dostrzegalne w zestawie dat, były pierwsze protesty – podpisywane oczywiście przez nielicznych, w sprawie prześladowania Polaków w Związku Sowieckim, w sprawie hańbiących zmian w Konstytucji (wprowadzenie obowiązkowego „sojuszu” z Moskwą oraz „przewodniej roli” partii). Takie daty zostały oczywiście zapisane w historii politycznej, ale procesy, powiedziałbym społeczno-moralno-obyczajowe, które się wtedy dokonywały, nie zostawiają już takich wyraźnych śladów ani w datach, ani w naszej wyobraźni. A to właśnie one tworzą zmiany w pewnym sensie ważniejsze, długofalowe, które przygotowują to, z czym dzisiaj się borykamy, i to, jacy dzisiaj jako społeczeństwo jesteśmy.

Tak jak niejako bezpośrednio na tamte czasy odpowiadał Prymas Wyszyński w swoich „Kazaniach świętokrzyskich 1974–1976”, tak uczynił to kard. Karol Wojtyła w poemacie „Myśląc Ojczyzna”, próbując sięgnąć do samego sedna spraw, które muszą zostać przypomniane. Poemat zaczyna się od słów:

Ojczyzna – kiedy myślę –

wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,

mówi mi o tym serce, (…)

To jest zatem sam fundament, od którego trzeba zacząć, kiedy myślimy o sobie i o naszej relacji z czymś od nas większym. Kiedy myślimy o ojczyźnie, to musimy zrozumieć, że bez niej jesteśmy nikim. Wyrażamy siebie poprzez skojarzenie z tą ojczyzną, której inne cechy nas definiujące wymieni za chwilę Karol Wojtyła w swoim poemacie. Kiedy zakorzeniamy siebie, to dopiero wtedy przestajemy być pyłkiem na wietrze, który propagandą można dowolnie przesunąć. Propaganda zamienia bowiem nasze mózgi w to, w co zamienia ją choroba wściekłych krów u ludzi, którzy są nią zarażeni – w gąbkę. Propaganda zamienia nasze mózgi w gąbkę, pozbawiając je zdolności do własnego myślenia.

Potrzeba wyrażenia siebie i zakorzenienia może zrealizować się tylko przez połączenie nas z czymś większym. Z czymś, o czym przypomina metaforycznie ujęte serce. Przyszły papież pisze, że ojczyzna to:

jakby ukryta granica,

która ze mnie przebiega ku innym,

aby wszystkich ogarniać

w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas (…)

A więc ojczyzna to jest poczucie więzi ze wszystkimi, którzy byli przed nami. Nie możemy zapomnieć, że bylibyśmy nikim, gdyby nie ci wszyscy, poczynając od naszych rodziców, którzy dali nam nie tylko życie, ale też wychowanie, kulturę, pejzaż, w którym jesteśmy, język. O tym wszystkim przyszły papież mówi:

z niej się wyłaniam.

gdy myślę Ojczyzna –

by zamknąć ją w sobie jak skarb.

Pytam wciąż,

jak go pomnożyć,

jak poszerzyć tę przestrzeń,

którą wypełnia. (…)

Ojczyzna to nie jest tylko wspomnienie tego, co było, ale również uświadomienie sobie, że tak wiele zawdzięczamy wspólnocie pokoleń, które nas poprzedzają – tym tak wyśmiewanym dzisiaj „Mickiewiczom i Sienkiewiczom”. Temu dziedzictwu wyrażonemu także w architekturze, w pejzażu, który nas otacza. Ale ojczyzna jest również obowiązkiem, by użyć terminu Cypriana Kamila Norwida, ulubionego poety Karola Wojtyły.

Ojczyzna jest po prostu misją.

Kiedy myślę „ojczyzna”, muszę zatem myśleć też o pewnej misji, którą mam do wykonania. W czym wyraża się siła ojczyzny, siła tego zobowiązania? Mówią o tym dalsze fragmenty poematu. Wyraża się, po pierwsze, w języku, który nas wyróżnia wśród innych.

Kard. Karol Wojtyła, który w roku 1974 znajduje się już od 10 lat w centrum Kościoła powszechnego przez udział w Soborze Watykańskim, wie, że język polski jest językiem w pewnym sensie marginalnym w globalnym dialogu. Na sali Soboru, czyli de facto w Bazylice św. Piotra, mówiło się językiem uniwersalnym, czyli łacińskim. Na świecie można porozumiewać się po francusku, włosku, angielsku, niemiecku, hiszpańsku, zaś język polski – jak pisze papież w tym poemacie, jest uznawany za trudny, zbędny na wielkim zgromadzeniu ludów.

Język jest czymś, co nas wyróżnia i jednocześnie zamyka, ale i zobowiązuje, bo ten język wyraził to, co w naszym narodzie najszlachetniejsze,

co nie zostało wyrażone tak doskonale w innych językach. Nie ma Mickiewicza języka angielskiego, nie ma Leśmiana języka niemieckiego, nie ma Wyspiańskiego języka francuskiego. Są inni wspaniali wielcy twórcy, którzy wyrażali się w tamtych językach; czy równie wielcy? – nie ma sensu się o to spierać. Jeżeli zniknie język polski, to zniknie wraz z nim coś fenomenalnego, wspaniałego, genialnego, co wyrazili ci najwięksi nasi twórcy, i co pomaga nam w tym języku samych siebie zrozumieć:

Tak zwarci wśród siebie

jedną mową,

istniejemy w głąb własnych korzeni,

czekając na owoc dojrzewań

i przesileń.

Ogarnięci na co dzień

pięknem własnej mowy,

nie czujemy goryczy,

chociaż na rynkach świata

nie kupują naszej myśli

z powodu drożyzny słów.

Czyż nie żywimy pragnienia głębszej jeszcze wymiany?

Lud żyjący w sercu własnej mowy

pozostaje poprzez pokolenia tajemnicą myśli

nie przejrzanej do końca. (…)

Dalej Karol Wojtyła mówi w swoim poemacie o pejzażu, o specyfice tego miejsca, w którym żyjemy:

Ojczyzna – kiedy myślę –

słyszę jeszcze dźwięk kosy,

gdy uderza o ścianę pszenicy,

łącząc się w jeden profil

z jasnością nieboskłonu. (…)

To jest także skojarzenie z ojczyzną, które powinno nam towarzyszyć, o którym nie powinniśmy zapominać, gdyż jak pisze Karol Wojtyła w następnym wersie:

lecz oto nadciągają kosiarki

zapuszczając do wnętrza tej ściany

i dźwięków monotonię

i ruchów gwałtowne pętle

i tną…

Modernizacja traktowana jako Gleichschaltung – celowo używam tego słowa z języka niemieckiego, bo bardzo tutaj pasuje, podobnie jak urawniłowka pochodząca z języka drugich naszych sąsiadów –

przemienia oryginalność wszystkich narodów w jedną monotonię, przemienia ją w pętlę szubieniczną, na której mają zawisnąć wszystkie tożsamości.

To jest groźba, wobec której przyszły papież, wtedy kardynał Wojtyła, widzi potrzebę refleksji i udzielenia odpowiedzi.

Autor pisze dalej: „docieram do serca dramatu dopiero” – mówiąc o tym, co w pewnym sensie najważniejsze. Chodzi o historię Polski, bo przecież ojczyzna to nie tylko język, nie tylko pejzaż, ale także, a może przede wszystkim, historia pokoleń, które były przed nami. I wtedy Wojtyła pisze tak:

Poza mową otwiera się przepaść.

Czy jest to niewiadoma słabości,

jakiej doświadczyliśmy

w ojcach naszych

i dziedziczymy w sobie? (…)

Przeszłość, którą dziedziczymy po naszych przodkach, to są oczywiście nie same zwycięstwa, nie same arcydzieła. To są też błędy naszych przodków; tak jak my popełniamy błędy i zostawiamy je w spadku naszym dziedzicom. Najważniejszą kwestią, wokół której skupiają się największe osiągnięcia polskiej ojczyzny i najcięższe jej błędy, jest wolność. I to właśnie słowo drąży Karol Wojtyła. Pisze tak:

Wolność stale trzeba zdobywać,

nie można jej tylko posiadać.

Przychodzi jak dar,

utrzymuje się poprzez zmaganie.

Dar i zmaganie

wpisują się w karty ukryte,

a przecież jawne.

Całym sobą płacisz za wolność –

więc to wolnością nazywaj,

że możesz płacąc

ciągle na nowo siebie posiadać.

To jest myśl w pewnym sensie pocieszająca: nie jest tak, że żyjemy teraz w jakiejś strasznie trudnej epoce. W każdej epoce trzeba zdobywać swoją wolność. Jeżeli wydaje nam się, że już ją zdobyliśmy, że możemy się na niej wygodnie rozsiąść, to znaczy, że już ją utraciliśmy i że na pewno stracimy ją dla następnego pokolenia.

Wojtyła pyta dalej o to, którędy przebiega podział pokoleń „między tymi, co nie dopłacili, a tymi, co musieli nadpłacać”. Były czasy, że nasi przodkowie rozsiadali się na tej wolności, pławili się w niej i zapominali o potrzebie ciągłego zmagania, dzięki któremu ojczyzna trwa i rośnie. Przez te zaniedbania ojczyzna, a raczej państwo, które miało ją chronić, ulegało kryzysom, upadało i następne pokolenia musiały nadpłacać – krwią.

Po której stronie my jesteśmy w tym rachunku? Myślę, że wciąż bardzo zdecydowanie po stronie tych, którzy nie dopłacili. Żyjemy w superkomfortowych warunkach. Nasi rodzice i dziadkowie, ich pokolenia przeżywały prawdziwe czasy nadpłaty, tragicznych ofiar, które trzeba było ponosić. Choć oczywiście, jak świadczą o tym przykłady, choćby księdza Jerzego Popiełuszki, także ludzie z pokoleń nam bliższych taką nadpłatę indywidualnie wykonywali.

Wizja Ojczyzny wg św. Jana Pawła II

Karol Wojtyła pisze:

Ojczyzna:

wyzwanie tej ziemi

rzucone przodkom i nam,

by stanowić o wspólnym dobru

i mową własną jak sztandar

wyśpiewać dzieje.

O tych trzech kwestiach powinniśmy pamiętać: o wspólnym dobru, mowie własnej jak sztandar, której powinniśmy się trzymać i nią wyśpiewać nasze dzieje. Nie możemy pozwolić na to, by inni opowiadali za nas nasze dzieje,

nie możemy zapomnieć o tym, że to my mamy opowiadać swoje dzieje. Nikt za nas, tylko my,

tak jak robi to choćby prof. Wojciech Roszkowski w swoim bezcennym podręczniku „Historia i teraźniejszość”.

Karol Wojtyła pisze ponadto:

Historia warstwą wydarzeń

powleka zmagania sumień.

W warstwie tej

drgają zwycięstwa

i upadki.

Historia ich nie pokrywa,

lecz uwydatnia…

Czyż może historia popłynąć

przeciw prądowi sumień?

W którą stronę rozgałęził się pień?

W którą stronę podążają sumienia?

W którą stronę narasta historia naszej ziemi?

W dwóch ostatnich wersach znowu oczywiście nawiązanie do Norwida.  Stawiając pytanie, które i my sobie dzisiaj stawiamy – w którą stronę zmierza dzisiaj nasza ojczyzna? – Karol Wojtyła zwraca się zarówno do swoich słuchaczy w roku 1974, jak i w roku 2024, odpowiadając:

Obyśmy nie rozszerzali wymiarów cienia.

Promień światła

niechaj pada w serca

i prześwietla mroki pokoleń.

Strumień mocy

niech przenika słabości.

Nie możemy godzić się na słabość.

Te najważniejsze bodaj słowa: „Nie możemy godzić się na słabość” koniecznie trzeba sobie powtarzać, trzeba nauczyć się ich niemal jak drugiego pacierza. Kard. Karol Wojtyła rozwija tę myśl:

Słaby jest lud,

jeśli godzi się ze swoją klęską,

gdy zapomina,

że został posłany,

by czuwać,

aż przyjdzie jego godzina.

Godziny wciąż powracają

na wielkiej tarczy historii.

Oto liturgia dziejów.

Czuwanie jest słowem Pana

i słowem Ludu,

które będziemy przyjmować

ciągle na nowo.

Godziny przechodzą w psalm

nieustających nawróceń.

Idziemy uczestniczyć

w Eucharystii światów.

Takie zadania stawia Karol Wojtyła czytelnikom swego poematu, swoim słuchaczom. A było ich coraz więcej, odkąd stanął za sterem Piotrowej barki i jako głowa Kościoła powszechnego odwiedzał Polskę. Wtedy siła jego kazań rzeczywiście stała się równa sile tego co największe w naszej tradycji, sile „Trenów” Kochanowskiego, „Dziadów” Mickiewicza, czy „Wesela” Wyspiańskiego. Ta siła zmieniała naszą historię i nadal może ją zmieniać.

Warto teraz nawiązać do drugiego poematu przyszłego papieża – „Stanisław”. Utwór ten tworzony był przez kard. Karola Wojtyłę z myślą o zbliżającym się jubileuszu 900-lecia męczeńskiej śmierci św. Stanisława oraz o krakowskim synodzie trwającym już z tej okazji. Metropolita nie przewidywał przecież, że zostanie papieżem, wraz ze swoim lokalnym Kościołem przygotowywał się do tego wielkiego jubileuszu. Przez postać św. Stanisława szukał sensu całych dziejów Polski, sensu, który w 1979 r. chciał przypomnieć ludziom może zmęczonym, może zawiedzionym nadziejami na małą stabilizację, zagubionym, nie wiedzącym, gdzie w tym czasie szukać powrotu do ojczyzny.

Uczynił to, pokazując zderzenie w historii naszej ojczyzny, i w ogóle w historii ludzkiej, dwóch sił – tej, którą reprezentuje miecz, i tej, którą reprezentuje słowo. Przecięcie słowa przez miecz, ofiara krwi przelana przez biskupa Stanisława to jest istotne memento rzucone jakby w przyszłość dla następnych pokoleń Polaków. Tylko rzucając swoje dumne veto kolejnym mieczom, które będą chciały przecinać słowo prawdy w naszej historii, może trwać nasza ojczyzna:

Myślał może Stanisław: słowo moje zaboli ciebie

i nawróci, przyjdziesz do bram katedry jak pokutnik,

przyjdziesz postem wycieńczony, prześwietlony wewnętrznym głosem…

i dołączysz się do Stołu Pańskiego jak marnotrawny syn.

Słowo nie nawróciło, nawróci krew – nie zdążył może pomyśleć biskup:

odwróć ode mnie ten kielich.

Na glebę naszej wolności upada miecz.

Na glebę naszej wolności upada krew. Który ciężar przeważy?

To jest właśnie istota tego, co w jednym wersie tego poematu nazwał kard. Karol Wojtyła, który dwa tygodnie później został Janem Pawłem II – „ziemią trudnej jedności”.

Polska jest ziemią trudnej jedności i trudnej wolności.

Myślę, że rozważania, które zawarł Karol Wojtyła w swoich dwóch poematach, które przywołałem, pozwalają nam nie tylko lepiej zrozumieć, co działo się z Polską w XX w., ale pozwalają nam też lepiej zobaczyć, co dzieje się teraz, kiedy ponad 200 dni siedział w więzieniu ks. Michał Olszewski razem z dwiema urzędniczkami, paniami Urszulą i Karoliną, którzy byli prześladowani, torturowani w sposób nie mający precedensu po roku 1989. Przerażające jest to, że milczą biskupi, że niewielu jest kapłanów, którzy upominają się o los swojego współbrata. Ale może jest to złudzenie, może przez modlitwę, może przez jakieś zakulisowe działania próbują zmienić los, który dotknął kapłana i dwie kobiety.

Sądzę jednakże, że potrzeba dawania świadectwa głośnego, potrzeba otwartego protestu wobec tej kolejnej próby miecza w naszej historii

jest nie mniej ważna i nie mniej konieczna niż być może trwające, ale jednak niewidoczne starania o to, ażeby zmienić ten okrutny los kapłana aresztowanego w bieżącym roku w dniu święta kapłanów, w Wielki Czwartek. To oczywiście nie był przypadek. Chodziło o uderzenie i w stan kapłański, i w kobiety. To razem, to jednym tchem trzeba wymienić. Bo stan kapłański i kobiety są upadlani razem przez ten „areszt wydobywczy”, zorganizowany według takich samych zasad, metod i z takimi samymi intencjami, jak w czasach PRL.

Kiedy przypominam tę smutną zbieżność wydarzeń z różnych etapów naszej historii, musimy pamiętać o słowach Karola Wojtyły, który mówi, że

słaby jest naród, który godzi się ze swoją klęską.

W czasie swojej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1983 r. Jan Paweł II pocieszał matkę zamordowanego w maju maturzysty Grzegorza Przemyka, Barbarę Sadowską. Ta właśnie pielgrzymka, pierwsza po wprowadzeniu stanu wojennego, pierwsza po – jak się wydawało – złamaniu nadziei Polaków, była pielgrzymką przypominania nadziei przez Jana Pawła II. Była pielgrzymką podniesienia z kolan. Okazję ku temu wybrał Jan Paweł II, przypominając jubileuszowe wówczas wydarzenie – wiktorię wiedeńską, której obchodzono trzechsetną rocznicę. Również ten cytat chciałbym, żebyśmy dobrze zapamiętali:

„Pragnienie zwycięstwa, szlachetnego zwycięstwa, zwycięstwa okupionego trudem i krzyżem, zwycięstwa odnoszonego nawet poprzez klęski, należy do chrześcijańskiego programu życia człowieka, również i życia narodu. Chciejmy zwyciężyć”.

Wizja Ojczyzny wg św. Jana Pawła II

CHCIEJMY ZWYCIĘŻYĆ! 

Ten artykuł ukazał się w miesięczniku WPIS – Wiara Patriotyzm Sztuka w listopadzie 2024 tu: https://e-wpis.pl/ 

Zobacz również: https://republikapolonia.pl/2024/08/29/pomiedzy-wschodem-a-zachodem/

Website |  + posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *