Niebezpieczne inicjacje – Część 1

Niebezpieczne inicjacje – Część 1

Angielski pisarz i filozof G. K. Chesterton jakże trafnie zauważył, że „Gdy człowiek przestanie wierzyć w Boga, uwierzy we wszystko”. Można to celne spostrzeżenie uzupełnić doskonale znanym przysłowiem, mówiącym, iż „Ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła”. I niestety zarówno Chesterton jak i owo przysłowie, tak często mają rację. Ileż to razy wiele osób, tak niecierpliwie czeka na ukazanie się „ulubionego” horoskopu, traktując go jako niewinną zabawę i mało kto zastanowi się, iż takie uzależnienie połączone z wiarą w jego sprawczość, stanowi złamanie I przykazania Dekalogu, czyli „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Choć z drugiej strony, jeżeli tylko na tym się kończy, to „pół biedy”, bo istnieje cały szereg innych, znacznie groźniejszych duchowych niebezpieczeństw, które co najmniej kończą się uzależnieniem, a w skrajnych przypadkach, demonicznym opętaniem. I o takich właśnie groźnych dla nas „niewinnych zabawach” i praktykach chcę Państwu nieco opowiedzieć…

W świecie duchowym istnieje dualizm: albo mamy do czynienia z aniołami, albo z demonami; innego wyboru nie ma i nie można się ustawić gdzieś „pośrodku”, lub przyjąć, iż istnieją jakieś „neutralne” duchy.

Podobna zasada obowiązuje zresztą w przypadku religii i obecnie możemy obserwować ogromne naciski na stworzenie „religii uniwersalnej” (tj. synkretyzmu), łączącej elementy chrześcijaństwa, buddyzmu, hinduizmu, islamu a nawet animistów (nie wiem dlaczego wykluczono z tego procesu ateistów? ). Z przykrością trzeba stwierdzić, iż podpisana przez papieża Franciszka tzw. Deklaracja z Abu Dhabi, jest właśnie dokumentem idącym w takim kierunku. Dla wyznawców Jezusa Chrystusa, a zwłaszcza katolików, zarówno religijny synkretyzm jak i „duchowe wycieczki” w zakazane przez Dekalog terytoria, kończą się ewentualnie odejściem od wiary. Pozornie niewinne medytacje, terapie, religie i „zabawy” z duchami są nieuchronnie początkiem inicjacji do świata, w którym rządzą demony i ich pan, czyli Szatan. Człowiek jest istotą duchową i jest tylko kwestią czasu, kiedy odrzuci Boga, jak zacznie szukać innych „ofert”. Smutnym jest fakt, że osoby obwieszone amuletami, odwiedzające wróżbitów, ekscytujące się horoskopami itp. uważają się często nadal za chrześcijan, kiedy faktycznie otwarły swoje umysły na nieznane moce, bezgranicznie im ufając, naiwnie zakładając, iż one są im przyjazne. Czy może to jednak dziwić, kiedy tzw. katoliccy teologowie i biskupi utrzymują, iż Zło osobowe nie istnieje, a Szatan to tylko „konstrukt myślowy” i „koncepcja moralna” zaś piekło ( i ile istnieje) jest puste?

W czasach „globalnej wioski” powiązanej internetem, nie ma krajów wolnych od najazdu grup okultystycznych i różnych quasi – religijnych dziwadeł; dla przykładu podam te działające w Polsce (pominę tu „stare” odłamy czy sekty chrześcijańskie, których też jest dziś multum) i jestem pewien, że o działalności większości z nich Państwo nie mieliście pojęcia (są to polskie oddziały): Agnihotra, Ananda Marga, Brahma Kumaris, Dzogczen, Eckankar, Garuda, Joga Sumoi, Karma Kagyu, Kościół Szatana, Misja Czajtanii, Niebo, Rebirthing, Rodzina, Scjentologia, Siddha Joga, Sztuka Życia, Zen Kannon, Kościół Zjednoczenia. Część z nich ma w skali światowej nawet sporo wyznawców, ale tutaj omówię tylko te najbardziej znane i wpływowe, oraz groźne. Trzeba zaznaczyć, że udział w jakiejś, grupie czy sekcie, nie wyklucza działalności w innej, co całkiem często ma miejsce; poza tym większość z nich mieści się pod obszernym i elastycznym ideowo parsolem ruchu New Age (Nowa Era).

Tak więc obecnie znacznie postąpił proces odradzania się kultów pogańskich, z których najpopularniejszym stał się druidyzm zwłaszcza w Europie Zachodniej z jego szeregiem lokalnych odmian (np. w Polsce kult Światowida). Starożytni druidzi byli magami i lekarzami, zajmującymi się składaniem ofiar i przepowiadaniem przyszłości; czcili boga śmierci któremu składali ofiary z ludzi. Obecni wyznawcy ezoterycznego druidyzmu uznają się za dziedziców dawnej wiedzy tajemnej, wierząc w moc medytacji pozwalających kontaktować się z duchami zmarłych. Tak popularny na Zachodzie Halloween (ochoczo zaadoptowany przez satanistów) jest echem obrzędów Nowego Roku; współcześni druidzi praktykują też czarownictwo jako rodzaj religii. Choć te okultystyczne grupy różnią się pod względem formy obrzędów, to jednak darzą szczególnym uznaniem te związane z Halloween, gdy przyzywają duchy by posiąść moc tajemną i władzę. Jest wprost nie do pojęcia, jak zwłaszcza w USA to święto okultystyczne przyjęło się jako rodzaj zabawy w duchy, w której uczestniczą miliony ludzi. Czy mają świadomość, iż wizerunek wydrążonej dyni był kiedyś symbolem potępionych dusz i taka podświetlona dynia umieszczona na domu wskazywała, że jego mieszkańcy czczą szatana? Czy wiedzą o obrzędzie, w którym do ognisk wrzucano dzieci i dorosłych, wokół których tańczyli wyznawcy kultu demonów ? Doprawdy, jest co świętować…

W wielu sektach i całym ruchu New Age, podstawową role odgrywają różnie określane, tajemniczne energie, ogólnie nazywane „kosmicznymi”, choć poprawna nazwa byłaby energie okultystycze, bo są tak czy inaczej związane z okultyzmem. Szczególnie tych mocy używają tzw. bioenergoterapeuci oraz systemy religijne używające ich w celach „leczniczych”; są to np. prana w hinduizmie, chi w taoizmie czy mana u szamanów w Polinezji, ale odwołują się do nich także używający akupunktury, eksperci od feng szui czy reiki lub bardzo popularnej yogi (mało kto z jej entuzjastów kojarzy, że nie jest to wyłącznie system ćwiczeń fizycznych). Trzeba w tym miejscu zrobić ważne zastrzeżenie, bo wiele osób może przywołać rzeczywiste przypadki, iż owe terapie związane z użyciem tych energii, przyniosły faktycznie uzdrowienie z różnych chorób lub dolegliwości. Takie sytuacje są prawdziwe, tylko należy zadać pytanie, na jak długo są skuteczne, oraz jaką cenę musiała zapłacić ta „uzdrowiona” osoba, bo najczęściej kończy się to duchowym zniewoleniem, opętaniem bądź zapadnięciem na inną groźną chorobę, a nawet śmiercią. Krótki horyzont czasowy, koncentracja ludzi chorych na osiągnięciu doraźnego i szybkiego uzdrowienia powodują, iż tracą z pola widzenia dalsze konsekwencje poddania się nieznanym siłom. Podobnie jak w przypadku świata istot duchowych, także tu konieczna jest uwaga, że jeśli te „uzdrowicielskie energie” nie pochodzą od Boga (a nie pochodzą) to logicznie rzecz biorąc, mają swe źródło w świecie demonicznym, który używa ich do osiągnięcia swych celów. W tym świecie nie ma nic „neutralnego” i wszystko ma swoją ceną; słyszałem kiedyś bardzo adekwatne określenia, iż z tymi mocami jest jak z użyciem karty kredytowej: cieszymy się przy zakupie, ale tak czy inaczej trzeba będzie rachunek zapłacić. W temacie poddawania się jakiegoś rodzaju „kuracjom energetycznym” obowiązuje prosta zasada: lepiej dmuchać na zimne, niż na gorącym się sparzyć. Prosty, zwykły, zdrowy rozsądek nakazuje ostrożność…

Oczywiście chrześcijanie nie negują instytucji cudownych, niewytłumaczalnych uzdrowień, zarówno fizycznychh jak i psychicznych (uwolnienia od demonów), ale dzieje się to zawsze i wyłącznie jako siła uzdrawiającej łaski Pana Boga i Kościół ma sposoby i procedury by rozpoznać, czy są one pochodzenia demonicznego, czy też mają swą praprzyczynę w charyzmacie uzdrawiania, którym Pan Bóg zechciał obdarzyć wybrane osoby. Wszak na kartach Pisma św. odnajdziemy wezwanie, by łatwo nie wierzyć duchom, ale badać od kogo pochodzą. Jeśli kontakt z „uzdrowicielem” skutkuje problemami z modlitwą, wzbudzaniem bluźnierczych myśli, awersją do rzeczy świętych i tym podobnymi manifestacjami, to wniosek może być tylko jeden: osoba taka została poddana, najczęściej wbrew swojej woli, inicjacji demonicznej przy użyciu sił okultystycznych, którymi posługiwał się jej „dobroczyńca – uzdrowiciel”.

Używałem już wielokrotnie słowa „okultyzm” i dla formalności kilka zdań o tym pojęciu. Otóż pochodzi ono od łacińskiego occultus, oznaczającego rzeczy ukryte i tajemne; wiąże się z nim wiara w działanie mocy tajemnych i uprawianie związanych z nimi praktyk, jak czary, magia, wróżenie z kart, dłoni, kryształów, przepowiadanie przyszłości, wywoływanie duchów, satanizm, reiki, channeling, używanie tabliczki ouija i wahadełka. Okultyzm dotyczy świata demonicznego, wrogiego Bogu i ludziom, których chce doprowadzić do zguby, jest radykalnym wykroczeniem przeciw I przykazaniu Dekalogu, będąc często potępianym i zakazanym w Starym oraz Nowym Testamencie. Niestety obecne czasy charakteryzują się wręcz eksplozją praktyk okultystycznych a ich wyznawcy idą w miliony. Jedną z bardziej zwodniczych odmian okultyzmu jest spirytyzm, a to dla tego, iż uważany jest za „niewinną zabawę z duchami” (równie „niewinne” jest też noszenie różnych amuletów, jak np. tzw. pierścienia Atlantów). Jakże przeraźliwie naiwna jest wiara tych wszystkich, którzy sądzą, iż mogą skłonić byty duchowe do „współpracy”, a nawet o ironio, wykorzystania ich do różnych „zadań” (takim mitem jest też tzw. biała magia, gdzie „dobre duchy” mają niby służyć do pomocy). Kto kogo wykorzystuje, mogą odpowiedzieć egzorcyści, którzy alarmują wprost o demonicznym najeździe sił piekielnych; to fakt, iż ludzka nawiność nie zna granic…

Jest tylko kwestią czasu, kiedy po straceniu wiary w Boga, chrześciajnie zaczynają szukać doznań duchowych, goniąc za groźnymi mirażami. Niestety, w jednym przypadku mają wsparcie części Kościoła hierarchicznego, łącznie z obecnym papieżem, znanym propagatorem ekologizmu i związanych z nim quasi – religijnych, szamańskich wierzeń przeniesionych z lasów Amazonii. Ci wyznawcy głębokiej ekologii weszli na drogę mistyki naturalnej z uwielbieniem „Matki natury”, myląc Pana Boga z przyrodą, którą On przecież sam stworzył. Zamiast oddawać cześć Stwórcy, zaczęli wielbić wydumane bożki, wkraczając na drogę duchowego zniewolenia. Po akcie stworzenia świata, Pan Bóg polecił Ziemię ludziom, by „czynili ją sobie poddaną”, co z pewnością nie oznacza jej destrukcji i używania, tak „jakby miało nie być jutra”, ale równocześnie nie może przerodzić się w obłędne stwierdzenia, że człowiek jest na tej planecie pasożytem.

Owo ubóstwianie „Matki Natury” wywodzi się wprost z New Age, który sam w sobie jest mieszaniną najróżniejszych elementów pseudoreligijnych (głównie dalekowschodnich), filozoficznych, magii i parapsychologii. Ten dziwny konglomerat jego wyznawcy uważają za nową, światową religię mającą pogodzić wszystkie inne, by stać się nową uniwersalną religią, która przez swoją nieokreśloność i ideową pojemność ma pogodzić wszystkich ludzi. Dla ortodoksyjnych chrześcijan (a takich jest coraz mniej) te poglądy są sprzeczne z Objawieniem, bo w New Age (NA) Bóg nie jest osobą, ale jakimś rodzajem energii kosmicznej, objawiającej się na różny sposób, którym z jednych wcieleń jest np. Jezus Chrystus (bo ta energia potrafi się wcielić w innych „proroków” jak Budda, Mahomet etc.). Ponadto sami ludzie są częścią tej boskiej energii, a zło istnieje z powodu tego, iż tej boskości oraz jedności ze światem, sobie nie uświadamiają.

W przekonaniu wyznawców NA człowiek może się zbawić sam, za pomocą różnych okultystycznych technik i metod medytacji (wspomaganych nieraz przez środki halucynogenne) osiągając wyższą świadomość, by po śmierci wcilić się w inny byt (prosta odmiana reinkarnacji), więc coś takiego jak osąd i wieczne potępienie nie istnieją; oznacza to, że w kwestiach moralnych osoba nie ponosi faktycznych konsekwencji. Aktywność NA przejawia się w obrzędach szamańskich, hipnozie i autohipnozie, jodze, astrologii, formom kontaktów z duchami, radiestezją, wróżbiarstwem (karty Tarota, wahadełko i inne).

W naszych czasach praktycznie jest niemożliwym by w jakiś sposób nie natknąć się na NA, propagowany przez najrozmaitsze książki, gazety, prelekcje, internet, kursy jogi, ćwiczenia walk wschodnich itd. Jest niejako przemycany jako terapie antystresowe czy uzdrowieniowe; jest nim przepojona większość ruchów ekologicznych, feministycznych a także o zgrozo, organizacji określających się chrześcijańskimi. Nawet przypadkowe „wdepnięcie” w jakiś odłam NA jest zaproszeniem do inicjacji demonicznej, z powodu jego okultystycznych źródeł, a przez to narażenia się na postępujący proces porzucenia wiary. Otwierające się przed adeptem NA perspektywy, z możliwością uzyskania nadnaturalnych zdolności skutecznie go kuszą.

Ale wcześniej czy później „duch przewodnik” każe sobie słono zapłacić, za takie uzdolnienia w postaci ostrych zaburzeń psychicznych, nieraz prowadzących wręcz do opętania demonicznego, choć na początku wszystko wydawało się być tak piękne, atrakcyjne i pociągające. Umieranie ludzi zaangażowanych w okultyzm i praktyki magiczne jest straszne, a mimo to, liczba „nawiedzonych” nieustannie rośnie. Jedną z takich niebezpiecznych metod uwikłania się w NA jest tzw. chanelling. Z początku „kanałowanie” (inaczej chanelling) było związane ze zwolennikami pojawień się UFO, szukającymi kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi przez owe kanały, czyli duchów przewodników i otrzymywania od nich wiadomości i wiedzy Po wejściu w stan transu, osoba stawała się odbiorcą różnych informacji, rzekomo dobroczynnych dla ludzkości. Po jakimś czasie okazywało się wszak, iż duch przewodnik opanowuje coraz bardziej umysł osoby – medium i cała historia kończy się demoniczną inicjacją, z której by uwolnić, konieczne są zwykle egzorcyzmy. Lecz taki finał niestety nie odstrasza wielu zwolenników chanellingu…

Praktykujący chanelling są przedstawicielami pokaźnej grupy eksperymentującej z tzw. odmiennymi stanami świadomości, czyli wprowadzania się pewnego rodzaju pasywny stan umysłu, w którym osoba doświadcza zaniku kontroli nad swą wolą, osłabia zmysł krytyczny i zaciera kontakt z rzeczywistością. Do takiego stanu doprowadzją najczęściej ćwiczenia jogi, hipnoza i autohipnoza, narkotyki, pewne medytacje wschodnie i praktyki szamańskie. Jednym z elementów takich ćwiczeń jest wizualizacja, spotykana np. w metodzie doskonalenia umysłu da Silvy, podczas której przywołuje się i ogląda wyobrażone osoby; są to jednak istoty duchowe, często pozostające z człowiekiem nawet po zakończeniu seansu i nie chcące go opuścić, z czasem ukazują swe prawdziwe, demoniczne oblicze. Egzorcyści alarmują, iż te niby niewinne zabawy, do których zachęcają rozmaite publikacje, pozwalają na otwarcie swego wnętrza do wpuszczenia wrogich człowiekowi istot duchowych, przejmujących kontrolę nad jego osobowością. Podobnie groźna może okazać się też hipnoza, i to niezależnie od woli hipnotyzera; po prostu podczas jej trwania, osoba hipnotyzowana jest pozbawiona kontroli nad swym umysłem, mogąc otworzyć osobowość człowieka na siły demoniczne zawsze mu wrogie. Egzoryści ostrzegają też przed przyjmowaniem tzw. leków homeopatycznych, nad którymi są często odmawiane zaklęcia, co już powinno być dzwonkiem ostrzegawczym dla tych, którzy zamierzają je stosować.

Gdyby przeciętnego katolika zapytać czy widzi coś złego lub niebezpiecznego w tym, by nosić jakiś amulet ot, tak na szczęście, czytać swój cotygodniowy horoskop, pobawić się w wywoływanie duchów lub dać sobie powróżyć duża większość z pewnością by odpowiedziała, że to przecież nic nie szkodząca zabawa. Tyle, iż każda z nich nieubłaganie kończy się smutno dla biorących w niej udział; mimo ostrzeżeń, by nie wybierać się do nieznanego nam świata duchowego, których jest sporo w Biblii. Czego się nie robi dla dobrej zabawy ?

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *