Tradycja Kościoła a Pismo Święte (część I)

Tradycja Kościoła a Pismo Święte (część I)

Nie mam wątpliwości, że większość z nas (myślę tu o wierzących katolikach) spotkała się nieraz podczas dyskusji z przedstawicielami innych wyznań chrześcijańskich (inne wyznania można tu zignorować, jako niedotyczące tej sprawy) z zarzutem, że „naginamy” Pismo Święte do naszego pojmowania wiary, tworząc Tradycję, która nie ma w nim oparcia. Sugeruje się nam manipulacje Biblią, w skrajnych wypadkach porównując Kościół do faryzeuszów, którzy żyli „podaniami starszych” i swoimi „tradycjami”. Czy takie zarzuty są uzasadnione? A może jest wręcz odwrotnie i to nasi „odłączeni bracia” nie wiedzą co mówią, gdy krytykują katolików? Czy podejście protestantów typu „Sola Scriptura” („Tylko Pismo”) lub wyznań zielonoświątkowych idących na totalny „spontan” ma jakieś uzasadnienie w Piśmie Świętym? Pytanie kto ma rację jest zasadnicze, bo konsekwencje wynikające z odpowiedzi na nie, określają kto właściwie poprawnie rozumie i interpretuje Biblię. I właśnie dlatego chcę Państwu dać argumenty oparte wprost na Piśmie, gdyby przyszło kiedyś wam bronić się przed zarzutami o „nie – biblijności” Tradycji katolickiej.

Luter zdefiniował zasadę tylko biblia, uważając iż wiary Kościoła nie może determinować wielowiekowa Tradycja. Jednocześnie jednak pozwolił sobie na na to, by jego własne poglądy stanowiły normę dla orzeczenia, czy dana księga jest natchniona, czy nie.

Krytyka ze strony protestantów prawdziwości pochodzenia Tradycji Kościoła z Pisma Świętgo, łamie się już na samym początku a to dlatego (i protestanci nie mają tu rozsądnych arumentów przeciw), że głównie kanon Nowego Testamentu jest sam w sobie częścią Tradycji. Poza tym, krytycy Tradycji Kościoła jakoś dziwnie pomijają fakt, iż jest ona zakorzeniona od samego początku w rytach, praktykach i interpretacji Pisma wczesnego Kościoła od czasów apostolskich. Oczywiście Tradycja stopniowo nabierała kształtu, ale z pewnością zanim nastąpił pierwszy rozłam chrześcijaństwa w XI wieku, była już ukształtowana i tylko niewiele elementów, jak dogmaty o nieomylności papieża i dotyczące Maryji, były dodane dużo później (co nie zmienia zasadności ich uchwalenia przez Kościół). Nierozłączność Pisma i Tradycji znajduje swe potwierdzenie choćby w liście 1 św. Pawła do Koryntian 15. 1-3 (zachęcam do jego przeczytania), będącego jakby krótkim traktatem o naturze i celu Tradycji. Trzeba też zauważyć, że Magisterium Kościóła rozróżnia Tradycję i „tradycje katolickie”, gdzie te drugie nie mają wagi doktrynalnej, choć z pewnością nie pomniejsza to ich umocowania w wierze katolickiej (są to zwykle zwyczaje czy praktyki nie będące częścią doktryny). Tradycja sama w sobie pochodzi bezpośrednio od Jezusa, który polecił przekazywanie swego nauczania Apostołom i ich następcom. Protestanci zapominają, że Nowy Testament jako taki nie istniał wiele lat po śmierci Chrystusa (jego kanon powstał o wiele później), zaś podstawą życia chrześcijan była Tradycja i ustne głoszenie Dobrej Nowiny.

W świecie katolickim synonimem Tradycji jest Depozyt Wiary, który staje się tak ważny szczególnie w obecnych czasach, gdy na różne sposoby „postępowcy” usiłują go podważyć (będąc w tym podobni do quasi – chrześcijańskich sekt jak Świadkowie Jehowy czy Mormoni, nieuznający dogmatu Trójcy Świętej).
Nasi bracia odłączeni (protestanci) zdają się również pomijać niewygodą dla ich narracji o stworzeniu Tradycji przez Kościół rzeczywistość, iż istniała ona od zarania chrześcijaństwa, a jedynie z czasem uległa kodyfikacji i uporządowaniu. Przy omawianiu konkretnych zarzutów stawianych przez protestantów wobec Tradycji Kościoła odniosę się też do tych, pozornie zasadnych, iż pewne jej części nie mają zupełnie styczności z Pismem; krytycy zapominają przy tym o zasadach logiki, ale o tym szczegółowo będzie dalej. Dodatkowo irytujące jest selektywne cytowanie Pisma, gdy np. umyka ich uwadze wezwanie św. Pawła z 2 listu do Tesaloniczan, gdzie pisze on tak: „Przeto bracia stójcie niewzruszenie i trzymajcie się tradycji, o których zostaliście pouczeni bądź żywym słowem, bądź za pośrednictwem naszego listu” (2 Tes. 2.15).

Wiarą Kościoła jest, że Tradycja nie była dziełem ludzkim, ale podobnie jak Pismo św. powstało pod natchnieniem Ducha Świętego, tak samo jest z Tradycją, zawierającą prawdy dane Kościołowi przez Chrystusa i Apostołów, którym Duch je stopniowo objawiał (co zapowiedział im Pan Jezus przed swym Wniebowstąpieniem). Kluczem do zrozumienia Tradycji jest uznanie, iż nie jest ona czymś oddzielnym od Pisma, ale raczej jego żywym przeżywaniem przez wiernych. Św. Hieronim (347 – 420) stwierdził całkiem słusznie, że „Nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa” i można analogicznie powiedzieć, iż ignorancja wobec Tradycji jest ignorancją Pisma Świętego. Przekonanie o tym protestantów, nie mówiąc już o sektach quasi – chrześcijańskich, jest zadaniem prawie niemożliwym do wykonania; ich własne interpretacje odczytania Pisma zaprzeczają wprost jego treści. Z tego powodu uważam za konieczne, by dać Państwu do ręki konkrety, gdyby przyszło wam dyskutować z wyznawcami „Sola Scriptura”, wobec których nie będą w stanie nic powiedzieć. Po prostu zamkniecie im usta właśnie cytatami z Pisma Świętego.

Kończąc temat protestanckich obiekcji wobec Tradycji z punktu widzenia „sola scriptura” można zauważyć że to podejście nie ma oparcia w Piśmie Św. czyli podlega temu samemu zarzutowi, który czynią katolikom, iż Tradycja nie ma źródła w Biblii. Pośrednio same teksty Pisma mówią o tym, że nie jest ono jedynym autorytetem, bo w Mt 18.17 Jezus wypowiadając się o braterskim upomnieniu, powiedział: „Jeśli i tych nie usłucha donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik”

W Łk 10.16 Chrystus poucza uczniów: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał”. Czyli nie tylko Pismo… By nie rozwlekać zbytnio tego cyklu, gdy będę się powoływał na fragmenty z Pisma Świętego, podam nieraz odnośne miejsca, gdzie będzie można je znaleźć. Nie będę się wdawał w uzasadnianie hierarchii zarzutów protestantów (od tej pory pominę obiekcje sekt, jako wydumane, choć w dużej mierze pokrywające się z protestanckimi) i zacznę od razu od kwestii prymatu św. Piotra (wśród Apostołów) i jego następców, czyli papieży.

Kwestionowanie tego jest całkiem bezzasadne na podstawie słów samego Jezusa, który określił rolę Piotra słowami: „Otóż i Ja tobie powiadam: ty jesteś Piotr (Petrus po grecku to skała) i Ja na tej skale zbuduję mój Kościół a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. (Mt 16.18 – 19). Równie „mocnym” cytatem jest też ten pochodzący z Ewangelii św. Jana (J 21.15 – 17), gdzie Pan Jezus przebaczając Piotrowi jego 3-krotne zaparcie się swego Mistrza, poleca mu paść Jego owce, czego nie zlecił osobiście żadnemu z innych Apostołów. Inne miejsca, w których pozycja św. Piotra jest wyraźnie wyróżniona to w Mk 16.7 (anioł w pustym grobie poleca kobietom, by powiedziały o Zmartwychwstaniu Jezusa uczniom i Piotrowi), Dzieje Apostolskie (1.15-26), kiedy to Piotr prowadzi wybór następcy Judasza, przemowa Piotra przed Sanhedrynem (3. 1-9) czy wizyta św. Pawła w Jerozolimie by u Apostołów i Piotra potwierdzić, że jego nauczanie jest zgodne z ich nauczaniem (list do Galatów 1.18). To tylko niektóre z miejsc w Piśmie, które zdecydowanie i jednoznacznie mówią o prymacie Piotra wśród Apostołów.

Tak na marginesie można dodać, iż dość podobną pozycję zajmował dawniej Prymas Kościoła lokalnego w danym kraju, będąc zwanym „Primus inter pares” tj. „Pierwszy między równymi”, co wydaje się bardzo adekwatnym określeniem posługi następców św. Piotra. Należy wobec tego zaznaczyć, iż prymat nigdy nie oznaczał i nie był traktowany jako wyraz absolutnej i nieskrępowanej niczym władzy w Kościele, bo każdy papież musi się liczyć oraz być posłuszny Magisterium. By skończyć omawianie znaczenie prymatu Piotra i jego następców w Kościele, trzeba jeszcze przywołać praktykę dyscyplinowania biskupów, którzy odbiegali w swym nauczaniu od doktryny Kościoła, a robił to od samego początku chrześcijaństwa wyłącznie urzędujący papież. Sami Państwo widzicie, że wobec ogromu faktów, naprawdę trudno pojąć stanowisko protestantów w tej całej kwestii; nie ma na to wpływu naganne zachowanie niektórych papieży, które choć godne pożałowania, nie zmieniło ich wyjątkowej pozycji.

Z powyższym tematem związany jest proces tzw. sukcesji apostolskiej, dotyczący nie tylko papieży ale bez mała każdego kapłana katolickiego. Jest oczywistym, iż gdyby Apostołowie nie wyznaczyli swoich następców, chrześcijaństwo umarło by śmiercią naturalną całkiem szybko. Pierwszym aktem owej sukcesji było uzupełnienie składu „12 – ki” po samobójstwie Judasza, gdy na jego miejsce (po rzuceniu losów) dookoptowano Macieja. Wtedy też narodziła się tradycja powoływania prezbiterów oraz następców Piotra przez rytuał nakładania rąk połączony z modlitwą i błogosławieństwem, co właśnie określa się mianem sukcesji apostolskiej, czego opis znajdujemy w Dziejach Apostolskich i Listach św. Pawła. Cała sprawa sukcesji apostolskiej jest niewygodna nie tyle dla Kościoła (a wręcz przeciwnie bo potwierdza umocowanie ich pełnomocnictwa i autorytetu pochodzącego od samych Apostołów), co raczej dla protestanckich pastorów i różnego rodzaju zielonoświątkowych sekt. Zapytani: „Kto cię powołał na twe stanowisko”, odpowiadają, że albo „starsi bracia” albo powołują się na otrzymane wezwanie od Ducha Świętego, więc tym bardziej bezzasadna jest ich krytyka o następstwie papieży i akcie wyświęcenia kapłanów przez swego biskupa. Podsumowując sprawę sukcesji apostolskiej można użyć prostej logiki: gdyby cofać się w czasie, każdy ważnie wyświęcony prezbiter katolicki (Kościół uznaje sukcesje apostolską kościołów wschodnich), może być uważany jako dziedzic święceń apostolskich, czego pozbawili się na własne życzenie protestanci.

Kończąc ten akapit wydaje mi się, że aż nadto wyraźnie przedstawiłem i udowodniłem, iż niezgodne z Pismem są zarzuty podważające prymat następców św. Piotra oraz uznanie „sola scriptura” jako wyłącznej zasady autorytetu w świecie chrześcijańskim, bez uwzględnienia w tym Tradycji. Pora teraz przejść do wyzwań stawianych Kościołowi w dziedzinie doktrynalnej, których wyjaśnienie znajduje się z Piśmie Św.

Zanim zajmę się zarzutami wobec Tradycji przez wyznania protestanckie i zielonoświątkowe, chcę się „rozprawić” z tym dotyczącym istnienia Trójcy Świętej (co kwestionują różne sekty qausi-chrześcijańskie) i będącymi źródłem wielu z tym związanych herezji. Wiara w Jednego Boga istniejącego w trzech Osobach, jest jednym z najważniejszych dogmatów Kościoła, definiując jego doktrynę. Chrześcijaństwo będąc religią monoteistyczną, swe uzasadnienie o jedyności Boga wywodzi ze Starego Testamentu, ale mylą się ci, którzy sądzą, że w nim nie można znaleźć śladów potwierdzających to, że nie jest Bytem Jednoosobowym także w ST. Już w księdze Rodzaju Pan Bóg używa mówiąc o sobie liczby mnogiej (Rdz 1.26) zaś w księdze Wyjścia (W 3. 2-14) używa do określenia się dwóch tytułów tj. Elohim i Jahwe, gdzie pierwszy wskazuje na Osobę posyłaną a drugi na Osobę posyłającą. Ale to nie jedyne miejsca w ST sugerujące istnienie Boga Trójedynego; proszę zajrzeć w następujące miejsca: Rdz 3.22, 11.27, 16.7-13, W 3.2-14. Ps 2.7, 109.1-3, Iz 7.14 (gdzie zapowiadany Mesjasz ma imię Emmanuel, czyli Bóg z nami), 9.6, 11.2, 35.4, ks. Przysłów 8.22-31, ks. Mądrości 7.22-28, 8.38, ks. Ezekiela 11.5, 36.27, ks. Malachiasza 3.1

Bez wątpienia to Nowy Testament objawia w pełni tajemnicę i pewność istnienia Trójcy Świętej, czego znakomity przykład znajdujemy w Ewangelii wg Mateusza (Mt 28.18-19), gdy Jezus posyłając uczniów by głosili Dobrą Nowinę, mówi im: „Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, chrząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Warto zwrócić uwagę na formę słowa „w imię” a nie w liczbie mnogiej, co jednoznacznie określa Jedyność Boga obecnego w trzech Osobach. Chrystus zapowiada też, że po swoim odejściu wyśle uczniom Ducha Pocieszyciela, który ich o wszystkim pouczy; w kilku miejscach podkreśla też Swą tożsamość z Ojcem („Ja i Ojciec jedno jesteśmy”) a nawet przedstawia się jako JA JESTEM, czyli imieniem zarezerwowanym wyłącznie dla Boga. Inne fragmenty nawiązujące jasno w NT do Trójcy Świętej znajdują się w Mt 3.16, Mk 12.29, Łk 1.30-35, J 17.10, 2 Kor 13.13,
Ef 2.18, 4.6, 1 Tym 2.5, 1 P 1.12, 1 J 5.7-8. Stosunek do dogmatu Trójcy Świętej określa właściwie, czy jakieś wyznanie można określić chrześcijańskim, czy też nie.

Ulubioną „ofiarą” protestantów jest osoba Maryi i zarzutów wobec Kościoła katolickiego na temat tego, jaką pozycję w nim ona zajmuje, jest wiele. Najpowszechniejszym jest używanie tytułu Matka Boża i jej Niepokalane Poczęcie i ignorancja faktu, iż Maryja nosiła w swoim łonie Słowo Wcielone; skoro z niej urodził się Syn Boży, więc logicznym jest określenie Matka Boża, jeśli uznaje się bóstwo Jezusa Chrystusa. Trudna do pojęcia jest logika protestantów, bo jeżeli uznają Jezusa za Osobę Trójcy Świętej i Maryja była Jego matką, to jak można kwestionować określenie „Matka Boża”? Ich argument jakoby Maryja urodziła tylko „ludzką naturę” jest doprawdy żenujący, bo co się w niej poczęło z woli Boga było Osobą od samego początku; poza tym, od kiedy to kobieta może urodzić „naturę ludzką”, a nie konkretną osobę? Równie fałszywe jest kwestionowanie Niepokalanego Poczęcia Maryi (czyli wolnej od grzechu pierworodnego), bo skoro Pan Bóg ją wybrał na ludzką matkę Swego Syna, to musiał udzielić jej już przy narodzeniu specjalnej łaski w postaci uwolnienia od zmazy grzechu pierworodnego. Tego „specjalnego stanu” Maryi dowodzi też nazwanie jej przez anioła „Pełną łaski”, co ma swoje logiczne implikacje.

Zupełnie dziecinna jest obiekcja wobec wiary Kościoła, iż pozostała dziewicą do końca swego życia, na co używają cytatów z Ewangelii mówiących o „braciach i siostrach” Jezusa. Po pierwsze: w języku hebrajskim i aramejskim nie ma pojęcia kuzyn, tak więc na dzieci swego rodzeństwa, Żydzi wołali „brat” lub „siostra”, co oznacza, że czekający na Jezusa „bracia i siostry”, byli po naszemu Jego kuzynami. Po drugie: gdy pod krzyżem stała Maryja i Jan, a konający Jezus zawierzył Swą matkę uczniowi, jest wprost nie do pomyślenia znając żydowskie zwyczaje i stosunki panujące w rodzinie, by matka mogła być polecona opiece obcej osoby, a taką mimo bycia „umiłowanym uczniem”, był Jan. W przypadku posiadania rodzeństwa, owych braci i sióstr, niemożliwe było oddanie Maryi w opiekę komuś innemu; takiej opcji po prostu nie było. W sprawie tego, że Maryja może nie posiadała dzieci, ale nie pozostała dziewicą, trzeba zaznaczyć, iż anons o boskim poczęciu Jezusa udzielony został także Józefowi, który doskonale wiedział o tym kim będzie jej Syn. Czy jest prawdopodobne by mając taką wiedzą, nie uszanował do końca jej dziewictwa?

Na koniec tych zarzutów chcę się odnieść do dogmatu Kościoła o Wniebowzięciu Maryi do nieba z duszą i ciałem, który choć ogłoszony przez papieża Piusa XII całkiem niedawno, bo w roku 1950, był od samego początku obecny w żywej wierze Kościoła. No i kolejna logiczna przyczyna by go przyjąć jest taka iż żaden tekst wczesnego chrześcijaństwa nic nie wspomina o pogrzebie czy grobie Maryi, a bez wątpienia gdyby tak się stało to miejsce jej pochówku byłoby znane i otaczane czcią. Protestanci błędnie też sądzą, iż katolicy oddają Maryi niemal boską cześć; ta krytyka jest również bez żadnego sensu, bo jak można nie pojmować różnicy między traktowaniem Matki Bożej jako pośredniczki a oddawaniem jej boskiej czci, czego doktryna Kościoła nie robi. Tak więc ta cała anty – Maryjna argumentacja jest zwyczajnie „cienka”. I to na razie tyle…

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *