„Popiełuszko będziesz ukrzyżowany”- bezustannie powtarzane słowa oficerów SB stanowiły wstęp do męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w 1984r. Wszyscy pamiętamy to zdarzenie, potem proces toruński sprawców a raczej jego farsę, który z mordu politycznego uczynił sprawę kryminalną. W styczniu 1989 r. – w przeddzień “Okrągłego Stołu” – zginęli dwaj księża związani z opozycją: w Warszawie ks. Stefan Niedzielak, a pod Białymstokiem ks. Stanisław Suchowolec. Kolejny, ks. Sylwester Zych, zginął w lipcu 1989 r. Władze (jeszcze) PRL szybko umorzyły śledztwa: uznano, że księża padli ofiarą nieszczęśliwych wypadków. Dziś wiadomo, że wszystkich zamordowano. Komuna nie wybacza.
14 marca tego roku na specjalnej konferencji prasowej z udziałem min. Z. Ziobry dowiedzieliśmy się o następnym morderstwie: „Śmierć ks. Franciszka Blachnickiego w dniu 27 lutego 1987 r. nastąpiła na skutek zabójstwa poprzez podanie ofierze śmiertelnych substancji toksycznych. Wykazały to czynności procesowe, przeprowadzone w Polsce oraz na terenie Niemiec, Austrii i Węgier przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach” – czytamy w na stronie Instytutu Pamięci Narodowej.
Wiele osób, które spotkały ks. F. Blachnickiego na swojej drodze życia piszą, że uformował on wiele polskich sumień w duchu Ewangelii i rozbił monopol władzy komunistycznej na wychowanie setek tysięcy młodych ludzi. Żył i działał w najtrudniejszych czasach polskiej historii XX wieku, gdzie wiele ludzkich żyć naznaczone zostało ogromnym cierpieniem. Poprzez swoje książki, nauczanie i bezpośredni kontakt z ludźmi wytyczył on drogowskaz, dzięki któremu, szczególnie młodzież, była i będzie nadal zdolna porządkować otaczający ich świat, prostować drogi, odróżniać dobro od zła, umieć określić co jest ważne lub nie i co jest warte działania. Inaczej jako społeczeństwo pogrążymy się w chaosie, bezprawiu, pogardzie i w końcu… w rozpaczy. Sądzę, że szczególnie dzisiaj Kościół powinien przypominać o Nim, Jego działalności i wspierać ruch oazowy. W 2015 r. papież Franciszek wydał dekret o heroiczności jego cnót. Od tego czasu jest określany w Kościele jako „Czcigodny Sługa Boży”. Wierni czekają na jego beatyfikację.
Pasterz
Ksiądz Franciszek Blachnicki urodził się 24 marca 1921 roku w Rybniku. W gimnazjum w Tarnowskich Górach był bardzo aktywny w harcerstwie. Po zdaniu matury w 1938 r. podjął służbę wojskową. Brał udział w kampanii wrześniowej, chociaż miał tylko osiemnaście lat. Już jesienią 1939 r. przystąpił do konspiracji niepodległościowej w Tarnowskich Górach. Aresztowany przez gestapo i wywieziony do KL Auschwitz (numer obozowy 1201), przebywał w nim przez ponad rok. W marcu 1942 r. skazano go na karę śmierci. Czekając na wykonanie wyroku w więzieniu katowickim, przeżył 17 czerwca 1942 r. przełom… nawrócenie. Postanowił dzielić się światłem wiary, którą otrzymał od Boga. Swoje życie zawierzył Opatrzności Bożej. Ułaskawiony, dzięki interwencji rodziny w Berlinie, resztę wojny spędził w obozach koncentracyjnych i obozach pracy III Rzeszy. Z takim bagażem doświadczeń wstąpił po wojnie do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie.
Święcenia kapłańskie otrzymał w czerwcu 1950 r. Był to czas ostrej konfrontacji komunistycznej władzy z Kościołem. Biskupi śląscy: Stanisław Adamski, Herbert Bednorz i Juliusz Bieniek zostali usunięci (w listopadzie 1952r.). Komuniści narzucili nowych przełożonych- wikariuszy (w hierarchii kościelnej urząd niższy od biskupa). Do otwartego konfliktu między ks. Franciszkiem, wtedy wikarym w Cieszynie a wikariuszem ks. Janem Piskorzem doszło, gdy ten ostatni próbował w 1955 r. zwołać synod diecezjalny bez zgody Stolicy Apostolskiej o czym dowiedzieli się nieoficjalnie kapłani i wierni z diecezji. Ksiądz Blachnicki, na zebraniu dekanalnym wezwał księży, aby nie brali udziału w dyskusji o synodzie, gdyż jest to inicjatywa nielegalna. O wydarzeniu zrobiło się głośno w całej diecezji. Konflikt pogłębił się, gdy we wrześniu 1955 r. ks. Blachnicki wygłosił kazanie, w którym skrytykował władze kościelne za sojusz ze stalinowską władzą. Ks. Piskorz uznał działania ks. Franciszka za niesubordynację i natychmiast wyrzucił go z parafii. Ksiądz Blachnicki wyjechał do Niepokalanowa; tam wznowił studia nad duchowością św. Maksymiliana Kolbe (uznany za świętego Kościoła w 1982r.) a jednocześnie włączył się w akcję uwolnienia śląskich biskupów i ich powrotu do Katowic. Te działania spowodowały, że Biskup Bednorz zaproponował mu pracę w Kurii Diecezjalnej i wsparł inicjatywę tworzenia abstynenckiego ruchu maryjnego. Powstało nowe pismo ruchu „Niepokalana Zwycięża” jako dodatek do ogólnopolskiego „Gościa Niedzielnego”; w ten sposób ks. Blachnicki zaczął przemawiać do wielu Polaków i realizować swoje koncepcje duszpasterskie.
Obszarem szczególnych zainteresowań ks. Blachnickiego w latach sześćdziesiątych było uformowanie młodzieży w duchu radykalnego chrześcijaństwa, jaką proponował św. M. Kolbe. Dodatkową inspiracją było zobowiązanie do otrzeźwienia narodu, podjęte podczas składania Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego w sierpniu 1956 r. W następnym roku ks. Blachnicki utworzył Krucjatę Trzeźwości, która łączyła zasady katolickiego ruchu abstynenckiego z ruchem maryjnym. Fundamentem była idea odrodzenia narodu przez oddanie się Maryi. W 1958 r. ruch zmienił nazwę na Krucjata Wstrzemięźliwości i zdobył szybko ogromną popularność w całym kraju. Po niespełna czterech latach działalności należało do niej 100 tys. dorosłych oraz ogromna liczba dzieci i młodzieży skupionych w Krucjacie Dziecięcej. Krucjata obecna była w blisko tysiącu polskich parafii.
Zagrożenie
Działalność księdza natychmiast uruchomiła komunistyczną bezpiekę: w 1959 r. została zarejestrowana sprawa agenturalnego sprawdzenia ks. Blachnickiego o kryptonimie „Zawada” a w sierpniu 1960 r. zaczęły się rewizje wśród współpracowników krucjaty w całym kraju. Splądrowano setki parafii, zajęto 4 tys. pism abstynenckich, dokumentów i planów pracy parafialnej na rzecz wstrzemięźliwości. Na pdst. zgromadzonego materiału wiceprokurator wojewódzki Jan Rydzio wydał postanowienie o wszczęciu dochodzenia przeciwko krucjacie i ks. Blachnickiemu pod absurdalnym i fałszywym zarzutem o rozpowszechnianie druków i publikacji poza cenzurą. Powielacze były zarejestrowane; dodatek „Niepokalana Zwycięża” wychodził ocenzurowany a broszury abstynenckie jako druki wewnątrzkościelne, nie podlegały takiemu obowiązkowi.
W sierpniu 1960 r. przeprowadzono rewizje u pełnomocników krucjaty w Kielcach, Krakowie, Poznaniu, Łodzi, Przemyślu, Lublinie i we Wrocławiu. Dokładnie przetrząśnięto drewniany barak przy ul. Jordana 18 w Katowicach, gdzie mieściła się Centrala Krucjaty Wstrzemięźliwości (obecnie na tym terenie stoi gmach Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego). Trzydziestu uzbrojonych
milicjantów i funkcjonariuszy Urzędu Spraw Wewnętrznych w Katowicach przemocą wyniosło z pomieszczeń stosy broszur, książek oraz druków abstynenckich. W czasie rewizji ksiądz Blachnicki i jego współpracownicy przeszli do kaplicy w tylnej części baraku i przy wystawionym Najświętszym Sakramencie rozpoczęli modlitwę różańcową. Ubecy zapieczętowali wszystkie pomieszczenia a księdza Franciszka siłą wyprowadzili. Nad drzwiami baraku pozostał jednak napis „Niepokalana zwycięża”.
Likwidacja katowickiej Centrali Krucjaty Wstrzemięźliwości była największą od czasów stalinowskich akcją wymierzoną w instytucje kościelne. Do połowy lat 70-tych, czyli powstania Komitetu Obrony Robotników nikomu nie udało się stworzyć tak masowego dzieła o wielkim wpływie na społeczeństwo. Komuniści bali się potęgi ruchu i zdawali sobie sprawę, że wkrótce nie wystarczy jej sił do jego zdławienia. Uderzono w niepokornego kapłana zarzutem szkalowania Polski Ludowej, ale prokuraturze nie udało się udowodnić, że działalność krucjaty była nielegalna. Ks. Blachnicki wystosował memoriał na temat likwidacji krucjaty, który w październiku 1960 r. rozesłał do Episkopatu Polski i przedstawicieli władz. Mimo protestów biskupów ksiądz został aresztowany 15 marca 1961 r. Osadzono go w tym samym katowickim więzieniu, w którym był przetrzymywany w czasie okupacji. Na sali sądowej bronił prawa Kościoła do prowadzenia działalności abstynenckiej i wychowawczej. Sąd Wojewódzki w Katowicach 19 lipca 1961 r. skazał go na karę dziesięciu miesięcy pozbawienia wolności (tyle już odsiedział w areszcie). Co ciekawe, w sentencji wyroku znalazło się zdanie, że zawieszając odbycie kary, sąd uznał, iż „działalność oskarżonego była dobra i pożyteczna dla społeczeństwa”.
Światło – Życie
Bolesne wydarzenia ugruntowały w księdzu przekonanie o celowości i potrzebie dalszego działania na rzecz wychowania prawdziwego chrześcijanina oraz świadomego obywatela. Z idei rekolekcje dla ministrantów, które prowadził jeszcze w latach 50-tych, zrodziły rozbudowany projekt permanentnej edukacji religijnej, zakładający osiąganie kolejnych stopni duchowego odrodzenia i chrześcijańskiej dojrzałości. Ksiądz Blachnicki przez dziesięć lat redagował „Biuletyn Odnowy Liturgii” (inspirowany zaleceniami II Soboru Watykańskiego) a od 1976 r. był krajowym duszpasterzem służby liturgicznej i z tej pracy narodził się pomysł piętnastodniowych rekolekcji dla dzieci, młodzieży szkolnej i akademickiej oraz dorosłych, czyli oaz, miejsc, w których można znaleźć spokój i które rozwinęły się później w Ruch Światło-Życie.
Krościenko nad Dunajcem stało się prawdziwą oazą wolnej Polski, centralą ruchu, gdzie spotykali się kapłani i liczne grono ludzi świeckich, mimo że groziły im szykany ze strony władz czy brak zrozumienia we własnych środowiskach. „W latach 70-tych część biskupów krytycznie odnosiła się do tej inicjatywy. Obawiali się, że ruch oazowy może rozbijać duszpasterstwo parafialne i podważać hierarchiczną strukturę Kościoła. Niektórych niepokoiły bliskie kontakty ks. Blachnickiego ze środowiskiem zielonoświątkowców. W tradycyjnie rozumianej polskiej pobożności nie mieściło się spontaniczne otwieranie się wspólnot oazowych na dary Ducha Świętego. Dystansu wobec oaz nie ukrywał także kard. Stefan Wyszyński, którego wątpliwości podsycały gry operacyjne bezpieki, wykorzystującej agenturę w sekretariacie prymasa”– jak pisze Andrzej Grajewski w swoim artykule o księdzu Blachnickim na łamach „Gościa Niedzielnego” (2017r.). Prawdopodobnie też np. słowa ks. Franciszka: „świętość polega na zstąpieniu Boga ku ludziom, a nie na wznoszeniu się człowieka ku Bogu” nie przypadła niektórym biskupom do gustu.
Ruch oazowy przetrwał (patrz: portal oaza.pl) poprzez m.in. wsparcie ówczesnego metropolity krakowskiego kard. Karola Wojtyły. Jako jeden z nielicznych hierarchów w PRL-u docenił on znaczenie proroczej wizji ks. Blachnickiego. Klimat wspólnoty oazowej, przeżywającej swe rekolekcje u podnóża gór zawsze był bliski przyszłemu świętemu papieżowi. Kardynał pisał np.: „Góry dają człowiekowi, poprzez zdobywanie wzniesień nieograniczony kontakt z przyrodą- poczucie wewnętrznego wyzwolenia, oczyszczenia, niezależności”. Kto wie, czy właśnie te oazowe spotkania nie wpłynęły m.in. na powstanie Światowych Dni Młodzieży? Pamiętamy też, że ulubiona oazowa pieśń „Barka” towarzyszyła Janowi Pawłowi II w czasie jego podróży duszpasterskich na wszystkich kontynentach.
W 1981 r. ks. Blachnickiemu przydzielono asystenta kościelnego w osobie Tadeusza Błaszkiewicza, biskupa pomocniczego z Przemyśla, który udzielał mu nieocenionego wsparcia i chronił zwłaszcza w okresie stanu wojennego. Masowy charakter ruchu sprawił, że władze zaczęły stosować wobec niego różne szykany i represje. Nie przeszkodziło to jednak w uformowaniu się blisko dwóch milionów Polaków. Wielu z nich aktywnie włączyło się w działalność opozycyjną w latach 80-tych i przemiany po 1989 roku. Wielu znalazło wśród wspólnoty swoich współmałżonków.
Władze traktowały rekolekcje oazowe w czasie obozów letnich jako „dzikie kolonie”, nasyłały różne kontrole, w tym sanitarne. Powodów do niepokoju komuniści mieli wiele, bo ruch oazowy mógł przełamać monopol państwa komunistycznego na wychowanie młodzieży także w skali państw Europy Środkowo-Wschodniej. Ksiądz Blachnicki powołał bowiem organizację nawiązującą do ruchu abstynenckiego – Krucjatę Wyzwolenia Człowieka. Podstawą przynależności do niej były przyrzeczenia abstynenckie, ale hasło wyzwolenia pojmowano znacznie szerzej (np. poprzez odrzucenie lewicowych haseł kontrkulturowych). Po sierpniu 1980 r. ks. Blachnicki wezwał całe środowisko do zaangażowania się w tworzenie nowego związku zawodowego NSZZ „Solidarność” jako ruchu odwołującego się do wartości chrześcijańskich.
Emigracja
Stan wojenny zastał ks. Blachnickiego w Rzymie. Nie bał się powrotu do kraju, ale postanowił zorganizować międzynarodowe zaplecze dla swych idei. Wiosną 1982 r., dzięki wsparciu bp. Szczepana Wesołego, odpowiedzialnego za duszpasterstwo emigracji, zamieszkał w ośrodku „Marianum” w Carlsbergu (RFN). Stworzyli go po wojnie polscy żołnierze z kompanii wartowniczych, którzy pozostali na emigracji. Przez ośrodek przewinęło się ponad 3 tys. polskich dzieci, ale w 1981 r. opustoszał i miał zostać zlikwidowany. W Carlsbergu wraz z ks. Blachnickim zamieszkała grupa osób, w tym księża związani z ruchem oazowym, tworząc Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Ruchu Światło-Życie. Jego częścią była drukarnia i wydawnictwo „Maximilianum”. Ośrodek ten miał być międzynarodowym odpowiednikiem Krościenka i promieniować nie tylko na Polskę, ale i całą Europę Środkowo-Wschodnią.
Jak czytamy w artykułe A. Grajewskiego: (…) w czerwcu 1982 r. ks. Blachnicki powołał swoje ostatnie dzieło – stowarzyszenie Chrześcijańska Służba Wyzwolenia Narodów „Prawda-Krzyż-Wyzwolenie”. Skupiało ono Polaków i przedstawicieli innych narodów zniewolonych przez sowiecką przemoc. Organizowało sympozja, seminaria, spotkania. Rozgłos zdobyły Marsze Wyzwolenia Narodów, które odbywały się na zamku Hambach, (odrestaurowany z całkowitej ruiny w latach 1980-82 – E.G.), miejscu symbolicznym dla niemieckiej demokracji. Księdzu Blachnickiemu marzyła się chadecka międzynarodówka nowego typu, która łączyłaby przedstawicieli narodów zniewolonych przez komunizm na gruncie chrześcijaństwa. Ich formacja miała być nie tylko przygotowaniem do walki z reżimem, lecz także – na czasy po upadku systemu sowieckiego. O tym, że komunizm upadnie, był głęboko przekonany. Zmiany na obszarze, jak to nazywał, „postsovieticum” wpisywał w plan zbawienia, w którym człowiekowi powinna przypaść rola kreatora własnej wolności.
Ze swymi ideami potrafił dotrzeć do mediów na Zachodzie. Stał się twarzą nowej formy antykomunizmu, obliczonego na rozsadzenie systemu nie przemocą, lecz życiem w prawdzie ludzi, którzy sami doświadczyli wyzwolenia z grzechu (…)
Czy komunistom w Warszawie, Moskwie, NRD mogła się podobać działalność księdza? Z pewnością nie – skoro dostrzegli w tym zagrożenie a sowieckie dzienniki nazywały go wichrzycielem w sutannie. W czasie stanu wojennego w 1982 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa w Polsce wszczęła przeciwko ks. Blachnickiemu śledztwo. Rozesłano za nim list gończy z nakazem aresztowania, gdyby tylko pojawił się w PRL lub na terenie polskiej placówki dyplomatycznej.
Nagła śmierć
Ksiądz Blachnicki zasłabł nagle 27 lutego 1987 r. Wcześniej podobno rozmawiał w drukarni z małżeństwem Gontarczyków (wg. ostatnich ustaleń prokuratury – E.G.) i miała ona burzliwy przebieg. Po rozmowie, około południa ksiądz wrócił do mieszkania, gdzie źle się poczuł; dokuczał mu silny kaszel i duszności. Wezwany dr Reiner Fritsch, który od pięciu lat był jego domowym lekarzem próbował ratować chorego m.in. zastrzykiem w serce. Zabiegi nie poskutkowały i po południu 66-letni ks. Franciszek zmarł. Dziwne objawy przy zasłabnięciu nie skłoniły niemieckiego lekarza do wykonania sekcji zwłok. Stwierdził on, że przyczyną zgonu był zator płuc w połączeniu z zaawansowaną cukrzycą. Kapłan został pochowany na miejscowym cmentarzu.
Osoby ze środowiska najbliższych współpracowników ks. Blachnickiego zadawały pytania o dziwne okoliczności jego śmierci. Wkrótce okazało się, że małżeństwo Gontarczyków, bliscy współpracownicy zmarłego: Andrzej i Jolanta (dziś Lange) byli niebezpiecznymi agentami SB działającymi pod pseudonimami „Yon” i „Panna”. Przeprowadzili się wraz z synkiem z Duseldorfu do Carlsbergu w 1984 r. Rzekomym uciekinierom z Polski ksiądz Blachnicki uwierzył i zaproponował kierowanie drukarnią. „Solidarność Walcząca”, która jako jedyna posiadała wtedy osłonę kontrwywiadowczą zdobyła informacje potwierdzające agenturalną działalność Gontarczyków i przekazała je księdzu Blachnickiemu o czym dzień przed śmiercią też dowiedzieli się od księdza jego najbliżsi współpracownicy Zuzanna Podlewska i Grażyna Sobieraj. Powiedział im także, że to Gontarczykowie odpowiadają za finansową ruinę drukarni i wydawnictwa (późniejsze niemieckie śledztwo potwierdziło te zarzuty) i ma zamiar przeprowadzić decydującą rozmowę z Andrzejem następnego dnia. (Oczywiście małżeństwo Gontarczyków tuż po śmierci księdza nagle zniknęło z terenu Niemiec i wkrótce zostało publicznie powitane przez Jerzego Urbana w Polsce). Dopiero pięć lat po śmierci Naczelna Prokuratura Wojskowa umorzyła prowadzone przeciwko niemu śledztwo.
W ramach śledztwa IPN, prowadzonego w sprawie domniemania zabójstwa ks. Blachnickiego, z dokumentacją medyczną sporządzoną przez dr. Fritscha oraz jego zeznaniami zapoznali się wybitni eksperci: prof. Władysław Nasiłowski, były kierownik katedry medycyny sądowej, oraz prof. dr hab. Zofia Olszowy, specjalista toksykolog. W swej opinii stwierdzili, że podejrzenie zatrucia istotne rozpoznawczo, mogło wykazać jedynie badanie sekcyjne i badanie toksykologiczne materiału pobranego ze zwłok, których w tej sprawie nie dokonano. Śledztwo umorzono w 2006r. a prowadząca je prokurator Ewa Koj ustaliła, że destrukcyjne działania Gontarczyków w Carlsbergu doprowadziły dzieło ks. Blachnickiego do ruiny finansowej, co z pewnością mogło mieć wpływ na stan jego zdrowia. Nie znalazła bezpośredniego związku przyczynowego między poranną rozmową z Gontarczykiem a późniejszym nagłym pogorszeniem stanu zdrowia księdza. Zaznaczyła też, że cała ta historia pokazuje ciemną stronę działania służb peerelowskich wobec Kościoła i duchowieństwa.
Opracowała Ewa Gulbis
P.S. Tekst powstał na podstawie artykułu Andrzeja Grajewskiego zamieszczonego w tygodniku „Gość Niedzielny” w 2017 roku. Jak dobrze, że prokuratura ogłosiła teraz wyniki zakończenia śledztwa w sprawie zamordowania ks. Franciszka Blachnickiego; nie jestem pewna czy lewackie środowiska w Polsce, po obrzydliwym i karkołomnym ataku na św. Jana Pawła II nie zabrałyby się za ruch oazowy…