Masoneria i tajne sekty (część V)

Masoneria i tajne sekty (część V)

Rządzące kręgi Masonerii świetnie zdawały sobie sprawę z tego, że ich największego wroga w sferze wiary i religii, czyli Kościół katolicki, nie da się tak po prostu zepchnąć w niebyt. Już początki chrześcijaństwa udowodniły, iż nawet krwawe prześladowania powodują nie tylko zanik, ale wręcz wzrost Kościoła, może nie tyle ilościowy, co na pewno jakościowy. Wobec tego Najwyższy Mistrz Masonerii Światowej i Tajnych Sekt czyli Szatan, nakazał swym podwładnym, oprócz różnych ataków idących wprost na Kościół, także te bardziej perfidne, polegające na podmywaniu podstaw moralnych nauczania Kościoła, powszechnej seksualizacji i perwersji głoszonych jako nowe obowiązujące normy w ramach „tolerancji przekonań”. Ale ponieważ człowiek jest z natury osobą religijną, trzeba niszcząc Kościół, dać mu namiastkę religijności, co prowadzi się na różne sposoby. Punktem docelowym jest tu synkretyzm religijny (czyli łączenie wielu wierzeń z jeden system) doprowadzony do szczytu, czyli powstania jednej światowej religii; sami „bracia” mówią, że należy „Doprowadzić do zdrowej i świętej sekularyzacji naszych Kościołów Zachodu i Wschodu i dzięki temu do syntezy wszystkich religii, czyli do religii światowej, która stanie się fundamentem mistycznej a w efekcie politycznej jedności rodzaju ludzkiego. Tej rasie która będzie potrafiła najskuteczniej zgłębić tajemnice Stworzenia, przeniknąć do samego serca Wszechświata; tej rasie i Religii – prawdziwie, istotowo boskiej – słusznie będzie się należała hegemonia duchowa i doczesna nad Ludzkością”. Tak więc mieszanina gnozy, Kabały, New Age ma stać się religijną papką, którą karmione będą duchowe potrzeby Nowego Człowieka.

Trzeba przyznać, iż masoni postawili sobie interesujące wyzwanie, a mianowicie jak pogodzić to, w co wierzą wyznawcy kilkuset sekt protestanckich, judaizmu, islamu, hinduizmu, buddyzmu, szintoizmu, animistów, całej gamy „wyznań” New Age a nawet satanistów w jedno panświatowe wyznanie? Owszem, sami masoni mają swego Wielkiego Architekta, lecz wymienione wcześniej wyznania stoją najczęściej wobec siebie w skrajnej opozycji, jeśli wręcz nie wrogości. Pewnie dlatego uznano, że wszystkie one są emanacją Najwyższej Jedności, wznoszącej się ponad wszelkie antagonizmy i stanowiącej absolutną pełnię, w której jest wszak miejsce na „tęczowy pluralizm”. Owa super – religia miałaby więc zostać przyjęta jako nadrzędna, lecz zarazem dopuszczać szereg wariantów będących jak głosi, częściami składowymi jej uniwersalnego przesłania. Wydaje się, iż bardziej ortodoksyjni wyznawcy islamu czy judaizmu oraz chrześcijaństwa mogą mieć nie do pokonania przeszkody natury doktrynalnej, bo to mimo sporych różnic religie monoteistyczne. Można się jednak spodziewać, iż cała reszta bez większych oporów przyjmie to bez jakichś problemów, bo ich wiara jest nad wyraz „elastyczna” i mogą z łatwością zmieścić się pod parasolem religijnym New Age.

Za prapoczątek tej światowej religii można uznać założenie pod egidą Towarzystwa Teozoficznego w latach ’60 XX w. stowarzyszenia „Świątynia Zrozumienia” (z siedzibą w Waszyngtonie), którego celem było organizowanie corocznych spotkań przywódców religijnych; by to ułatwić, postanowiono wznieść świątynię, w której będą reprezentowane wszystkie religie. Sprawa szła dość opornie, głównie za sprawą Kościoła katolickiego, który postanowiono „uwspółcześnić”, dlatego postępowcy w Kościele doprowadzili do zwołania Soboru Watykańkiego II (o jego roli traktuje mój cykl o „Demonicznym Duchu Vaticanum II”).

Ponadto ortodoksyjne kręgi religii monoteistycznych nie kwapiły się też by pójść na duchowe kompromisy dlatego trzeba było 35 lat, gdy 25.06.1995 r. w katolickiej katedrze w San Francisco, podczas nabożeństwa synkretystycznego z okazji 50 rocznicy uchwalenia Karty ONZ, prezbiteriański „biskup” William E. Swing zapowiedział utworzenie Zjednoczonej Religii (URI). Patrząc na skandaliczne występy dziejące się obecnie w katolickich świątyniach, można zrozumieć ich genezę, sięgającą owego przedziwnego „nabożeństwa” w katedrze, podczas którego zanoszono do różnych bóstw (a faktycznie demonów) wezwania, zaklęcia i „modlitwy”. Była to powtórka wcześniejszej „Mszy Planetarnej” z protestancką liturgią wspomaganą muzyką techno, przeplataną wątkami ekologicznymi.

Choć po prywatnej audiencji u Jana Pawła II, W. Swingowi nie udało się przekonać papieża do poparcia URI, to jednak znalazł on wśród katolików zwolenników, jak kard. E. Arns (Rektor Kolegium Jezuitów w San Francisco), postępowych teologów z ich liderem Hansem Kűng oraz takie postacie jak ks. Louis Dolan i siostra Joan Kirby należące do „Świątyni Zrozumienia” w Nowym Jorku, a którym powierzono opiekę nad
Salą Medytacji w siedzibie ONZ. Wkrótce konferencje URI rozniosły się po wszystkich kontynentach, zaś uczestnictwo w nich zgłosili protestanci, judaiści, muzułmanie, hinduiści, wyznawcy różnych odłamów New Age i cały szereg innych sekt. Mimo oficjalnego braku katolików, „dobry początek” został zrobiony.
Efektem niejawnej konferencji, która miała miejsce w Kalifornii w dn. 23-27.06. 1997 r. z udziałem ok. 200 delegatów, wybitnych globalistów, było przekształcenie United Religions w stałe ciało jakim został „Kościół Zjednoczonego Świata”. Po konferencji zapowiedziano prace nad „Kartą” tego „Kościoła”, której ogłoszenie zaplanowano na połowę 2000 r. Termin był dość odległy, ale i cel ambitny: URI planowała globalne zgromadzenie 60 mln ludzi i jak sama to określiła „Wytworzenie w skali światowej wielkiego ruchu, tak by Religie Zjednoczone były autentycznie przeżywane na całej Ziemi na każdym poziomie”.

URI dalej wyjaśniała, iż „Narody Zjednoczone są zalążkiem globalnego mózgu ludzkości. Teraz jeszcze potrzebna jest globalna dusza, czyli świadomość, oraz stopienie się w jedno z całym wszechświatem. W naszym dobrze pojętym interesie leży apoteoza rodzaju ludzkiego, bo wszystkie wielkie religie faktycznie zmierzają do tego samego celu”. Opracowana „Karta” pisała o „Promowaniu trwałych form bieżącej współpracy między religiami, położeniu przemocy w ich imię, zaprowadzenie zbawiennej dla Ziemi i dla każdej żywej istoty kultury pokoju i sprawiedliwości” (proszę zauważyć, że nie użyto określenia „każdej osoby”) Wobec powyższego konieczne były działania na rzecz akceptacji Nowej Religii przez duchownych i osoby świeckie, co miało się dokonać poprzez zachowania URI zdolne zmienić ich nastawienie, czyli otwarcie na „filozofię ekologii duchowej”. Brzmi znajomo…?

Do powołania światowego stowarzyszenia myśli religijnej, mającego zadanie promocji zasad „globalnej etyki”, a docelowo panświatowej religii, oprócz URI dążyły Fundacja Gorbaczowa i Światowa Konferencja Religii na rzecz Pokoju. Od 1995r. na swym corocznym „Forum o Stanie Świata” FG gromadzi zastępy bogaczy, aktywistów ekologicznych, polityków zgodnie głoszących ideologię New Age (bo trudno nazwać New Age religią). Wśród wielu celów FG znajduje się „Dążenie do stworzenia teologii ekumenicznej i ekologicznej, opartej na nowym, nacechowanym szacunkiem podejściu do środowiska naturalnego”. Wobec tego przed różnymi wyznaniami postawiono zadanie „Zmierzenia się z kwestiami seksualności, antykoncepcji, aborcji i planowania rodziny”, oczywiście w sposób, który powinien przyczynić się do znacznej redukcji, a nawet zerowego przyrostu populacji. Ironicznym jest fakt angażowania się, jakby go nie nazwać, w przedsięwzięcie religijne tej Fundacji, gdy Gorbaczow jako gensek KPZR w 1987r. otwarcie głosił, iż „Walka z religią winna być prowadzona nieustannie, dopóki bowiem ona istnieje, Komunizm nie zatryumfuje. Musimy zintensyfikować nasze działania mające na celu zagładę wszystkich religii”. Czyżby Michaił się nawrócił na stare lata, czy to raczej znana sowiecka „maskirowka”…?

Światową Konferencję na rzecz Religii i Pokoju (WCRP) powołali „postępowi” biskupi katoliccy w 1970 r. ale w Radzie zasiedli m.in.: anglikański bp Canterbury, przew. Światowej Rady Kościołów, kontrowersyjny teolog H. Kűng, izraelski rabin D. Rosen (członek loży B’nai Brith), wielki rabin Francji (też w B’nai Brith), oraz muzułmanin; katolickie dodatki to 2 kardynałów – postępowców (jak widać było to dobrane grono). VI Zgromadzenie Ogólne WCRP rozpoczęło swe obrady 3.11.1994 r. w Watykanie i po raz pierwszy w jego murach w obecności Jana Pawła II, rozbrzmiewały wersety z Koranu, szintoistów, buddystów, hinduistów i animistów (co było kwestią czasu, gdyż podobny show odbył się 10 lat wcześniej w Asyżu). Przesłanie z Konferencji było następujące: „Staliśmy się panami przyrody, jak gdyby do nas należała; to ta arogancka postawa jest główną przyczyną obecnego kryzysu ekologicznego. W naszych działaniach na rzecz przywrócenia harmonii i pokojowego współistnienia powinniśmy zacząć od czynienia pokuty za dzieło zniszczenia i dokonać zmiany paradygmatu, tj. przejść z modelu antropocentrycznego na bio – centryczny i eko – centryczny”. Tak na marginesie, jak więc Państwo widzicie, Pan Bóg się pomylił, mówiąc Adamowi i Ewie, by czynili ziemię sobie poddaną. Ach, gdyby tylko Pan Bóg był postępowym ekologiem…

Teraz wracamy do URI. Bez wątpienia osoba o zdrowych zmysłach nie jest w stanie sobie wyobrazić, nawet teoretycznie, nie wspominając już praktyki, jak można pogodzić i zlać w całość religie, których symbole, a jest ich aż 16 są umieszczone w logo URI. Znalazło się tam miejsce chyba dla wszystkich, łącznie z szatańskim pentagramem WICCA (to skrót od Wichtcraft, czyli czarów); przewidziano również miejsce dla nieznanej religi w postaci pustego okręgu (ta zapobiegliwość jest wzruszająca…) Lecz takie wątpliwości mogą mieć zwykli ludzie, bo religia Nowej Ery po prostu nie ma ograniczeń i wchłonie każde wyznanie Trzeba im oddać sprawiedliwość patrząc, jak te długofalowe zamierzenia nieubłaganie zmierzają do spodziewanego finału i to niestety z udziałem katolicyzmu. Tzw. Deklaracja z Abu Dhabi (podpisana m. in. przez papieża Franciszka) i rozpoczęta tam budowa kompleksu świątynnego określanego jako Dom Abrahama, mającego połączyć chrześcijaństwo, islam i judaizm nie pozostawiają żadnych złudzeń: jest to początek końca procesu, o którym marzyła Masoneria. Trudno powiedzieć jak będzie on ewoluował, ale jest to tylko kwestia czasu, i to niedługiego, gdy któregoś dnia dowiemy się, iż dla dobra ludzkości religie się zjednoczyły – dla dobra ich wyznawców, i oczywiście „całej postępowej ludzkości”.

Tzw. Deklaracja z Abu Dhabi (podpisana m. in. przez papieża Franciszka) i rozpoczęta tam budowa kompleksu świątynnego określanego jako Dom Abrahama, mającego połączyć chrześcijaństwo, islam i judaizm

W tym miejscu muszę się świadomie powtórzyć, przywołując coś z I części tego cyklu, a mianowicie cytując znamienny fragment wypowiedzi Nicholasa Murray Butlera (członek – założyciel i pierwszy szef Pilgrims Society na USA, wpływowy członek Council on Foreign Affairs, lider British Israel): „Świat dzieli się na 3 kategorie ludzi: nieliczną grupę tych, którzy powodują wydarzenia; nieco liczniejszą czuwających nad ich przebiegiem i realizacją; wreszcie zdecydowaną większość pozostałych, którzy nigdy nie dowiedzą się, co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego”. Tak więc Drogi Czytelniku, Ty i ja jesteśmy takimi „leszczami”, które mają sobie pływać w wodzie informacyjnej, być karmieni wiadomościami, które Władcy Świata uznają za stosowne nam podać i robić to, co się nam każe. Dzieje się tak dlatego, iż wg definicji Butlera dwie pierwsze kategorie podziału ludzi, są zarezerwowane dla „braci”, przy czym także ich obowiązują przeróżne stopnie wtajemniczenia. Ponieważ tytuł tego cyklu ma też „Tajne stowarzyszenia”, więc najwyższa pora by o nich więcej napisać; oczywiście nie o wszystkich, bo takie zadanie jest ponad moje siły, ale o tych najważniejszych, trzeba choć pokrótce wspomnieć.

Nicholas Murray Butler (członek – założyciel i pierwszy szef Pilgrims Society na USA, wpływowy członek Council on Foreign Affairs, lider British Israel)

Klasyfikacja tajnych stowarzyszeń i sekt jest raczej klasyczna, bo zaczyna się od niższego stopnia, dość powszechnie znanego (3 pierwsze tzw. błękitne stopnie masonerii); mimo ich małego znaczenia, nie można się do nich zapisać, a nabór adeptów, których się wcześniej selekcjonuje (taką rolę odgrywają tu Rotary i Lion Club, będące przedszkolami masonerii) odbywa się na zasadzie kooptacji. Zwykle są to osoby dobrze wykształcone i ustawione wyżej w hierarchii biznesu, polityki, finansów a nawet religii (stąd obecność wielu hierarchów Kościoła w Rotary Club). Po okresie uważnej obserwacji, dyskusji nt ich poglądów i zapatrywań na wiele aspektów interesujących Masonerię, materiał podatny i rokujący na dalszą obróbkę ideologiczną, po pierwszym stopniu dostaje propozycję awansu i przejścia do drugiego stopnia wtajemniczenia. O ile jeszcze stopień obserwacji adeptów I stopnia był można powiedzieć w miarę łagodny to teraz zaczyna się już na poważnie i wszelkie wątpliwości wobec „nowego brata” są interpretowane na jego niekorzyść, czyli braku kwalifikacji do uzyskania 3 stopnia wtajemniczenia. Dalej przechodzi już mało który z nich, bo można już poznawać niektóre tajemnice związane z 3 stopniem, po osiągnięciu którego zdobywa się tytuł Mistrza, dochodzącego w uroczystej inicjacji do tzw. Łuku Królewskiego, będącego niejako bramą przez którą może przejść na wyższe poziomy. Takiemu masonowi ujawnia się „zagubione” imię Boga, Wielkiego Architekta Wszechświata; a jest nim Jah-Bul-On, czyli trójca składająca się z Jahwe, Baala (semickiego bożka Starego Testamentu) i Ozyrysa (boga podziemi mitologii egipskiej).

Wyższy, całkowicie już tajny stopień Masonerii i Tajnych stowarzyszeń jest bardzo mało znany, nawet braciom niższego stopnia; obowiązuje tu ścisła hierarchia dostępu do dozwolonej, lub nie, informacji.

Zresztą braciom z niższych kręgów wtajemniczenia, pod karami dyscyplinarnymi zakazuje się nawet spekulacji o tych „stojących wyżej”; są oni jedynie odbiorcami poleceń. Ten średni stopień tajnych stowarzyszeń jest typu kadrowego, coś na kształt komunistycznej nomenklatury; awans i przynależność do tej grupy jest ścieśle tajna, wiąże się z przywilejami ale i obowiązkami. I ile z członkostwa pierwszego kręgu można się było jakoś „wypisać”, z warunkiem zachowania „tajemnicy służbowej” o swej działalności, o tyle już samo zaproszenie do strefy kadrowej, odbywa się faktycznie w sposób autorytarny: brat, który nie przyjmie „zaproszenia”, naraża się na różnego rodzaju konsekwencje i trudne do przewidzenia sankcje.

Od chwili przystąpienia do tego wyższego kręgu jest zobowiązany do ślepego posłuszeństwa i jakakolwiek niedyskrecja czy nieostrożność w ujawnianiu wewnętrznych informacji, działań i zamierzeń, jest surowo karana. W koniecznych wypadkach (a tak się zdarzało), jeśli tego wymagała sytuacja, te pośrednie tajne kręgi zmieniają swe nazwy, miejsca spotkań i nawet strukturę wskutek czego ich infiltracja jest niezmiernie
trudna (dzieje się tak zwykle już po ich rozwiązaniu lub przekształceniu). Przyjmując klasyfikację według Butlera można uznać ten stopień tajnych stowarzyszeń za jakiś pas transmisyjny najwyższego kręgu i jako odpowiedzialny za przebieg, realizację i kontrolę przedsięwzięć nakazanych przez najwyższą tajną elitę.

Najwyższy 3 stopień tajnych stowarzyszeń jest gremium jak to określił Butler „powodującym zadrzenia”.

To naprawdę międzynarodowy, nieliczny i elitarny sztab, składający się w skali świata najwyżej z kilkudziesięciu osób. Na tym poziomie dysponują oni olbrzymią i niekontrolowaną władzą; można też bezpiecznie założyć, iż mimo pewnych różnic, koordynują swą działalność, a pewna odmienność występuje wyłącznie na poziomie taktyki osiągania zamierzonych celów, ale z pewnością cele strategiczne są tożsame
Nie można mieć żadnych wątpliwości, iż należący do tej tajnej elity, są bez wyjątku wyznawcami różnych odmian okultyzmu, magii, ezoteryzmu i im podobnych; jest też prawdopodobne, że nieraz są członkami kilku na raz stowarzyszeń, mających jakby różne specjalizacje. Ale o tym będzie już w następnym odcinku.

+ posts

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *