„A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata” (część X)

„A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata” (część X)

Na zakończenie ostatniego odcinka opowieści o „Dowodach tajemnicy” obiecałem, że historia Całunu Turyńskiego będzie miała swój ciąg dalszy. Otóż zgodnie z ówczesnym, żydowskim zwyczajem grzebania zmarłych, przed złożeniem do grobu ciało Jezusa okryto dużym płótnem, znanym jako Całun Turyński, zaś na głowę położono chustę użytą wcześniej do otarcia Jego twarzy, po zdjęcie ciała z krzyża ( Żydzi wszystko co miało jakiś kontakt krwią zmarłego, kładli razem ze zwłokami do grobu ).

I w tym miejscu zaczyna się sprawa Chusty z Oviedo ( nieraz zwanego Sudarionem ). Ta lniana tkanina o wymiarach 855x525mm pochodzi z I wieku z terenu Palestyny, co potwierdziły badania M. Freia, kryminologa ze Szwajcarii, który dodatkowo stwierdził, że ten sam warsztat tkacki wykonał płótno Całunu. Wyniki analiz plam krwi i odbicia twarzy na Chuście wykazały, iż okrywała twarz zmarłego mężczyzny a zastosowanie techniki tzw. polaryzacji obrazu udowodniło, że oblicze odbite na Chuście jest identyczne we wszystkich szczegółach ( ok. 120 ) z wizerunkiem na Całunie. Trzeba tu dodać, że Chusta z Oviedo, była od 1955r. wielokrotnie badana przez różne zespoły uczonych z wielu dziedzin nauki. Od IX wieku Chusta przechowywana w skarbcu katedry w Oviedo (Hiszpania ). O ile w powyższym przypadku wszystko wydaje się raczej proste z naukowego punktu widzenia, czyli nie odnotowano jakichś ponadnaturalnych zjawisk w sposobie utworzenia odbicia na Chuście, to sprawa się komplikuje w przypadku drugiej, podobnego typu relikwi, a mianowicie Chusty lub Całunu ( używa się obu nazw ) z Manoppello, włoskiego miasteczka gdzie jest ona przechowywana. Zanim przejdę do przestawienia „problemów”, w obliczu których stanęli naukowcy badając Chustę, pozwolę sobie na krótki rys historyczny związany z jej historią.

Tak więc, Volto Santo ( Święte Oblicze, jak nazywają ją Włosi), na której znajduje się wizerunek Chrystusa, jest specjalną tkaniną: to bisior gdzie puste miejsca między włóknami są wypełnione skrobią, co powoduje jej półprzezroczystość. Do tej pory nie określono dokładnie sposobu powstania wizerunku ani wieku Chusty. Obecnie uważa się ją za chustę, którą św. Weronika otarła twarz Jezusowi, choć przez jakiś czas traktowano ją jako chustę, którą owinięto Jego głowę po zdjęciu z krzyża. Chusta z Kamulii ( to miasto w ówczesnej Kapadocji ), bo pod taką nazwą była wtedy znana w 574 r. została przeniesiona do Konstantynopola i pełniła funkcję cesarskiej chorągwi niesionej w bitwach. Widząc groźbę jej utraty, w 705 r. patriarcha Konstantynopola przekazał ją do Rzymu, gdzie została umieszczona w kaplicy św. Weroniki. To właśnie w tym okresie przyjęło się ją nazywać Chustą św. Weroniki. Podczas zamieszek w Rzymie w 1527 r. w bazylice św. Piotra w Rzymie umieszczono kopię, zaś oryginał ukryto w bezpiecznym miejscu. Zdarzenie to miało nieprzewidziane konsekwencje, bo kopia przedstawiała twarz Jezusa martwego, czyli z zamkniętymi oczami i w tej postaci utrwaliła się w chrześcijańskiej ikonografii. Dopiero w 1638 gdy Chusta znalazła się w kościele kapucynów w Manoppello i wystawiona w obustronnie oszklonej monstrancji zorientowano się, iż kopia będąca w Rzymie zawiera istotny błąd, pokazują twarz Chrystusa z oczami zamkniętymi. Tak przy okazji to ciekawym faktem jest to, że o ile Całun Turyński jest „negatywem” zmarłej osoby, to Chusta przedstawia „pozytyw” żywej twarzy, i jak można się spodziewać, obrazy Chust z Oviedo oraz Manoppello, dokładnie się pokrywają z wizerunkiem twarzy na Całunie Turyńskim.

Pora zaprezentować teraz zagadki naukowe związane z Chustą. Na dobrą sprawę, uwagę świata nauki na Chustę zwróciła ponad 20 lat temu s. Blandina P. Schlӧmer, będąca specjalistką od badania ikon. Wizerunek i tajemnicza technika jego wykonania, której nie mogła rozpoznać spowodowały, iż zwróciła się o pomoc do uczonych różnych specjalizacji, by zbadali tą niezwykłą tkaninę. Przed pierwszym wyzwaniem stanęła prof. L.Portoghesi, specjalistka od tkanin z I w. która po identyfikacji materiału Chusty jako bisioru, sama z kolei zwróciła się z serią pytań do znajomej ekspertki prof. Ch.Vigo, specjalizującej się właśnie w bisiorze. Po dokładnych analizach wyjaśniło się kilka rzeczy i pojawiło zarazem co najmniej kilka pytań. Tak więc ów materiał, to faktycznie bisior morski, najrzadszy ze spotykanych, bo do jego wyrobu używa się nici z jedwabiu wytwarzanego przez tylko jeden gatunek małży morskich. Obecnie niewielkie ilości bisioru produkuje się wyłącznie na wyspie Sant’Anttico k. Sardynii ( z jednej małży można uzyskać zaledwie 2g włókna ). Prof. Vigo uważa, iż jednie bisior może być tak przezroczysty i delikatny jak Chusta i równocześnie ogniotrwały jak azbest (najstarsze zachowane fragmenty pochodzą z IV wieku ).

Strukturę włókna, z którego wykonana jest Chusta badał prof. G. Fanti, stwierdzając iż jest to super cienki materiał naturalnego pochodzenia, utkany z nici o średnicy 120 mikronów (czyli 0.12 mm). Nawet nylon, syntetyczne włókno wyprodukowane po raz pierwszy w 1945 r. jest grubsze. Sposób tkania był tradycyjny, a więc istnieją nierównomierne puste przestrzenie o wielkości 0.15 – 0.35 mm, powodując przezroczystość tkaniny. W wolnych przestrzeniach między nićmi, uczony nie znalazł jakichkolwiek śladów pigmentów czy innych materiałów; bisior można namoczyć, ale absolutnie nie da się na nim malować żadną techniką malarską, właśnie z powodu jego delikatności. Nawet gdyby teoretycznie taka technika istniała, pytaniem jest jak uzyskać zmianę odcienia koloru co 0.5 mm? Innego rodzaju badania przeprowadził prof. D. Vittore używając do nich skanera cyfrowego o bardzo wysokiej rozdzielczości, powierdzając rezultaty swego kolegi. W powiększeniu mikroskopowym było wyraźnie widać, iż materiał nie ma nawet śladów farby. Wykluczono też użycie techniki akwarelowej, bo kontury wizerunku są tak precyzyjne, że fizycznie niemożliwe jest ich namalowanie w ten sposób. A jednak choć wizerunek nie ma żadnych barwników, to obraz jest doskonale widoczny z obu stron.

Innego rodzaju zagadką jest, pomijając sprawy techniczne, wygląd wizerunku twarzy Chrystusa z punktu widzenia artystycznego. Wygląda to tak jakby dokonać cyfrowej kombinacji obrazu, fotografii i hologramu. Cienie na obrazie są subtelniejsze, niż jakiekolwiek znane w historii malarstwa; dodatkowo wygląd Chusty zmienia kolor w zależności od rodzaju światła, jakim się ją oświetli. I tak w świetle jarzeniówek wizerunek przybiera barwę miodowozłotą, zaś w jasnym naturalnym świetle, ukazuje oblicze trójwymiarowe, tak jak hologram. W miejscu źrenic oczu, włókna wydają się jakby przypalone przez działanie wysokiej temperatury lub promieniowania co przypomina „technikę” powstania postaci Jezusa na Całunie z Turynu. Wyniki tych wszystkich badań, ekspertyz i analiz wykonane za pomocą najnowocześniejszych technik badawczych, poparte zgodną opinią przeprowadzających je naukowców stwierdzają, że współczesna nauka nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób powstał wizerunek na Chuście i skąd pochodzą tajemnicze kolory sprawiające, iż twarz Jezusa fascynuje swoim pięknem, promieniując życiem.

Tak jak już wspomniałem, dodatkową zagadką jest fakt idealnego „spasowania” się twarzy Chrustusa, gdy nałoży się jej wizerunki z Całunu Turyńskiego, Chusty z Oviedo i Chusty z Manoppello. Choć właściwie, nie powinno nas to chyba dziwić?

Jak już przy różnych okazjach pisałem, iż Pan Bóg nie zna słowa „przypadek”, logicznie więc rzecz biorąc, istnienie Całunu Turyńskiego, Chust z Manoppello i Oviedo z ich cudownym, niewytłumaczalnym naukowo sposobem „namalowania”, oraz będących niejako doskonałymi, wzajemnymi kopiami, ma swój zmierzony cel. Po pierwsze, Pan Jezus chciał byśmy poznali Jego ziemskie oblicze i by przypominało nam, iż zniżając się jako Bóg do ludzkiej postaci, zostawił nam tego dowód i pamiątkę. Nie od rzeczy będzie w tym kontekście zaznaczyć, że obraz Chrystusa ze znanego nam wszyskim obrazu poleconego s.Faustynie do namalowania „Jezu, ufam Tobie”, jest prawie identyczną kopią wymienionych wizerunków. Po drugie, tajemniczy i niewytłumaczalny sposób ich wykonania, jest od samego początku, czyli Jego śmierci, dowodem wypełnienia danej wierzącym obietnicy: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Jezus Chrystus jest z nami od początku, do końca naszej ziemskiej wędrówki stale obecny, by zaradzać naszej małej wierze, wspomagać ją i umacniać; ma to być materialny znak Jego duchowego przebywania w naszej ziemskiej rzeczywistości. Pan Bóg zna Swoje stworzenie i wie doskonale iż jest to nam bardzo potrzebne.

Czy jednak takie trzy „przypadki”, jak Całun Turyński i obie cudowne Chusty coś „osiągną”? Czy raczej większość wierzących wzruszy ramionami, traktując je jako religijne ciekawostki ? Mam cichą nadzieję, że tak się nie stanie. Ale to nie ode mnie to zależy, a od każdego czytającego ten tekst, by przyjął tę historię tak, jak na to zasługuje, czyli wyraz Bożej Opatrzności w utwierdzaniu naszej wiary. Oby tak się stało, czego sobie i wszystkim Czytelnikom serdecznie życzę.

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *