Krew Kościoła (część I)

Krew Kościoła (część I)

Danina krwi, którą Kościół, i w tym miejscu chodzi mi nie o instytucję hierarchiczną, ale o żywe ciało, czyli jego wszystkich członków (bez rozróżnienia na świeckich czy duchownych), od samego początku, tj. pierwszego męczennika św. Szczepana, płacił i płaci nieprzerwanie, jest nie do wyobrażenia. Jest to z pewnością paradoks, iż gdyby nie rozpętane AD 41 przez zarządcę Judei Heroda Agryppę prześladowania sekty heretyckiej, za jaką uważali Żydzi wyznawców Chrystusa, wskutek czego apostołowie i większość uczniów rozproszyli się po różnych częściach imperium Rzymskiego, chrześcijaństwo na dobrą sprawę chyba by nie powstało. Według ostrożnych szacunków zginęło wtedy z rąk żydowskich prześladowców ok. dwa tysiące pierwszych chrześcijan i liczba ta zaczęła szybko i nieustannie rosnąć.

Żydzi nie byli jedynymi, którzy posuwali się do denuncjowania wobec władz i fizycznej eksterminacji swych religijnych oponentów, bo wyznawcy innych kultów i wierzeń ujrzeli w nowym wyznaniu konkurencję do rzędu dusz oraz groźbę dla własnej egzystencji. Do połowy IV wieku cieszyli się przy tym aktywnym wsparciem cesarzy i urzędników, zaś prześladowania miały miejsce również poza obszarem imperium jak np. w Persji, gdzie jej rządca Szapur II w 341 r. nakazał prześladowania, w wyniku których zamordowano ok. 1150 wyznawców Jezusa Chrystusa.

Także najeźdźca Rzymu, król Wizygotów Athanaric pod koniec IV wieku, a więc już po akcie legalizacji chrześcijaństwa przez Konstantyna Wielkiego zabił wielu z wyznawców obcej sobie religii. I o tej daninie przelanej krwi, będącej zaczynem wzrostu chrześcijaństwa będzie ta mini – seria artykułów, w której przedstawię Państwu sporo tego przykładów…

Tak więc w stolicy imperium szalony Neron w AD 64, po spowodowanym prawdopodobnie przez siebie pożarze Rzymu, by oczyścić się z zarzutów, oskarżył o jego podpalenie całkiem już liczną wspólnotę chrześcijańską, rozpoczynając tak „modę” na krwawe prześladowanie tej nowej religii. Rzymskie areny będące miejscem walk gladiatorów, zapełniły się więźniami rzucanymi na pożarcie dzikim zwierzętom; chrześcijan zaczęto też krzyżować i podpalać na krzyżach, czyniąc z nich żywe pochodnie, szydząc w ten sposób z wyznawanego przez nich Mistrza.

Ponieważ mimo tortur i szantaży, chrześcijanie odmawiali składania hołdów bożkom pogańskim i posągom cesarzy, Domicjan (panował w latach 81 -96) zainicjował kolejną falę krwawych represji wobec chrześcijan oskarżonych o grupowe orgie seksualne, rytualne zabijanie dzieci, uprawianie czarnej magii, no i oczywiście odmowę składania ofiar panteonowi rzymskich bóstw. Prześladowania z czasem rozprzestrzeniły się też na inne tereny Imperium Romanum, co np. miało miejsce w Lyonie w 177 r. zaś pierwsze udokumentowane prześladowania na terenie całego cesarstwa miały miejsce za cesarza Maksymina Traka; wtedy to jako zakładników zaczęto celowo brać duchownych chrześcijańskich, chcąc zmusić wiernych do uległości i składania ofiar bożkom.

Niesławnej pamięci cesarz Decjusz w połowie III wieku wydał edykt nakazujący publiczne oddawanie czci bóstwom rzymskim, czego odmowa prowadziła minimum do tortur i więzienia, a najczęściej kończyła się śmiercią opornych. Wspólnoty chrześcijańskie pragnąc uniknąć całkowitej anihilacji rozproszyły się po małych miejscowościach, ale z drugiej strony odnotowano dużo przykładów heroizmu, gdy chrześcijanie sami ujawniali się oprawcom w poszukiwaniu śmierci męczeńskiej.

Jeśli chodzi o cesarstwo, to ostatni większy akt prześladowań miał miejsce podczas panowania cesarza Dioklecjana (284-305), jednego z trójki współrządzących cesarstwem, który usiłował ratować upadające imperium przez przywrócenie boskiego kultu władzy cesarskiej, a co zyskało poklask sfer pogańskich kapłanów i sprzymierzonej z nimi neoplatońskiej szkoły filozoficznej. Wydane w 299 r. rozporządzenie nakazywało wszystkim urzędnikom i żołnierzom złożyć bóstwom ofiarę, a konsekwencją odmowy było usunięcie ze stanowiska, utrata przywilejów a nawet obrócenie w niewolnictwo. Dodatkowo wszystkich chrześcijan uznano za niezdolnych do wykonywania czynności prawnych, czyli np. aktów kupna własności.

Kolejny edykt za cztery lata postanawiał o zniszczeniu świątyń chrześcijańskich, konfiskacie i spaleniu ksiąg liturgicznych oraz zabraniał gromadzenia się. Początkowo nieprzestrzeganie tego nie skutkowało wyrokami śmierci, ale wobec masowej odmowy składania ofiar bóstwom pogańskim i aktywnego oporu, jak obrona ksiąg i miejsc kultu, coraz więcej wiernych ponosiło męczeńską śmierć za przeciwstawianie się cesarzowi.

Cesarz Maksymian wspierał te działania, zaś Konstancjusz Chlorus był im przeciwny, symbolicznie zamykając tylko kilka kościołów, zakazując na podległej sobie części cesarstwa drastycznych prześladowań. Nowy cesarz Galeriusz wydał w 311 r. edykt tolerancyjny wobec chrześcijan, odwołujący na podległych mu terenach prawne szykany i zezwalający na wyznawanie wiary, bez groźby legalnych prześladowań, jednak wprowadzenie tego edyktu w życie nie nastąpiło od razu.

Dopiero tzw. Edykt Mediolański wydany przez współcesarzy Konstantyna i Licyniusza położył na dobre kres prześladowaniom, a Konstantyn poszedł znacznie dalej, bo uczynił chrześcijaństwo religią oficjalną i panującą, umieszczając na sztandarach wojskowych oraz monetach monogramy Chrystusa. Dodatkowo przyznał biskupom uprawnienia urzędników państwowych, fundował świątynie chrześcijańskie i w końcu w 321 r. ogłosił niedzielę oficjalnym dniem odpoczynku; poza tym wyłączył ze swych łask sekty heretyckie które nie podlegały edyktowi tolerancyjnemu.

W części podległej Licyniuszowi, z powodu przegranych wojen, cesarz obwinił o to chrześcijan i wznowił ich prześladowania, które zakończyły się z jego śmiercią. Od tej pory chrześcijanie w całym imperium cieszyli się opieką i protekcją cesarzy, kończąc w ten niespodziewany dla siebie sposób lata krwawych prześladowań. Czas ten został wykorzystany do dużego rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa na tereny Afryki Północnej i Azji Mniejszej, lecz dalszą ekspansję, i to bardzo gwałtownie, powstrzymały narodziny zaborczej oraz agresywnej potęgi islamu.

Wyznawcy judaizmu i chrześcijanie jako Ludy Księgi cieszyły się wśród mahometan pewnymi względami, mając status „zimmi”, który nie skazywał ich na wybór rodzaju: albo przyjęcie wiary w proroka albo śmierć jaki był oferowany poganom lub wyznawcom innych religii. Nie oznaczało to jakiegoś poparcia bo wiązało się z płaceniem specjalnego podatku, rodzaju wykupu za możność praktykowania swej religii; zarazem jednak nie było też gwarancją zachowania życia, bo jak wszak wiadomo, wersety Koranu pozwalały w tym względzie na dużą elastyczność, usprawiedliwiającą zabójstwo niewiernych. A okazji do rzezi było całkiem sporo, szczególnie w czasie początkowej ekspansji terytorialnej islamu, kiedy to w stosunkowo krótkim czasie mieczem zostały podbite właściwie wszystkie tereny północnej Afryki, z ludnością do tej pory wyznającą chrześcijaństwo.

Ponieważ w międzyczasie islam i chrześcijaństwo znacznie się terytorialnie rozprzestrzeniły, zaś muzułmanie nie uznawali status quo, więc było tylko kwestią czasu, gdy zaatakują tereny zamieszkałe przez chrześcijan. Takich powtarzających się fal ataków było wiele i ponieważ islam znał tylko jeden sposób perswazji, czyli podbój zbrojny, więc obszary o ugruntowanej i wielowiekowej obecności chrześcijan, jak tereny obecnej Turcji i Bliskiego Wschodu, aż po Persję, spłynęły krwią wyznawców Chrystusa. Z czasem najazdy muzułmańskie sięgnęły Europy; podbito Hiszpanię, teren Bałkanów, opanowano Ziemię Świętą z Jerozolimą i Konstantynopol, zaś wybiegając nieco w przyszłość, pamiętamy zastopowanie potęgi tureckiej pod Wiedniem.

W czasach nam współczesnych, ponieważ islam łączy chrześcijaństwo z kulturą zachodnią (co jak wiemy jest już sprawą przeszłości, lecz muzułmanie mają długą pamięć, więc utrzymują, że ciągle należy rżnąć „krzyżowców”), jest praktycznie bezprzedmiotowym przypominanie wszystkich minionych aktów terroru w wielu państwach. I choć nie dotykają one obecnie krajów zachodnich, to jednak jak szacuje fundacja Open Doors, dziś ok. 100 mln chrześcijan jest ofiarami prześladowań, i to głównie w krajach islamskich (przy czym Korea Północna i Indie nie są w tych statystykach daleko).

Te prześladowania nie są wcale teoretyczne, bo jak mówi raport katolickiej fundacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, co roku na świecie ginie śmiercią męczeńską, tj. z powodu wyznawania swej wiary, ponad 170 tysięcy chrześcijan, którzy stanowią ogólnie ¾ wszystkich ofiar prześladowań religijnych.
I jakoś takie liczby nie krzyczą w mass mediach, tylko od czasu do czasu anonsuje się większą masakrę chrześcijan np. w Nigerii. Rodzi się tu raczej przerażające pytanie skierowane nie tylko pod adresem Watykanu: co z tym robią liderzy nominalnie chrześcijańskich wyznań? Dlaczego siedzą cicho wobec ogromu tej masakry wiernych….?

Mordowanie chrześcijan przez muzułmanów rozpoczęło się wraz z narodzinami islamu, i ta krwawa tradycja ma niestety miejsce do czasów obecnych, zaś prześladowania obok form martyrologii obejmują różne aspekty, lecz tu podam kilka przykładów „tolerancji” islamu wobec Ludzi Księgi. Mimo usiłowań papieża Jana Pawła II islamscy terroryści dokonali w Algierii w 1994 r. serii ataków na osoby konsekrowane mordując s. Paulinę Saint Raymont, brata Henri Vergesa i kilka miesięcy potem dwie siostry augustianki. Kolejny rok przyniósł następne ofiary, tj, dwie siostry i czterech braci zakonnych, zaś najgłośniejsze było zamordowanie siedmiu trapistów, który mimo ultimatum Islamskiego Frontu Zbawienia zostali w Algierii.
Jak stwierdził przywódca islamskich oprawców, „winą” trapistów było uparte prowadzenie ewangelizacji także wśród muzułmanów, więc mnichom ścięto za to „wykroczenie” głowy.

Sami islamiści mieli też specyficzne podejście do „dialogu międzyreligijnego” w kilka miesięcy później mordujące jego orędownika biskupa Oranu. W niedalekim Egipcie, zresztą nie tylko tam, bo praktyka ta jest szeroko praktykowana też w Pakistanie (kto pamięta jeszcze historię Asi Bibi ?) muzułmanie „nawracają” młode dziewczyny chrześcijanki przez ich gwałcenie lub porywanie przez „nieznanych sprawców”, by w ten sposób wymusić na ofiarach i ich rodzinach „dobrowolne” zezwolenie na ślub ze sprawcą gwałtu. Najwięcej ofiar zbiera na północy Nigerii prawo szariatu, które choć samo w sobie nie sankcjonuje mordowania chrześcijan to zostaje jednak tylko w sferze czystej teorii, zaś bojówki islamskie masowo porywają i eksterminują chrześcijan.

Pora wrócić na inny, podobno ucywilizowany kontynent czyli Europę, do czasów Reformacji, a dokładnie historii związanych z założeniem Kościoła Anglikańskiego przez króla Henryka VIII. I tu wkraczamy na teren krwawej karty katolicyzmu, bo prześladowania wtedy wywołane dotykały nie ogólnie chrześcijan, ale tylko tych z nich, którzy nie chcieli się poddać duchowej władzy świeckiego władcy, jakim był wszak król.

Historia jest raczej znana, więc tylko w skrócie przypomnę, iż Henryk VIII chciał wymusić na papieżu zgodę na unieważnienie małżeństwa ze swą żoną Katarzyną Aragońską i wobec odmowy, postanowił sam sobie „udzielić rozwodu”, ogłaszając się w 1534 r. na mocy tzw. Aktu Supremacji Głową Kościoła w Anglii.

Schizma stała się faktem i nienasycony władzy monarcha poszedł dalej nakazując wszystkim poddanym, a zwłaszcza duchownym i urzędnikom królewskim, złożenie przysięgi uznającej go za Głowę Kościoła w Anglii oraz uznaniu prawomocności udzielenia sobie rozwodu. Konsekwencje odmowy złożenia takiej przysięgi były drastyczne: tortury by wymóc zgodę, a w przypadku oporu, końcem była kara śmierci dla „zdrajców”.

Olbrzymia większość biskupów dała się zastraszyć, ale na ich tle świecą heroicznym oporem dwie gwiazdy męczeństwa za wiarę, czyli biskupa Rochester Johna Fisher’a, właściwie jedynego hierarchy, który nie ugiął się przed królewskim despotyzmem i kanclerza królewskiego Tomasza Moora, którego sam król darzył przyjaźnią. Papież Pius XI kanonizował kard. Fisher’a i T. Moora jako męczenników za wiarę w 1935 r. Ale nie były to ostatnie, lecz najbardziej znane z tysięcy ofiar schizmy anglikańskiej…

W tym samym czasie za „groźnych wrogów królestwa” uznano kartuzów, mnichów z zakonu kontemplacyjnego, których wina była identyczna jak w opisanym już przypadku. Skatowanych mnichów powieszono, zaś wkrótce potem nowy kanclerz i zaufany króla, Tomasz Cromwell rozpętał przeciw niepokornym i wiernym Rzymowi poddanym, prawdziwe masowe prześladowania, bo katolicka Anglia, żyjąca w sercach tysięcy prostych ludzi sięgnęła po broń, tak reagując na niszczenie katolickich zakonów.

Na północy powstał ruch zwany Pielgrzymką Łaski, umieszczając na powstańczych sztandarach wyobrażenie Pięciu Ran Chrystusa i na początku grudnia 1536 r. prawie cała północna Anglia została ogarnięta powstaniem. Zarazem powstańcy usiłowali dojść do porozumienia z królem, obarczając winą za antykatolickie prześladowania jego doradców.
Henryk VIII obiecał im rozpatrzenie petycji, ale grał na zwłokę, licząc że jakoś udobrucha wieśniaków obietnicami. Tak się po części stało, bo nie doszło do wojny domowej i krwawe represje nie miały skali masowej, zaś król trzymał się raczej przy doktrynie katolickiej ortodoksji i zaprzestał dalszych represji wobec zakonów. Sytuacja ta zmieniła się po jego śmierci, gdy w 1549 r. Edward VI przez publikację Księgi Modlitwy Powszechnej rozpoczął faktyczne narodziny anglikanizmu jako odłamu protestanckiego. I także tu prosty lud, tym razem wspierany przez szlachtę i duchowieństwo wierne Tradycji katolickiej, temu się sprzeciwił, gdy w 1549 r. zachodnie prowincje Anglii ogarnęło powstanie.

Podobnie jak wcześniej, powstańcy zaproponowali tu kompromis przez wycofanie się monarchy z rewolucyjnych zmian niszczących katolickie korzenie ich wiary, lecz odpowiedzią króla było wysłanie przeciw słabo uzbrojonym powstańcom regularnych wojsk, co zakończyło się rzezią aż 4 tysięcy osób. Późniejsze czasy przyniosły małe przerwy w prześladowaniach, gdy na tronie zasiadły katolickie królowe Maria w Anglii i potem Maria Stuart w Szkocji, lecz nawet kolejne rebelie nie przyniosły sukcesu i za każdym razem były topione w morzu krwi, ale już nie krwawe, a legalistyczne represje trwały do czasu, kiedy w 1828 r. zrównano w prawach katolików i protestantów.

Osobnym przypadkiem, bo miał też tło narodowościowe, jest temat prześladowań jakie objęły katolików w Irlandii, której hierarchia, wierni i zwykłe duchowieństwo, nie ugięło się pod dyktatem Londynu; było to o tyle odmienne od sytuacji w Anglii, że w Irlandii właściwie wszyscy biskupi wystąpili w obronie wiary katolickiej, odmawiając złożenia tzw. przysięgi supremacyjnej.

To za panowania Elżbiety I, na początek duchowieństwo zaczęło być zmuszane do przejścia na anglikanizm pod karą śmierci, lecz wkrótce ów protestancki fanatyzm i nietolerancja spowodowały masowe egzekucje i różnoraki ucisk Irlandczyków, co miało szczególnie miejsce po najeździe wojsk angielskich w 1649 r. Ponieważ mieszkańcy okazali się nad wyraz oporni wobec przyjęcia anglikanizmu jako panującego wyznania, zaczęto sprowadzać osadników co przerodziło się w prawdziwą kolonizację wyspy.

Wskutek tej polityki Irlandzcy chłopi stali się właściwie poddzierżawcami ziemi, pracującymi na cały szereg angielskich pośredników i gdy nastąpiła w latach ‘40 XVIII w tzw. klęska zarazy ziemniaczanej, ocenia się w wyniku głodu latach 1845 – 46 zmarły prawie 2 mln katolickich wyspiarzy, przy biernej postawie Imperium Brytyjskiego. Nikt nie ma wątpliwości, iż była to „kara” za trzymanie się religii katolickiej, jednak ludność nie dała się złamać, wybierają emigrację zamiast ugięcia karków przez protestanckim najeźdźcą. Tak na marginesie, to mało kto wie, że „wynalazcami” obozów koncentracyjnych byli nie Niemcy ale właśnie Anglicy (o tym przy innej okazji). I to na tyle.

Cdn…

+ posts
author avatar
Andrzej Otomański

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *