„Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz” – powyborcze refleksje

„Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz” – powyborcze refleksje

Andrzej Otomański

„Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”

„Ten kraj”, a raczej „ten naród”, wydał werdykt wyborczy: pora by Zjednoczona Prawica stała się „Zjednoczoną opozycją”. Wyrok suwerena (dla totalnych naród pełni taką rolę, gdy jest przezeń obdarzony władzą; gdy przegrywają wybory jest to „otumaniona masa”) należy uszanować, choć śmiem wątpić by „suweren” był w pełni świadomy długofalowych konsekwencji dokonanego przez siebie wyboru. Mimo, że byłej ekipie ZP, a właściwie liderom PiS z jego prezesem na czele, elektorat pokazał „brzydkiego paluszka”, to nie chcę się tu rozwodzić na temat popełnionych w kampanii błędów, bo po pierwsze żadna partia na świecie nie prowadzi idealnej kampanii wyborczej, a po drugie nie to jest wg mnie najistotniejsze. Wypada jedynie zaznaczyć, iż sami zrobili to, o co oskarżali totalnych, którzy ciągle zamiast debaty programowej odmieniali na różne przypadki słowo PiS i atakowali jego prezesa. Doradcy i liderzy PiS -u użyli podobnej taktyki, non-stop tępili Tuska, ale przekroczyli granice i to obróciło się przeciw nim, bo Donald w Warszawie dostał więcej głosów niż cała lista PiS. Poza tym w końcówce kampanii wyborczej totalni w atakach personalnych na J. Kaczyńskiego wałkowali temat, iż chce on wyprowadzić Polskę z Unii a wiadomo, że nasz elektorat ma ogromną słabość w kwestii przynależności do UE więc brak „odporu” skutkował podejrzeniami u sporej części wyborców, że może coś faktycznie z tym jest…

Choć analiza błędów minionej kampanii może się przydać PiS na przyszłość, to obawiam się jednak, iż jeśli nawet zostaną wyciągnięte odpowiednie wnioski, to i tak się to na nic nie przyda. Jest to oczywiście moja subiektywna opinia, ale jestem przekonany, iż nastąpiła radykalna zmiana percepcji i preferencji głosujących, nie wynikająca tylko z jakiejś nieodpowiedniej taktyki i rozłożenia akcentów w kampanii wyborczej.

Otóż trzeba sobie zadać pytanie dlaczego PiS stracił w porównaniu z wyborami w 2019 r. 411 tys. głosów, zaś KO zyskało ponad 1.5 mln. Te liczby mówią same za siebie i dziecinne są teksty płynące z ust prominentnych działaczy PiS czy komentatorów mediów z „prawej strony”, że nie jest źle, bo wszak PiS został zwycięską partią. Trzeźwa część mówi wprost, iż co to za zwycięstwo, które przyniosło odrzucenie referendum i utratę władzy. Gdyby zsumować elektorat PiS i Konfederacji, to byłoby to prawie tyle, ile osób wzięło udział w referendum. Odwrócona arytmetyka jest bezlitosna: prawie 60% polskiego elektoratu głosowało przeciw tym partiom i uważam, że ten trend będzie się pogłębiał. Spora część analityków podkreśla, i tu się z nimi zgadzam, że znakomita frekwencja wyborcza pracowała zdecydowanie na korzyść totalnych. Młodzi wyborcy jak „głodne pelikany” łyknęli teksty płynące z 3 „niezależnych partii opozycyjnych”. Natomiast twardy elektorat PiS, m. in. seniorzy, po prostu się naturalnie wykrusza z prozaicznej przyczyny, czyli wymiera. Jest to proces nieodwracalny i jeśli PiS nie stanie się atrakcyjny dla młodszego elektoratu, co z powodu jego przekonań będzie ekstremalnie trudne, jeśli nie niemożliwe, to niestety los przyszłych wyborów jest przesądzony. To nie czarnowidztwo czy negatywne krakanie, ale logiczne wnioski płynące z faktów, a nie taniego chciejstwa.  Odmowa spojrzenia prawdzie w oczy, nic tu nie zmieni.

Teraz o tym, co Polskę czeka wg mnie przez najbliższe dwa lata. Ta prognoza zakłada, że totalni nie są matołkami i się czegoś przez 8 lat nauczyli, gdy byli odstawieni od koryta. Musiało to boleć i powrót do państwowego cycka, i okazja do przeprowadzenia swoich planów politycznych wprawiły ich w ekstazę. Ale proszę nie liczyć, jak czyni to spora grupa dziennikarzy, a nawet „ekspertów” prawej strony, na skłócenie nowo – starego układu. Wbrew pozorom, którymi karmią publikę i żądnych takich wiadomości polityków aktualnej opozycji, Tusk, Hołownia, Kosiniak – Kamysz i reszta tej szemranej ferajny, to zgrana paczka. Doskonale zdają sobie sprawę z tego, że główną, a właściwie jedyną przeszkodą w realizacji liberalno-lewicowej agendy jest prez. A. Duda, który zacznie wetować ustawy nowej ekipy, do odrzucenia czego nie będzie większości sejmowej. I to trzeba będzie koniecznie zmienić, a więc doprowadzić, by nowym prezydentem latem 2025 r. został „nasz człowiek”, którym będzie prawdopodobnie Rafał Trzaskowski.

By pomóc takiemu scenariuszowi, do czasu wyborów prezydenckich nie będzie żadnych radykalnych ekscesów, jak np. powitanie imigrantów z Białorusi, (p. Ochojska i jej podobni celebryci z A. Holland jakoś dziwnie zacichną nad losem tych biednych ludzi). Nie wydaje mi się by nastąpiły też jakieś cięcia w programach socjalnych wprowadzonych przez PiS, bo na pewno by to zraziło elektorat korzystający z 800+ czy dodatkowych emerytur. Na to przyjdzie czas, ale dopiero gdy prezydent będzie „nasz”. Prezydentura jest też krytyczna z powodu mianowania sędziów, co ma zapobiec odbagnieniu układu sędziowskiego, oraz całego systemu wymiaru sprawiedliwości, który to proces mimo usiłowań Zb. Ziobry, wlókł się strasznie i 8 lat rządów ZP zostało w tej sferze w dużej mierze zmarnowane.

W kolejce do zagarnięcia będą też Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. Wpływy kasty sędziowskiej są nie do przecenienia i totalni wiedzą znakomicie, jak ważny jest to element zarządzania. Do całkowitego domknięcia układu potrzebna będzie jeszcze zmiana Konstytucji, ale z tym planują poczekać do następnych wyborów. Proszę pamiętać, że media publiczne i tzw. wolne (TVN, Wyborcza, etc.) będą ich wspierały tak jak do tej pory, zaś możliwości PiS zostaną bardzo ograniczone, choć bez całkowitej monopolizacji środków komunikacji społecznej. Tak więc pod koniec 2025 r. może się zacząć „początek końca” suwerennej RP, bo wdrożenie koncepcji Stanów Zjednoczonych Europy będzie już całkiem blisko: Polska będzie „nasza”, a Węgry pozbawione prawa głosu (chyba, że pójdą na układ z Brukselą i Berlinem), więc „Nowy, wspaniały świat” zapuka do bram zniewolonej Europy.

„Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”

Czy ów „ten naród” głosując tak a nie inaczej o tym wszystkim myślał? Jak mawiał Walery Wątróbka „Przypuszczam, że wątpię”, co nie zmieni faktu, iż za dwa lata Polacy mogą obudzić się z ręką w nocniku. Natomiast polsko–języcznych Prawdziwych Europejczków awansowanych do rangi „europejskiej elyty”, będą bolały plecy od ciągłego poklepywania przez światłych towarzyszy z Brukesli, Berlina i Paryża, (a może i Moskwy). Jak nigdy chciałbym się mylić snując taki faktycznie czarny scenariusz i chyba tylko Boża Opatrzność (tak jak to nieraz w dziejach Ojczyzny bywało), może coś w tej materii zmienić. Życie, także polityczne, jest procesem dynamicznym i nieprzewidywalnym, więc pozostaje mieć nadzieję na cud…

Kończąc te niewesołe refleksje, chcę zauważyć żenującą postawę premiera Mateusza Morawieckiego, który okazuje się być pragmatykiem, ale już po fakcie, gdy ujawniono odpływ popierających PiS po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, delegalizującym aborcję eugeniczną. Chodzi mi o jego wypowiedź, że „Zawsze byłem zwolennikiem kompromisu aborcyjnego. Wniosek do TK był błędem”. Mogę mu tylko zadedykować pewne zdanie z C.K. Norwida: „Nie trzeba kłaniać się Okolicznościom a Prawdom kazać, by za progiem stały”. A był Pan kiedyś takim „pryncypialnym” obrońcą życia…

Ponieważ zacząłem ten artykuł przysłowiem, pomyślałem sobie by i go też tak zakończyć, ale to, które mi przyszło na myśl, jest niestety dołujące w obecnej powyborczej sytuacji Polski, zwłaszcza biorąc pod uwagę długoterminową prognozę, i nic na to nie poradzę, że bardzo adekwatne: „Jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to odbiera mu rozum, a potem spełnia jego życzenia”. Nie ma wyboru, pozostaje nam tylko modlić się o wspomniany, kolejny w dziejach naszej Ojczyzny, cud Boskiej interwencji.  

  

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *