Prawość Olega Zakirova

prawosc Olega Zakirova

Prawość Olega Zakirova

Rosyjski bohater walki o prawdę i sprawiedliwość katyńską

  Józef Śreniowski

18 kwietnia 2017 roku zmarł w Łodzi Oleg Zakirov. Żegnaliśmy go 27 kwietnia na Starym Cmentarzu w kwaterze ewangelickiej, nieliczni  łodzianie, Zofia Romaszewska w imieniu Prezydenta RP, Michał Dworczyk, sekretarz stanu w MON, dowódca łódzkiego garnizonu WP w imieniu władz, reż. Jarosław Mańka* i  red. Krystyna Kurczab-Redlich w imieniu polskich przyjaciół, kilkoro pracowników IPN… Major Zakirov nie dożył sześćdziesiątych piątych urodzin .

Liturgię pożegnania odprawiał młody  prawosławny duchowny ze Smoleńska. Liczna kompania honorowa Wojska Polskiego oddała dwie salwy na pożegnanie.

Po jego śmierci kilka gazet i inne media wspomniały obszerniej co major Zakirov zrobił dla Polski, która przyznała mu w parę lat po przybyciu obywatelstwo. Krystyna Kurczab-Redlich nazwała Zmarłego bohaterem, który został pokonany a inny autor Sprawiedliwym wśród zakłamanych. Te rozbieżne oceny sąsiadowały we wszystkich wspomnieniach z przywołanymi losami uchodźcy politycznego, jakim Oleg Zakirov stał się po tym, kiedy w KGB uznano go za „obcy element” – jak sam to przytoczył w swej książce. Losami, które przy pożegnaniu wzbudzały konfuzję i zawstydzenie.

Kiedy już nie było wyjścia i rodzina Zakirovóv schroniła się w Polsce, od początku w Łodzi, okazało się, że nikt tu nie wita bohatera i nie wysuwa pomocnej dłoni. A jeśli czynią to nieliczne osoby zastępujące instytucje państwa czy miasta, są to kroki nieskuteczne. Oleg Zakirov szukał pracy i szukał swego miejsca w Łodzi, w której się znalazł. Tu, już wcześniej, studiowała jego córka. Żadnej pracy jednak nie znalazł i póki zdrowie pozwalało podejmował prace dorywcze na budowie czy rozmaite inne aź po pracę na ulicy…

Sam był prawnikiem, oficerem śledczym KGB, potrafił czytać akta i, jak się okazało, skutecznie prowadzić historyczne śledztwo mimo, że nikt temu w Smoleńsku nie sprzyjał. Najpierw sam, w archiwach KGB własnymi oczyma zobaczył stalinowskie zbrodnie, nieosądzone przez dziesięciolecia. W tym sensie zbrodnie sowieckie, skoro nie sam Stalin, Beria czy pojedynczy mordercy z Biura Politycznego o nich zdecydowali, ale wielu funkcjonariuszy i urzędników państwa stało przez dziesięciolecia za ich tuszowaniem i propagowaniem kłamstwa katyńskiego. Major Zakirov prowadząc oficjalne i nieoficjalne śledztwa w tej sprawie i w sprawie innych niepoliczonych zbrodni, stopniowo odkrył  zdarzenia i okoliczności, z jakich sobie przez trzydzieści lat życia nie zdawał sprawy.

Białe plamy dobrze wbite w niepamięć ludzką zaczął wypełniać ustaleniami. Znalazł nawet żyjących jeszcze po półwieczu naocznych świadków, którzy w tych masowych morderstwach uczestniczyli. Nikt ich wcześniej nie rozpoznał i nie przesłuchał. Oleg Zakirov dzielił się swymi ustaleniami z prasą, korzystającą okresowo za Jelcyna z przerwy na większą swobodę informowania, a kiedy ten kanał uległ blokadzie, przekazał szereg materiałów śledczych polskiemu konsulowi w Moskwie. Tą drogą Polska weszła w ich posiadanie.

Czystki, masowe zbrodnie, mord na internowanych tysiącach oficerów są znanymi dziś praktykami w przestrzeni  stosunków polsko-sowieckich a także sowiecko-sowieckich. Wcześniej, dziesięciolecia trwała głucha cisza i historia powtarzana z ust do ust, nieprzypadkowo szeptem. Prawdzie materialnej towarzyszyła jednak latami, być może dłużej niż sama nieodkryta tajemnica, nieprawda, zmitologizowane wersje i odium wobec tych, którzy próbowali je podważać.

Tak jakby zapadła zgoda, że sprawy katyńskiej nie można podejmować, wyświetlać w pełni.

Że nie ma do niej powrotu, a każdy głos, gest czy pierwiastkowe odkrycie czegoś, co nie było dotąd znane, nie będzie bezkarne i niekoniecznie uznane być może za pożądane badanie zdarzeń, takimi, jakimi były. Z przyjętą zasadą, że w historii jest mniej ważne co się zdarzyło, ważniejsze, jak to się przedstawi, kto i co może na takiej licytacji interpretacyjnej wygrywać. Oleg Zakirov postępował tak, jakby nie  przyjmował racji, które mu odbierały broń z rąk.

Kiedy trafił na ślad zdarzeń, których wcześniej nie dopuszczał – które wcześniej nie były do niego samego, obywatela ZSSR i oficera KGB dopuszczane, sam postanowił pójść ich tropem do końca.

Być może sam przeciw wszystkim. Co krok otwierały się w tym śledztwie oczy prowadzącego je oficera. Mógł przeoczyć, że nie tylko zwierzchnicy ale i media nie zawsze są chętne do podjęcia tematu, do mówienia głośno przeciw wdrukowanym w pamięć  pozornym czy bałamutnym wersjom i zwalaniu winy na jednego Stalina.

Nie rozumiał pewnie w punkcie wyjścia, że godzi w aliancki paradygmat najnowszej historii i podważa swymi odkryciami ład ustanowiony na dziesięciolecia w Jałcie. Politykę, której historia winna pozostawać posłuszna. Tak bardzo, że nie trzeba głośno mówić…

Motyw katyński jest bowiem samym centrum dwójmyślenia, wszyscy bowiem, sprawcy i ofiary wiedza, co się zdarzyło, mimo, że nie ma świadków, i powtarzają to szeptem, głośno mówiąc coś przeciwnego, popartego załganymi argumentami. Jeśli się wyłamują z tego porządku fałszywych świadectw ryzykują zwykle poddanie się presji poprawności: dobrze, pomnik katyński ale skromny i na peryferiach Londynu, żeby nie drażnić ambasady. Mroczny klimat jak z „Tajnego agenta” Józefa Conrada. Prawda uchodząca za zuchwalstwo.

Zabiła Go prawda o Katyniu, bo w świecie schizofrenii prawda nie działa jak odtrutka tylko jak trucizna. Intoksykuje. Zapada na tę chorobę każdy, kto jej nie zdradzi.

Jeden z autorów zatytułował notę pożegnalną „Dysydent z KGB”. Można się z takim tytułem zgodzić, choć brzmi niecodziennie i raczej odbiega od znaczenia dysydent, jakie nabrało od lat 50-tych w ZSSR a później w krajach satelickich: w Polsce, Czechosłowacji, na Węgrzech czy w innych częściach imperium.

Jest jednak coś podobnego w roli niejednego dysydenta i tej, w jakiej się znalazł Oleg Zakirov. Jak w bajce Andersena, kiedy ktoś prostodusznie wyjawia, że król jest nagi. Kiedy nikt o tym nie wie i kiedy wszyscy to wiedzą. W tej roli dysydent staje jako demaskator. Konformizm, usankcjonowany zwyczaj czy wyczulenie na ‘niepodważanie prawdy’ czynią demaskatora kimś podejrzanym, nawet jeśli nie odmawia mu się straceńczej odwagi i braku instynktu samozachowawczego. Niejeden człowiek czy całe środowisko na wszelki wypadek odsuwa się od demaskatora, gubi z oczu prawdę, zaczyna podejrzewać jej głosiciela.

Ta pułapka, w którą Oleg Zakirov wpadł, nie kalkulując wcześniej, powodowała, że do ostatnich dni był osamotniony. Wielu ludzi, spośród tych niewielu, którzy się z autorem „Obcego elementu” zetknęli, żywiło dlań szacunek, ale realnie niczego na jego rzecz nie uczyniło, nie wsparło go, nie zaznaczyło swego moralnego poparcia pracy, jaką wykonał, dowodów, jakie zdobył. W tym sensie człowiek w roli demaskatora, nie powinien oczekiwać satysfakcji. Satysfakcją jest prawda, często mająca za towarzysza porażającą obojętność.

Możemy wyobrazić sobie teraz jakie losy przeszedł autor tych odkryć, po przekroczeniu polskiej granicy. Nie znał, jak wielu uchodźców, języka. Stracił zawód, wszystkie wypracowane świadczenia, znajomych, którym mógł ufać, nie poddawał się latami licząc, że znajdzie jakieś miejsce, pracę, bliskich ludzi, że słuchacze zrozumieją wagę dowodów, jakie zdobył w  demistyfikatorskiej robocie śledczej.   Ufał Zakirov, że po zamknięciu się jednego rozdziału w sile wieku rozpocznie nowy i znajdzie swoje miejsce.

W Łodzi niewiele mu sprzyjało. Zjechał do miasta gdzie rynek pracy upadł a władze nie żywiły żadnego zainteresowania osobą przybysza. Żona, inżynier, też nie znalazła zatrudnienia. Trafił nie na ludzka solidarność, a na czasy porażającej obojętności. Napisana i wydana przez poznańską oficynę Rebis książka (2010)* rozeszła się ale nie mogła dać realnie utrzymania rodzinie. Kontakty z nielicznymi prawymi ludźmi z kręgu „Memoriału” były znacznie trudniejsze, mimo, że praca Olega Zakirova ich właśnie wyjątkowo interesowała. To był krąg rozmaitych osób, które wiele robiły dla zdokumentowania sprawy katyńskiej i polskich losów w archipelagu sowieckich wywózek, zsyłek, przesiedleń milionów ludzi czy innych praktyk totalitarnego państwa.

Jest w ludziach prawość.

Drzemie w wielu, dochodzi do głosu w niewielu. Oleg Zakirov stopniowo, po studiach i pracy w Uzbekistanie, potem po dwóch latach służby śledczej w Afganistanie,  będąc dorosłym mężczyzną wpadł na ślad, po którym zmierzając odkrył jaką wartością jest prawda i jaką siłą jest prawość, kiedy człowiek nie jest gotów wyrzec się sprawiedliwości albo odstąpić prawdy.

Odkrył także, już jako człowiek dorosły, że losy jego własnej rodziny, zamordowanie dziadka za to, co mówił  prostodusznie na targu, a co sowieckiej władzy doniesiono i wzięto za dowód, że mówi to wróg ustroju – Zakirov zrozumiał, że jego rodzinne losy i polskie losy, to przeznaczenie milionów ludzi mamionych ustrojem sprawiedliwości, budową nowego świata bez oglądania się na cenę życia ludzkiego.

Prawość – jak ją pojmował Dietrich von Hildebrand, fenomenolog – oparta jest o wartości. Osiągalna tylko przez tych, którzy moralne wartości w pełni poważają. Oleg Zakirov, być może przez kontrast jaki znalazł miedzy prawdą a zakłamaniem, między życiem w świecie kompromisów a odkryciem, w którym człowiek nie  znajduje pola na kompromis, dokonał wyboru. Dobrze zrozumieć ten wybór to znaleźć prawość postępowania, której dał nam przykład.

„Nosicielem  moralnych  wartości  może być jedynie taki człowiek, który potrafi na tyle wyrosnąć, by nie ograniczać swego widnokręgu do siebie samego” – powiada Hildebrand.***

Trudno powiedzieć, co dała mjr Zakirovowi Łódź, której historią żywo się interesował. Uciekał w nią wręcz.

 W tej ziemi spoczywa, na najstarszej z  zachowanych łódzkich nekropolii, gdzie śpią obok siebie katolicy, prawosławni i ewangelicy, Polacy, Niemcy łódzcy czy Rosjanie. Przybysze z dalszych kresów, wilniusy, lwowiacy… wiele nacji i tysiące biografii.

Oleg Zakirow pozostawił sporą część swego życia w mieście, które przeoczyło szanse dania niepospolitej postaci miejsca do pracy i udziału w życiu społeczności Łodzi odkąd do niej trafił (1998).

                                                   ______________________________

* Jarosław Mańka, autor filmów „Prywatne śledztwo majora Zakirova” i „Bunt w smoleńskim NKWD”.

** Oleg Zakirow, Obcy element, tłumaczył Jerzy Redlich.

…Jak urodzony i wychowany w sowieckiej Azji Srodkowej, pół-Uzbek, pół-Rosjanin, major KGB mógł stać się orędownikiem prawdy o Katyniu? Odpowiedź na to pytanie daje Oleg Zakirow, który napisał autobiograficzną książkę pt. “Obcy element”….

*** D. von Hildebrand, Fundamentalne postawy moralne, w: Wobec wartości, pod red. J. Tischnera i J. A. Kłoczowskiego, Poznań 2001, Wyd. W Drodze/drugie wydanie/.

Józef Śreniowski prowadzi grupę Ślad na Facebooku https://www.facebook.com/groups/760921377986426/permalink/1500293907382499/

Polecamy też: Katyń. Zbrodnia i walka propagandowa wielkich mocarstw (Urban Thomas) książka w księgarni TaniaKsiazka.pl

Zabiła go prawda o Katyniu – 5 lat temu zmarł Oleg Zakirov, major KGB badający sowiecką zbrodnię | dzieje.pl – Historia Polski

Website | + posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *